Mój chłopak pije. Czy warto o niego walczyć?

Witam, mam 18 lat i uporządkowane życie - liceum (przede mną ostatnia klasa) i rodzinę. Zależy mi bardzo na pewnym chłopaku - ma 21 lat. Ba, ja po prostu się w nim zakochalam i nawet nie wiem dlaczego, to takie niewyjaśnione, ale do sedna sprawy. Mój chłopak jest synem alkoholiczki (zmarla kilka lat temu), żyje w patologicznym środowisku (mieszka z babką i wujkiem - również mają problem z alhoholem, jego dom, do którego nie chciał żebym weszła, wygląda w środku jakby od 10 lat po żadnej awanturze tam nikt nie sprzątał). Wiem, że ten facet może pociągnać mnie na dno i zburzyć moje życie, moją przyszłośc. Mój chłopak żyje chwilą, nie ma wykszałcenia. Byliśmy razem przez 3 tyg. i tylko kilka razy nie czułam od niego alkoholu. Mój chłopak twierdzi, że nie ma problemu, że potrafi nie pić, ale ja widzę, że to nałóg. Ma zabrane prawo jazdy za jazdę pod wpływem (wygadał się jego kumpel, on sam nigdy by mi nie powiedział), jeździ nadal - taką ma pracę - ale jego szef, którego miałam przyjemność poznać nic sobie z tego nie robi, gdyż popijają razem. Martwię się o tego chłopaka… Zrobiłam błąd, bo przez jeden wieczór piłam razem z nim i paroma znajomymi, ale wtedy jeszcze nie byłam świadoma, że oni piją prawie codziennie, myślałam, że to jeden raz w tygdoniu, bo na drugi dzień on miał wolne. Teraz urwał mi się kontakt z moim chłopakiem, bo nie wytrzymałam. Pewnego dnia umówiłam się z nim na szczerą rozmowę, chciałam postawić mu ultimatum, albo sama nie wiem, pogadać o tym, że zależy mi jak na nikim innym, że nie chcę widzieć go za 10 lat jako - nie oszukujmy się -  menela. On ma pracę póki jest młody, a potem? Pamiętam jak się do mnie przytulił i powiedział, że nie ma nikogo na tym świecie, że jest sam, bez rodziców i nie ma w nikim wsparcia, a ja powiedziałam mu, że ma mnie - nie doszło do niego, bo mnie zignorował. Nie przyszedł na wspomnianą rozmowę, już wiedział, że chcę gadać o alkoholu. Jego telefon odebrał jakiś kumpel i powiedział, że P. jest pijany. Wstąpiło wtedy we mnie takie coś, taka złość - wtedy weszłam do jego "domu"… Tam jest strasznie. On sam był u kolegi, niedaleko - poszłam tam, leżał, myślałam, że jest pijany. Zrobiłam kolejny błąd, bo zaczęłam krzyczeć na niego od progu, co sobie wyobraża, padły z moich ust niecenzuralne słowa, ale chyba miałam prawo? Jak można umówić się z kobietą i nie przyjść? Jak mógł pozwolić kumplowi żeby robił sobie ze mnie takie żarty? Wstał i oznajmił, że nie jest pijany. Czyżby sprawdzał moją rekcję? Poprosiłam go o tę rozmowę, kazał mi poczekać aż wypali papierosa w pokoju obok, gdzie był jego kumpel ze swoją siostrą, potem poczekać, aż gdzieś zadzwoni - a dzwonił do kogoś, żeby przyszedł na piwo, Nie wiem co mu to miało dać, może myślał, że siądę z nimi, wypiję piwo i zapomnę o sprawie? Kiedyś był umówiony ze mną, nie było go przez 2 dni, nie dawał znaku życia, aż nagle sie pojawił. Trzasnęłam drzwiami i poszłam. On nie wyszedł za mną. Od tamtego czasu nie mam z nim kontaktu. Może po prostu on nie potrzebuje kobiety, która będzie mu robić awanturę o alkohol, zburzy jego piękne, beztroskie życie pod wpływem alkoholu? Wiem, że on ma problemy z prawem, ale nie chciał powiedzieć jakie. Wiem, że nie miał lekkiego dzieciństwa, ale z drugiej strony sam jest sobie winien życia, które wybrał, bo ma troje rodzeństwa, które nie zostało tutaj z nim, w tej melinie, w jego "domu". Boli mnie to, że on się niszczy, chciałabym go przytulić i powiedzieć jeszcze raz, że ma mnie, chciałabym mu pomóc, być z nim. Czy warto? Czy warto być z kimś, kto już rano pije piwo, by przebrnąć przez dzień i napić się wódki? Czy on potrafi mnie pokochać i postawić nad alkoholem? Czy i jak go z tego bagna wyciągnąć? Czy dam radę? Czy zanim się obejrzę, sama popadnę w alkoholizm? Dodam, że mam skłonność do używek - zeszłe wakacje puściłam z marihuanowym dymem, teraz palę sporadycznie. Poza tym nie mam umiaru w piciu alkoholu, jak już zacznę na imprezie (pije okazyjnie) to zawsze wleję w siebie za dużo... Czy nasz związek miałby szanse? Czy doszłoby do wspołuzależnienia? Boję się o niego, bo jest teraz sam… Boję się o siebie gdy z nim jestem, bo wiem, że mogę zawalić szkołę i zrujnować swoje plany. Nie ma dnia ani godziny, w której bym o nim nie myślała, gdy jesteśmy razem czuć chemię w powietrzu, mimo tego, że on jest nieodpowiedzialny i wybuchowy - czuję się przy nim dziwnie bezpieczna, bo ufam mu bezpodstawnie... Co robić?
KOBIETA, 18 LAT ponad rok temu

Witam!

Twój chłopak jest dorosłym człowiekiem i sam decyduje o tym, jak będzie wyglądało jego życie. W tej chwili nie zapowiada się różowo. Sama musisz zdecydować, czy chcesz go naprawiać i być z nim, mimo tego jaki jest, czy będziesz żyła tak, jak sobie wymarzyłaś - skończysz szkołę, zaczniesz dalej się kształcić. 

Miłość jest zwodnicza, szczególnie w pierwszej fazie. Osoba zakochana myśli ciągle o obiekcie swoich uczuć, chce być blisko niego i dawać mu jak najwięcej siebie. Jednak Twój chłopak wybiera alkohol zamiast spotkań z Tobą. Miał trudne dzieciństwo, ale tłumaczy nim wszystko, co dzieje się w jego życiu. Sama przyznałaś, że jego rodzeństwo wybrało inną drogę. Przeczytaj uważnie raz jeszcze to, co napisałaś i zastanów się, jaka czeka Cię z nim przyszłość. Zastanów się dobrze, czego oczekujesz od życia i jak widzisz swoją przyszłość. Zrób symulację - jak będzie za wyglądało Twoje życie za 10 lat jeśli zwiążesz się teraz z nim i jak będzie wyglądało, gdy teraz się z nim nie zwiążesz. Może wtedy łatwiej będzie Ci podjąć decyzję.

Poczytaj też o uzależnieniu od alkoholu (jest nieuleczalną chorobą), o współuzależnieniu i życiu kobiet z mężczyznami z problemem alkoholowym. Jest wiele takich historii. Niewiele z nich kończy się szczęśliwie. Mam nadzieję, że zanim podejmiesz jakieś decyzje, bardzo dobrze przeanalizujesz wszystkie za i przeciw. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty