Złe samopoczucie i stany lękowe po zapaleniu marihuany
Witam!
Mam 16 lat. Postaram się jak najlepiej opisać mój problem. Miesiąc temu zapaliliśmy z kolegami marihuanę. Robiłem to kilkukrotnie wcześniej, ale było normalnie, śmianie się itd. Ostatnim razem było tak samo, tylko trochę większa ilość. Efekt ten sam. Śmiechy itd. W pewnym momencie jednak jeden z kolegów źle się poczuł i wymiotował. Strasznie się przestraszyłem, a serce zaczęło mi bardzo mocno walić. Jakoś to dalej się działo, jemu przeszło, poszliśmy spać. Próbowałem zasnąć w namiocie, jednak nie mogłem. Wszystkim strasznie biły serca. Nie mogłem wysiedzieć w tym namiocie, wyszedłem na zewnątrz, łaziłem, serce strasznie waliło. W końcu jednak zasnąłem. Kolejny dzień był normalny, dopiero wieczorem naszedł mnie jakiś dziwny atak. Poszedłem do domu. Próbowałem zasnąć, miałem jakieś drgawki, chciałem gdzieś wyjść, uspokoić się. Jednak w końcu zasnąłem. Żaden kolejny dzień już nie był taki jak przed tym zdarzeniem. Nic mi już nie sprawiało przyjemności, nic mi się nie chciało, miałem okropne stany lękowe. Teraz te stany jakoś ustąpiły. Nie miałem żadnego "ataku" od 2-3 tygodni. Chociaż ok. 2 tygodnie temu jednej nocy strasznie mi się zasypiało, dziwne, straszne myśli itd. Chyba po prostu lęk. Potem było tak, że na nic nie miałem ochoty , nic mi się nie chciało i miałem straszne myśli. Dzień polegał jedynie na wyczekiwaniu do jego zakończenia. To była chyba depresja, trwało to lekko ponad tydzień. Straciłem apetyt i schudłem. Do tego lekka derealizacja. Opuściłem się w nauce. Powoli niektóre rzeczy zaczęły ustępować. Mam wrażenie, że z dnia na dzień trochę się polepszało. Boję się jednak, że dojdą mi jakieś nowe objawy albo nastąpi ogólne pogorszenie. Obecnie niemal wszystko jest w normie, mam jednak wrażenie lekkiej derealizacji. Mam ciągu dnia lepsze i gorsze okresy. Myślę, że zależą one w dużym stopniu od moich myśli. Wydaje mi się, że powoli odzyskuje zainteresowanie tym, co robiłem dawniej. Boję się, że nie będę już taki jak przed wydarzeniem z tamtego miesiąca. Byłem samodzielny, poukładany, pomocny. Byłem ogólnie szczęśliwy i zadowolony z życia, optymistycznie patrzyłem również w przyszłość. Mam problemy z pamięcią, ciężko powiedzieć mi co było wczoraj , a co przedwczoraj itd. Niemal codziennie czytam w Internecie o różnych chorobach psychicznych, czym się bardzo "nakręcam". To również chyba źle na mnie wpływa. Moja babcia choruje na schizofrenię, a mama na chorobę afektywną dwubiegunową. Nigdy jednak nie miałem z tym żadnego problemu. Rozumiałem sytuację i wspierałem mamę, dużo życia spędziłem u babci, u której teraz też mieszkam. Z mieszkaniem u babci nigdy nie było problemu, nigdy nie czułem się jakiś pokrzywdzony, całe życie mam świetny kontakt z mamą. Swoje dzieciństwo uważam za szczęśliwe i udane. Przyszłość widziałem w ten sposób, że skończę szkołę, może pójdę na studia, ogólnie usamodzielnię się dość szybko. Obiecałem sobie też, że zapewnie pomoc swojej mamie. Byłem pełen planów, szczególnie na wakacje. Teraz martwię się, co będę robił. Teraz przyszłość widzę już całkiem inaczej. Wszystkie wcześniejsze plany kompletnie zniknęły. Wszystko widzę w kontekście choroby, niepoukładanego życia, szpitale, problemy itp. Nie marzę już o założeniu w przyszłości rodziny. Nie wyobrażam sobie tego. Nie wiem co mam powiedzieć kolegom, gdy nie chcę iść na próbę (jestem gitarzystą, mam taki amatorski zespół), na jakąś imprezę, pojechać na kilka dni w wakacje na festiwal. Nie chcę, bo się boję. Boję się o swój stan psychiczny. Że tak naprawdę nie wiem co się może ze mną stać. Nie wyobrażam sobie swojego życia w kontekście choroby psychicznej. Teraz wiem, że moje życie i tak nie będzie takie samo, jak miesiąc temu. Ciągle myślę o tym, że jestem chory. Wyobrażam sobie czarne scenariusze, jak będzie wyglądać przyszłość. Wiem, że konkretne choroba może się zacząć nawet za kilka lat. Potęguje to świadomość o chorobie mojej mamy i babci. Nie potrafię już myśleć o niczym innym. Czasem chciałbym być kimś innym, kimkolwiek. Zazdroszczę swoim kolegom, że nie mają takich problemów jak ja. Nie myślą ciągle o tym, że mogą być psychicznie chorzy. Dodatkowo mam kilka pytań: Czy objawy które opisałem są wczesnymi objawami którejś z chorób? Czy psychiatra może powiedzieć mojej babci cokolwiek z naszej rozmowy? Czy na rozmowie mogę być sam? (Zastanawiam się nad odwiedzeniem psychiatry/psychologa). Czy mieszkanie z mamą może na mnie źle wpłynąć? Czy psychiatra może jakoś przekazać dalej wiadomość o tym, że paliłem marihuanę? Czy mogą być w jakiś sposób wyciągnięte tego konsekwencje? Czego powinienem unikać? (przeczytałem gdzieś, że źle na psychikę wpływają rozmowy o tematach religijnych itp.) Czy mój aktualny i poprzedni stan (ogólnie całe wydarzenie) zwiększa szansę na chorobę psychiczną w przyszłości? Sam już nie wiem, co mam dalej robić. Czuję, że całe życie mi się rozsypało.