Wydaje mi się, że jestem martwy... Pomocy!
Mam 23 lata i czuję się tym wszystkim przygnieciony, cały świat jest dla mnie szary. Cała przyjemność mojej egzystencji jest tak daleko ode mnie, tak daleko. Może to Wam się wydać to śmieszne. Już sam nie wiem, od jakiegoś 1,5 roku myślę, że nie żyję. To przyszło z dnia na dzień, ludzie prawe w ogóle ze mną nie rozmawiają, moja matka ciągle mnie ignoruje, mój ojciec pracuje w Irlandii i nie odpowiada na moje telefony. Sam zjadam posiłki, na studiach nikt ze mną nie rozmawia, siedzę sam w koncie. Jak muszę załatwić coś oficjalnego to wymieniam jak najmniej informacji, wszyscy zachowują się jakby byli zakłopotani moją obecnością, nie patrzą mi w oczy i chcą jak najszybciej ode mnie odejść. Zawsze jestem przygnębiony, każdy nowy dzień jest jakby pustką i ścianą szarej beznadziejności. Nie jestem pewien czy kiedykolwiek żyłem. To nie jest depresja, nie tu chodzi o co innego. Myślę, że jestem trupem, mam niską temperaturę, około 35 stopni, kiedyś jak jeszcze żyłem było normalnie - 36 stopni. Moja dziewczyna zerwała ze mną kilka miesięcy temu, mówiła, że jestem oschły i nie mam uczuć, kiedyś tak nie było. Nie potrafię się niczym zachwycić, słońce jest dla mnie smutne i nawet gry komputerowe są nudne. Myślałem o samobójstwie, ale czasami myślę, że już nie żyję. Może już się dawno temu zabiłem. Proszę Was o pomoc, błagam nie widzę żadnej nadziei, cały świat jest oddalony. Często patrzę na siebie z daleka, z boku, jakbym obserwował kogoś obcego. Mam szarą suchą cerę, w ogóle nie choruję! Jestem jakby w labiryncie beznadziejności. Błagam o jakąś pomoc!