To w końcu depresja czy alkoholizm?

Witam. Od dłuższego czasu mam problem z mamą i zaczyna mnie on już przerastać, nie umiem sobie z tym już sama poradzić. Ech... nawet nie wiem od czego zacząć...

Mam prawie 30 lat, więc nie mieszkamy razem. Mama mieszka sama i do tego w innym kraju, ja zostałam w Polsce. Od początku bieżącego roku zaczęły się z Nią poważne problemy - któregoś dnia, ni stad ni zowąd wysłała do swojej siostry krótki sms, że umiera i że przeprasza. Ta z kolei zatelefonowała do mnie, bym próbowała się z nią skontaktować. Nie muszę chyba tłumaczyć co czułam? Nie życzę tego nikomu. Dzwoniłam do niej bez przerwy - nie odbierała telefonu, odchodziłam od zmysłów.

Poprosiłam kuzyna by zajrzał do niej (miał akurat taką możliwość) - okazało się, że leży pijana, ledwie przytomna i prawdopodobnie od 2-3 dni, bo tyle nie była w pracy. Praca tam jest dla niej wszystkim, lubi ją, a jednak było jej - jak widać - wszystko jedno. Najważniejsze było, że żyje. Dopiero później dowiedziałam się, że takie sytuacje miały już miejsce wcześniej, tylko nie chciano mnie martwić (mam na myśli szantaż emocjonalny za pomocą telefonu czy smsów). Ja tego wtedy nie wiedziałam!

Po kilku dniach odebrała telefon, powiedziała, że ma doła, chociaż nic się nie stało. Namówiłam ją na natychmiastowy powrót do domu, pójście do lekarza. Obiecałam, że załatwię to z jej szefem, żeby mogła wrócić do pracy, bo jej „urlop”, niespodziewany w sumie przedłużył się do kilku tygodni. Zapewniłam ją, że będzie mogła wrócić do pracy. Przyjechała. Od lekarza dostała leki. Okazało się, że to depresja.

Zaczynało być OK, tylko, że ja żyłam jak na bombie zegarowej wiedząc, że prędzej czy później sytuacja się powtórzy, przynajmniej z alkoholem. Każde nie odebranie telefonu czy brak odpowiedzi na sms powodował u mnie strach czy sytuacja znowu przypadkiem się nie powtarza. Miesiąc później było to samo: już bez tych straszliwych smsów, ale była pijana. Jakiś czas potem sms od znajomej (serce już mi do gardła podeszło) żeby się z mamą skontaktować, bo nie wychodzi z pokoju cały dzień. Nie odbiera, znowu to samo - pijana… Ja mam ją tylko i nie mam już na to siły.

Ona problemu oczywiście nie widzi. Mówi, że glupia jestem, nie będę jej umoralniać i że jak chcę to mogę z nią nie gadać, że kim ja znowu jestem, żebym się swoim życiem zajęła itp. Itd. Z jednej strony (wiem, że to egoistycznie zabrzmi!) cieszę się, że jest, gdzie jest i nie muszę tego na co dzień oglądać, bo bym się załamała, a tak na odległość to trochę się uodporniłam na to zjawisko. Zwłaszcza pomógł mi w tym ten straszliwy sms - ja po tym się na nią tak zezłościłam, bo jak tak można grać na czyichś emocjach, a potem nie odzywać się? Co ja mogę zrobić na odległość? Ale po każdej takiej akcji spać w nocy i tak nie mogę, i tak płaczę, ale staram się roboty nie zawalać przynajmniej…

Z drugiej strony może i udałoby mi się ściągnąć ją jakimś cudem do domu na stałe, ale boje się, że tu dopiero by się zaczęło - ciężko by jej było znaleźć pracę, a gdyby nawet się udało to za pensję , która ledwo pozwalałaby wiązać koniec z końcem i mieszkałybyśmy razem w małym mieszkanku, a ja bym chyba nie przeżyła widząc ją w takim stanie. Nie stać by mnie było na wynajęcie czegoś i utrzymanie się i dołożenie jeszcze jej na życie, bo niewątpliwie raczej, by dała radę z jednej pensji utrzymać mieszkanka.

Ja się zastanawiam czy w depresji faktycznie tak się pije, do zalania się na amen, w skrajnych przypadkach nawet kilka dni pod rząd (choć taki przypadek był raz, może dwa )? No bo alkoholik to chyba pije znacznie częściej niż moja mama, której się to zdarza co 1-2 tygodnie myślę. Załamana jestem tym wszystkim, obawiam się, że nigdy nie będzie lepiej. Nigdy nie będę już mogła żyć spokojnie.

Dodam może jeszcze, że z 10 lat temu, mama chodziła ciągle pijana i jak wracałam ze szkoły i nie odbierała domofonu wiedziałam już dobrze co mnie czeka, ale wtedy zdarzało się to kilka razy w tygodniu pewnie, a jak próbowałam komuś powiedzieć i ten ktoś z kolei próbował rozmawiać z nią, to mnie się potem obrywało strasznie.. Miałam wtedy dość życia, przestałam to kryć przed rodziną, chciałam, żeby się dowiedzieli ale to niewiele dawało. Boję się, że to wróci, że nigdy się od tego nie uwolnię.

Pomocy… Ps. Podczas ostatniej akcji kiedy to piła kilka dni pod rząd i wysłała tego strasznego smsa zmusiłam ją do przyjazdu i pójścia do lekarza psychiatry: powiedziano, że to silna depresja i dostała E*** oraz M***. Podejrzewam, że nie wspominała o nadużywaniu alkoholu. Nie wiem czy ona pije, bo ma depresję czy ma depresję, bo pije…

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Pani mama ma wiele problemów i rozumiem Pani uczucia względem niej oraz potrzebę pomocy. Depresja i skutki picia alkoholu mogą się wzajemnie napędzać, tzn. osoba chora na depresję pije, bo wtedy czuje się lepiej, a kiedy trzeźwieje jej samopoczucie jeszcze bardziej się pogarsza, dlatego znów pije.

Mama nie powinna przyjmować leków przeciw depresji jeśli spożywa alkohol, gdyż jest to niebezpieczne dla jej zdrowia. Z drugiej strony myślę, że Pani potrzebuje tak samo pomocy, jak Pani mama. Powinna Pani skorzystać z pomocy psychologa i postarać się popracować nad swoimi problemami. Musi Pani także zrozumieć, że nie może Pani wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co dzieje się z mamą. Praca z psychologiem może być dla Pani bardzo pomocna i pozwoli rozwiązać wiele spraw z wcześniejszych lat.

Bardzo dobrze, że zajmuje się Pani mamą i o nią martwi, ale nie może Pani zapomnieć w tym wszystkim o sobie. Szczególnie, że do tej pory dużo Pani przeżyła i odbija się to na Pani samopoczuciu. Proszę postarać się skorzystać z pomocy specjalisty i dać sobie szansę na poprawę sytuacji psychicznej. Będzie Pani łatwiej dać sobie radę z tą trudną sytuacją, w jakiej się Pani znalazła.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty