Jak podbudować swoją samoocenę?

Well, to może być trochę długa historia... Odkąd pamiętam zawsze miałam bardzo niską samoocenę i chęć do życia. Wydaje mi się, że próbowałam to w sobie zdusić i udawać, że jest ok. Chciałam być akceptowana i nie być sama. Byłam poniżana przez podstawówkę (w opinii moich rodziców przeszkadzam, choć płakałam w samotności z bólu i bezsilności). Pewnego dnia odważyłam się napisać do telefonu zaufania (boję się rozmów telefonicznych, więc wymieniałam z nimi wiadomości), przez co pewnego dnia przyszła do nas dwójka ludzi (żeby jakby sprawdzić mnie, czy to nie były tylko jakieś żarty; po prostu żeby zobaczyć mój stan zdrowia itd.). Po tej wizycie rodzice zabrali mnie do psycholożki, następnie byłam u psychiatry, potem do innego psychiatry (to była kobieta, ale nie wiem jak brzmi forma żeńska:c). Ten 1 psychiatra myślał nad tym, być umieścić mnie w szpitalu psychiatrycznym, bo leki zadziałają dopiero po chyba 2 tyg., (choć leki mi przepisał i brałam je, dopóki się nie skończyły),a do tego czasu mogę coś sobie zrobić, ta 2 lekarka również tego chciała, ale jednak tego nie zrobiono (byłam chyba 2 razy u szkolnej psycholożki, która miała ze mną rozmawiać, ale nigdy na żadną "rozmowę" mnie nie zebrała). Po raz kolejny byłam też u tej 1 psycholożki, ale tak naprawdę nic ta rozmowa mi nie pomogła. Po każdym tym spotkaniu czułam się jak śmieć, jak zepsuty produkt. Po tym wszystkim pomoc się skończyła i zostałam sama. Dla moich bliskich po prostu przesadzam. Jestem już duża (jestem licealistką) i powinnam sobie radzić. Tak naprawdę żyję z dnia na dzień, moi rodzice uważają, że jem mniej. Gorzej się czuję. Jakbym gniła od środka. Wiele razy myślałam żeby zamknąć ten rozdział zwany życiem. Na poważnie myślałam, by odebrać sobie życie. Chciałam się powiesić, ale trzęsły mi się ręce, boję się podciąć żyły, nie potrafię też przedawkować leków (próbowałam, ale nic mi nie zaszkodziły). Boję się ludzi, boję się żyć. Chyba tylko zakładam maskę i opowiadam pesymistyczne żarciki.
ponad rok temu

Rozpoznanie choroby afektywnej dwubiegunowej

Dzień dobry, dziękuję za skorzystanie z portalu i gratuluję Pani odwagi i wnikliwości w samoocenę swoich nieszczęść. Proponowałabym, żeby skupiła się Pani na tych rzeczach i sprawach, które Pani dobrze wychodzą a na pewno takie są. Warto zacząć od codziennego dziękowania sobie za bardzo małe sprawy, np. dziękuję sobie, bo umyłam szklankę po herbacie, dziękuję sobie, bo wymyłam zęby, dziękuję sobie, bo zjadłam obiad itd. Te gratyfikacje będą podnosiły Pani samoocenę. Proszę też poszukać sobie w internecie tekstu pt.: Deziderata. Ten tekst bardzo pasuje do Pani życia. Zwróciłabym też większą uwagę na działania fizyczne, np. joga, ćwiczenia tybetańskie, rower, spacery lub inna aktywność fizyczna dostępna w okresie pandemii. Jest Pani bardzo dzielną i odważną dziewczyną, myślę też, że jest Pani bardzo ładna. Proponowałabym akceptować siebie w całej rozciągłości, to nawet nieważne jest ile ważę i jak wyglądam, ale chcę zaakceptować siebie taką jaką jestem. Proponuję przeczytać takie książki: Luiza Hey "Uzdrów swoje życie" oraz Joseph Murphey "Potęga podświadomości", Anthony Robbins "Obudź w sobie olbrzyma" albo jakąkolwiek książkę inspirującą. Proszę też zdystansować się od negatywnych opinii kolegów i koleżanek w klasie, jak również od negatywnych opinii rodziców. Dobrze by było znaleźć takiego psychoterapeutę, który będzie z Panią współpracował i pomoże Pani wyjść z takiej dramatycznej sytuacji, w jakiej się Pani znajduje. Proszę pamiętać o swoich atutach, jest Pani bardzo młoda i bardzo inteligentna i odważna i skierować w tę stronę całą swoją uwagę, rozwijając te przymioty. Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę powodzenia.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty