Czy ojciec alkoholik i chłopak, który mnie zdradza mogą być przyczyną depresji?
Witam, jestem studentką anglistyki, w maju skończę 20 lat. Całe moje życie oparte jest na kłamstwie. Mój ojciec jest alkoholikiem - zaczął gdy miałam 1,5 roku, wiec nawet nie pamiętam go jako dobrego, kochającego tatę. Nie opiekował się nigdy ani mną, ani moja siostra. Z czasem sytuacja coraz bardziej się pogarszała - rok temu wywalczyłam alimenty, których nawet nie płaci, potrafił kraść mi, mojej mamie i młodszej siostrze ostatnie pieniądze. Policja była w naszym domu wiele razy, nic nie skutkuje - on już się nie zmieni. Długo udawałam, że nie przejmuję się tą sytuacją, wmawiałam sobie, że to nie moja wina, że tak musi być, w końcu nigdy nie miałam normalnego domu, więc nie wiem tak naprawdę co traciłam. Nikt z moich znajomych nie podejrzewa, że mam taką sytuację, nie widać tego. Jestem uśmiechnięta, dzięki mojej mamie mogę wyjeżdżać, poznaję świat, dobrze się uczę. Nawet nie wiem, czy ktoś by w to uwierzył, ale od pewnego czasu, mniej więcej od 2 lat, nie radzę sobie i nasila się to z każdym miesiącem - często plączę, ciężej jest mi się uczyć, mniej się uśmiecham. Dochodzi do tego drugi problem: mój chłopak. Poznaliśmy się kiedy miałam 15 lat (on miał wówczas 16), zakochałam się po uszy, mimo że mieszkał 100 km ode mnie, nie grzeszył urodą ani inteligencją. Moja rodzina powtarzała mi, że nie pasujemy do siebie, że jestem dla niego za ładna, że powinnam być z kimś mądrzejszym, ale mi się podobało to, w jaki sposób do mnie mówi, jak się troszczy, - nie chciałam tego słuchać, uważałam, że to niesprawiedliwe. Okazało się, że mimo „wielkiej miłości” z jego strony zdradzał mnie - wybaczyłam to, choć ciężko było przeboleć fakt, że chłopak, którego kocham poszedł do dziewczyny, która nie słynęła z dobrej opinii. Niestety nie było miesiąca w naszym związku bez kłótni, bez jego kłamstw. Nawet jak już byliśmy starsi. Po kilku latach znów dowiedziałam się, że podrywał „tamtą”' i takich sytuacji było miliony, aż nie jestem w stanie wszystkiego przytoczyć. Ja wszystko wybaczałam, nigdy mnie nie wspierał, potrafił jeszcze „dokręcić śrubę”, mówić np., że skoro z nim zerwałam, to on się zabije - wyłączał telefon, a ja się martwiałam, że faktycznie coś się stanie. Później okazało się, że po prostu pił z kolegami i dobrze się bawił. Nie byliśmy rok temu ze sobą (teoretycznie, bo praktycznie, niestety, rozmawialiśmy ze sobą spotykaliśmy się), a teraz, po roku, dowiedziałam się, że podrywał inne dziewczyny i nie byłoby w tym nic złego, gdyby jednocześnie nie mówił mi takich komplementów jakie prawił tamtym kobietom. Potrafił płakać i błagać o to, bym wróciła, a za chwilę podrywać inne, jakby miał 2 twarze, 2 osobowości. Jestem załamana. Nie dość, że chłopak, którego niestety kocham, tyle razy mnie zranił, to jeszcze ojciec - najchętniej nie wychodziłabym z domu, tylko plączę, nie mogę się uczyć, a sesja za pasem. Co powinnam zrobić? Proszę o pomoc, nie chce mi się już żyć, choć mam dopiero niecałe 20 lat.