Czy brak aktywności, nuda i mała ilość bodźców mogą wywołać stres i napięcie?

Czesio pisze się, że ludzie którzy maja zbyt dużo obowiązków, pracy, stresów dnia codziennego zapadają na depresję, nerwicę, maja różne objawy somatyczne. Chciałabym się dowiedzieć czy to nie jest przypadkiem tak, że to samo działa w drugą stronę? Czy człowiek który nagle przestaje mieć zajęcia, cele, którego aktywność z jakiegoś powodu jest obniżona łatwiej "nakręca się" i zwraca uwagę na swoje "głupie myśli" - no i ma dużo czasu żeby w nie wchodzić, analizować siebie itd. I generalnie źle się czuje... W moim życiu tak się złożyło, że przez dwa lata niczym konkretnym się nie zajmowałam. Na studiach nic się już nie działo, zajęcia odbywały się rzadko, pracowałam kilka godzin tygodniowo, ale nie było to nic porywającego... Dużo czasu zaczęłam spędzać w domu, często przy komputerze, nie miałam żadnych realnych, codziennych spraw i problemów wiec zaczęłam sobie je wymyślać. Miałam dużo czasu na rozmyślania, analizy, czytanie, nic innego się nie działo, więc to się stało głównym moim zajęciem. W mojej głowie pojawiały się głupie myśli (ze coś jest ze mną nie tak) więc w nie wchodziłam, myślałam, analizowałam. Miałam problemy z zasypianiem. Byłam rozdrażniona, czułam niepokój. Zauważyłam jednak, że gdy tylko coś zaczynało się dziać w moim życiu (gdy szukałam pracy lub gdy zerwał ze mną chłopak) wszystkie moje wyimaginowane problemy i obsesje nagle znikały. Uwaga skupiała się na tym co się dzieje. Gdy nic się nie działo, był spokój, rutyna w mojej głowie znów pojawiały się głupie myśli. Czy to co się ze mną dzieje można jakoś wytłumaczyć? Może jest to częste zjawisko, że ludzie, którzy np. idą na emeryturę, kobiety które nie podejmują pracy zawodowej - możne często takie osoby zaczynają mieć problemy emocjonalne i właściwie nie ma co się dziwić. Jestem z natury osobą towarzyską, lubiącą jak coś się dzieje ekstrawertyczką, lubię emocje. Czy to możliwe że sposób w jaki żyłam powodował, że źle się czułam? Czy jeśli zmienię swoje życie, poczuję się lepiej? Czy to jest chore, że nie lubię spokoju i rutyny? Czy są tacy ludzie? Czy to normalne? Kiedy jest spokój i nic się nie dzieje czuje się "chora" i wymyślam sobie problemy, byleby tylko czymś zając głowę i poczuć jakieś emocje.
ponad rok temu

Witam serdecznie.

Ludzie różnią się temperamentem. Część z nich ma niskie zapotrzebowanie na stymulację, wiodąc spokojny tryb życia. U innych osób ten próg jest ustawiony dość wysoko, co jest związane z ich dużą aktywnością. Osoby aktywne mogą odczuwać dyskomfort w sytuacji bezczynności, co prowokuje ich do poszukiwania zajęcia.

Może być jednak tak, że ciągła aktywność jest rodzajem strategii, która ma za zadanie odwrócenie uwagi od przeżywanych emocji: lęku, niepokoju, niepewności, smutku. Uważa się np., że osoby cierpiące na bulimię angażują sie w zachowania związane z odżywianiem aby odwrócić uwagę od przykrych emocji. Częstym problemem jest również uświadamianie sobie przeżywania tych emocji oraz ich rozróżnianie i nazywanie.

Praca nad tym problemem jest istotną częścią procesu zdrowienia. Trudno jest przypuszczać, czy może mieć Pani problemy tego typu na podstawie tak krótkiego opisu. Może się Pani jednak zastanowić, czy daje sobie prawo do przeżywania przykrych emocji i wyrażania ich.

Nie nazywa Pani swoich problemów "bałam się o siebie", "przeżywałam lęk" , lecz: "wymyślałam, że coś ze mną nie tak", "miałam głupie myśli". Nazywa się Pani ekstrawertyczką i pisze Pani, że lubi emocje - być może jednak daje sobie Pani prawo jedynie do emocji o pozytywnym znaczeniu, zaś tłumi przeżycia takie jak smutek, ból i lęk. To oczywiście jedynie hipotezy, jeśli ciekawi Panią to zagadnienie i chciałaby się Pani dowiedzieć więcej na ten temat - polecam wizytę u psychoterapeuty.

Serdecznie pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty