Natrętne myśli, niemożność podjęcia decyzji a nerwica natręctw
Mam ciężką depresję i od pewnego czasu próbuję pójść do lekarza ale nie potrafię. Nie chodzi o brak czasu czy lenistwo a raczej o niezdolność podejmowania takich decyzji, która trawi mnie od czasu kiedy mam depresję. Tam gdzie coś trzeba zrobić a tym bardziej jeśli wiąże się to z kontaktem z ludźmi tam mnie nie ma. Poza tym mam też inny problem. Po prostu boję się, że wizyta nie odniesie skutku. Boję się, że nie będę umiał opisać lekarzowi swojego stanu i po prostu mnie nie zrozumie przez co mi nie pomoże. Ale lekarz to jedyna szansa dla mnie bo jeśli on mi nie pomoże to nie wiem co ze sobą zrobię. Czy jest jakiś sposób żeby to pokonać tą blokadę? Nachodzą mnie dziwaczne myśli, których nie mogę powstrzymać. Są głupie, wręcz idiotyczne i powodują, że coraz gorzej na siebie patrzę. Gdy przyjdą to nie potrafię ich odpędzić. Myśli te są różne ale najbardziej denerwują mnie te o charakterze seksualnym dotyczącym innych ludzi, czasem też postaci religijnych a ponieważ jestem wierzący to sprawia mi to poczucie grzechu. Ale te myśli nie są moje. Nie wiem skąd się biorą ale nawet nie próbuję ich wywoływać, bo się absolutnie z nimi nie zgadzam bo nie jestem jakimś bluźniercą, dewiantem ani zboczeńcem. Po prostu to wszystko jest ze mną sprzeczne. Te myśli przychodzą a ja się staram z całych sił je zabić, bo ich nienawidzę ale najczęściej bezskutecznie. Bardzo przykre są też myśli, które obrazują mi krzywdę kogoś bliskiego. Bywa też, że sobie ubzduram, że ktoś mnie szuka i chce zrobić krzywdę, nieraz obce osoby a nieraz ludzie, którzy są moimi kolegami. Zwykle wiem, że te myśli to bzdury ale mimo wszystko powodują u mnie ogromny lęk. Mam też tak, że podczas modlitwy muszę się żegnać albo wypowiadać jakieś słowa określoną ilość razy bo inaczej się boję, że stanie się coś złego. I tak jak wyżej wiem, że się nie stanie ale lęk mimo wszystko zostaje i muszę to robić. Zwykle jak coś powtarzam to trzy albo siedem razy, nigdy sześć. Poza tym nie mogę się na niczym skupić i muszę sprawdzać wszystko kilka razy (np. czy zamknąłem drzwi, czy odłączyłem żelazko) i nawet jak wiem, że to zrobiłem to i tak muszę bo np jak nie sprawdzę drzwi to potem cały dzień się boję, że kiedy wrócę to zastanę puste albo zdemolowane mieszkanie. Czy to nerwica natręctw? A może coś innego? Czy powinienem powiedzieć o tym lekarzowi?