Jak uporać się z tymi emocjami?

Witam, mam 20 lat i od jakiś 5 lat mam problem ze sobą. Potrafie w jednej chwili być szczęśliwa, a za moment ogarnia mnie wściekłość. Odkąd zaczełam technikum, powoli starałam się unikać kontaktów z ludźmi. Do tej pory to robie. Unikam spotkań,a na samą myśl, że mam zacząć prace z ludźmi, przeraża mnie to do takiego stopnia, że nocami płacze i się okaleczam. Ostatnio zaczełam prace w sklepie z obuwiem, do pewnego momentu było wspaniale, ale zaczełam myśleć, że inni mnie oceniają, co robie, jak pracuje, jak wyglądam i na ile bystra jestem. Zaczeły mi drżeć ręce, oczy zaczeły łzawić i nie mogłam się opanować. Myślałam, że zaraz kucne i będę się bujać. Wytrzymałam ledwo 1 dzień i jestem aktualnie na zwolnieniu lakarskim i niewyobrażam sobie pracy w sklepie gdzie codziennie jest tłok. Doszło też do tego, że dzień przed rozpoczęcie pracy, pociełam się świadomie z myślą; to mi pomoże, nie zrobie z siebie idiotki.Nie pomogło. Chciałabym być szczęśliwa, znaleźć chłopaka, ale nie potrafie, bo wiem, że mu zniszcze życie, bo wiem, że by mógł trafić na kogoś lepszego. Boje się też tego, że będzie podobny do mojego Ojca i będę musiała już do końca życia spać z zamkniętymi drzwiami lub z myślą na ile procent się dziś upił i czy mam się czegoś obawiać. Nie bije mnie i mam nadzieje, że nie zacznie, ale zawsze coś powie i myśle wtedy, że to prawda. Tyle razy miał być rozwód, ale jakoś daleko do niego, a ja wiem, że byłoby lepiej. O wszystko potrafie płakać, ale nawet nie wiem czemu, ktoś mi coś powie, a ja mam ochote ucieć do pokoju i wejść pod kocyk. Ze stresu, potrafie nie jeść, jak widze po sobie, że z moim wyglądem jest coś nie tak, to zaczynam ograniczać jedzenie do minimalnych ilości. Z tego samego powodu, też się okaleczam jak i w przypadku z Ojcem. Myślałam, że jak skończe szkołe to problemy znikną, ale to ja mam ochotę zniknąć. Zazdroszcze jak czytam, słysze, że ktoś umarł. Bardzo zazdroszcze. Z każdym dniem uświadamiam sobie, że ja się poprostu nie nadaje do życia. Męczy mnie to, czuje się wiecznie wykończona, beznadziejna i niepotrzebna nikomu. Gdyby nie to, że mam psa, nie wiem co by było, ale przeraża mnie to, że mam myśl: zaopiekują się nim, więc moge odejść. Nie wiem jak już mam żyć, abym chociaż rok pociągneła.
KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Dzień Dobry Pani,

Zacznę od podziękowania Pani, że zechciała Pani podzielić się swoją częścią historii osobistej; mam nadzieję, że pisząc odczuła Pani małą ulgę.

Pani historia poruszyła mnie, wygląda na smutną oraz mocno doświadczającą Panią.
Z Pani relacji domniemam, że była Pani sama w swoim urazowym doświadczaniu i przeżywaniu.
Opisane objawy wskazują na mocno obniżony nastrój, co wskazuje na stan depresyjny.
Specjalistyczna pomoc jest dla Pani niezbędna, dlatego zachęcam Panią, by nie pozostawała już Pani sama ze Sobą i sięgnęła po wsparcie specjalistyczne, kontaktując się z Poradnią Zdrowia Psychicznego, by mogła Pani przepracować to, co dla Pani tak trudne.

Chcę Pani powiedzieć, że odbiera Pani rzeczywistość w ciemnych barwach - jako skutek Pani wcześniejszych doświadczeń - a ta rzeczywistość jest inna.
Zasługuje Pani na satysfakcjonujące życie - potrzebuje Pani stare programy z dzieciństwa przetransformować na nowe, które będą Panią wspierać i nadadzą sens codzienności.
Wymagałoby to pracy terapeutycznej, by stare/zniekształcone wzorce zamieniła Pani na nowe, czego Pani serdecznie życzę:)
Jestem przekonana, że jest w Pani wystarczająco dużo siły, by odzyskać energię życiową.

Wspieram Panią mentalnie, życząc życzliwych, dobrych Ludzi,

irena.mielnik.madej@gmail.com
tel. 502 749 605

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty