Mam wątpliwości, czy dalej go kocham - depresja czy obojętność?

Witam! Spotykam się z chłopakiem od 4 miesięcy, znamy się od 5. Na początku miałam wrażenie, że trochę mnie ignoruje, więc robiłam wszystko, żeby nie zaprzątać sobie nim za bardzo głowy, bo wiem, jak niefajnie jest być zauroczonym/zakochanym i zostawionym. Brałam to na dystans mimo tego, że zależało mi na tym związku. Stawaliśmy się sobie coraz bardziej bliscy, ja zrobiłam się straszną zazdrośnicą, bo on należy do typu chłopaków "niezależnych". Ma swoją pasję, mnóstwo znajomych, przyjaciół, no i oczywiście koleżanek. Oczywiście moja zazdrość go wkurzała, a ja nie potrafiłam tego zmienić, strasznie się bałam, że mnie zostawi czy zdradzi. Teraz niestety już tak nie jest. Widziałam, jak coraz bardziej mu zależy, jak się dla mnie poświęca i stara. A ja zaczęłam się odsuwać. Stał mi się obojętny. Nie przeszkadzało mi to, czy pójdzie na imprezę, czy do koleżanki lub cokolwiek innego. Ja zaś stałam się nieobecna, starałam się unikać go, wszystko miałam gdzieś, zresztą nie tylko jego, nie zależało mi na zdaniu sesji, czułam się tak, że nawet gdyby ktoś koło mnie umarł, to miałabym to gdzieś. Widziałam, że go to strasznie boli, że go krzywdzę, ale nie potrafiłam okazać empatii, nie czułam jej "w środku", chociaż wiedziałam, że normalnie to już dawno bym wymiękła, gdyż jestem wrażliwą osobą (jednak tego po sobie nie pokazuję, gdyż boję się być zraniona). Myślałam, że to przejdzie, więc próbowałam przywrócić wszystko do normalności, ale robiłam to na siłę. Mój stan trwał około 2 tygodni, a wychodzenie z niego około tygodnia. Znów zaczęłam się śmiać i cieszyć życiem, znów byłam zazdrosna i poczułam, że go kocham. Miesiąc było w porządku, teraz znów czuję, że robię się egoistyczna i nie mam ochoty się starać, nie mam ochoty na seks, jestem jak kukła, nic nie sprawia mi satysfakcji. Znów go strasznie ranię. Teraz moje pytanie brzmi: 1) Czy ja go po prostu nie kocham (chociaż moim zdaniem to najlepszy chłopak na świecie, dojrzały, godny zaufania itd.)? 2) Czy może jest to stan przejściowy, bo spędzamy ze sobą za dużo czasu (razem studiujemy, widujemy się popołudniami, wieczorami rozmawiamy na GG)? 3) Czy może ja mam depresję, skoro przejawia się moja niechęć na różnych płaszczyznach (uczelnia, dom itd., nie mam ochoty na imprezy ani na słuchanie muzyki, po prostu egzystuję, dodam, że nie jestem ani smutna, ani szczęśliwa, dlatego wykluczam depresję, bo kojarzy mi się ona ze smutkiem, z dołem psychicznym)? Proszę o odpowiedź, bo już nie wiem, co robić, wybrałabym się do psychologa, ale czuję, że mój problem to sprawa niższej rangi i nie warto zawracać nią głowy innym ludziom - psycholog pomaga w poważniejszych sprawach.

KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Witam!

Opisane problemy i niechęć mogą wynikać z trudności w relacji z partnerem, nie muszą być objawem depresji. Może to być stan przejściowy. Sądzę jednak, że wizyta u psychologa będzie bardzo pomocna i pozwoli Pani zrozumieć, co się z Panią dzieje. Psycholog pomaga w problemach psychicznych, a Pani z takimi się zmaga. Dlatego warto się do psychologa udać. Natomiast na pytanie, czy kocha/nie kocha Pani chłopaka, odpowiedzieć może tylko Pani. Warto zastanowić się nad swoimi emocjami i przeżyciami i znaleźć w sobie odpowiedź na pytania dotyczące Pani relacji z partnerem.

Pozdrawiam 

0

Witam,

zalecałabym psychoterapię; zazdrość jest wskaźnikiem miłości, jednak w niektórych przypadkach jest chorobą.Jeśli nie potrafimy zaufać partnerowi, nie panujemy nad zachowaniem, niszczymy samych siebie i relacje z innymi. Każdą chorobę należy leczyć, w tym przypadku wskazana jest psychoterapia jako metoda leczenia.
Myślę, że odcina się Pani od odczuwania emocji, żeby nie cierpieć - strategia radzenia sobie.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty