Czy jestem w depresji?
Nie widzę sensu istnienia. Od czasu do czasu miewałam takie stany sezonowe bądź przed miesiączką, ale szybko udawało mi się z nich wychodzić. Pocieszałam się tym, że to zawsze przecież przechodzi. Mam dobrych przyjaciół, rodzinę, studia, pracę, mam z kim jeździć na wakacje, jest też Bóg, ale od kilku tygodniu to nic mi nie daje. Środowisko zewnętrzne nie jest w stanie mnie zmotywować do życia. Nie mam problemów z koncentracją, zaburzeń snu czy zmniejszonego apetytu, nie czuję się nikim, ale nie widzę sensu pokonywania trudności dnia codziennego. Zdaję sobie sprawę, że jest znaczna grupa ludzi, która ma więcej powodów, by czuć się źle. Wyobraziłam sobie, że jadę samochodem z osobami, które umieją czerpać z życia radość, wszyscy oni giną w wypadku, ja wychodzę z tego bez szwanku.
Szukam rzeczy, które mogłyby mi pomóc, ale ku mojemu przerażeniu nie znajduję nic, chociaż na chwilę. Siedzę wśród przyjaciół w pubie i nagle, bez powodu, chce mi się płakać, bardzo chciałabym już odejść. Czym jestem podekscytowana, to tym, że panuje wirus świńskiej grypy, więc może zostało mi niewiele czasu. Czy to depresja? Czy mam odczekać tak jak zawsze? Czy mam zwrócić się do psychologa bądź psychiatry? Boję się, że rozmowa może nie pomóc. Mam się przed kim wygadać, jestem świadoma możliwości, jakie daje życie. Czy w moim przypadku pomoże lek przy lekkiej depresji, bez recepty?