Depresja partnera przyczyną rozpadu związku?
Mam pytanie… Mój partner, po półtora roku udanego związku, zostawił mnie… Przez te dwa miesiące nie znałam powodu, bo ponoć go nie było, mówił, że potrzebował czasu na podjęcie ważnej decyzji w życiu… Dopiero teraz (po 2 miesiącach) udało nam się spotkać i porozmawiać… Wcześniej mnie unikał, dwa spotkania odwołał… Wydaje mi się, że on ma depresję… I to poważną… Mieszkaliśmy razem, ale skoro mnie zostawił, to się wyprowadziłam… Sam tego chciał… Wróciłam do rodziców i teraz dzieli nas 60 km… On nie potrafi podać powodu swojego kryzysu… Było ich kilka, a rosło to w nim przez jakiś miesiąc, tak z dnia na dzień… Planowaliśmy wspólne życie, ślub itp., nawet teraz, podczas spotkania, nie powiedział ani jednego złego słowa o naszym związku… Powiedział jedynie, że teraz chce być sam, ale nie potrafi powiedzieć, ile to będzie trwało i czy do mnie wróci… Dodam tylko, że on jest obcokrajowcem i na chwilę obecną to została mu tylko praca… Nie ma tu ani rodziny, ani znajomych, nie ma z kim pogadać… Do psychologa nie chce iść – on nie potrafi mówić, jest bardzo zamknięty, a poza tym nie zna języka… Teraz pojedzie do domu dopiero na święta i zaraz potem musi wracać, więc u siebie też nie ma takiej możliwości… Sytuacja jest ciężka do opisania, ale moje pytanie to, czy w efekcie depresji mógł mnie zostawić? Co powinnam robić? Może to niezrozumiałe, głupie, ale ja go kocham ponad życie! Tak bardzo chciałabym mu pomóc! Zdaję sobie sprawę, że ja też jestem ważna, że nie mogę o sobie zapominać. Nie mam pojęcia, co robić? On na razie nie chce mojej pomocy, nie mogę go zmuszać… A może fakt, że w końcu się spotkaliśmy, to już jakiś postęp? Może powinnam być silna za nas dwoje? Tylko najgorsze, że nie mam gwarancji, że on do mnie wróci… Boję się być silna i dalej poświęcać, a potem i tak dostać „kopa”… Z jednej strony wolałabym, żeby się do mnie nie odzywał (bo wytrąca mnie to z równowagi) i zadzwonił, jak będzie już OK (o ile tak będzie), zaś z drugiej strony widzę, że powiedział mi więcej niż swojej rodzinie i może to dobry znak? Może to taka niema prośba o pomoc… Może on po prostu nie może i nie chce rozmawiać o nas, o naszym związku i przyszłości, bo to są dodatkowe emocje, a widzę, że on ucieka przed każdym rodzajem emocji… Może dlatego się odciął, bo znając mnie, latałabym za nim i płakała „A co? A jak? A dlaczego?”. Wydaje mi się, że nie mogę naciskać, ale może powinnam spróbować czegoś? Nie pytać o nas, ale o niego. Spotkać się, ale ani słowem nie wspomnieć o problemach, nie zadawać pytań, tylko dać mu szansę na relaks. Tylko czy on będzie chciał? Dla mnie to też jest ciężka sytuacja… Żyłam dwa miesiące bez słowa wytłumaczenia, z dnia na dzień porzucona… Schudłam już 7 kg... Po prostu nie wiem co dalej… Jestem taka „zawieszona”… Nie potrafię mu powiedzieć „nie”… Ale nie wiem, co mam zrobić ze sobą… Najprościej byłoby powiedzieć „daj mi święty spokój…”, ale czy w takiej sytuacji powinnam? Bardzo proszę o pomoc.