Czy mam problem ze sobą?
Mam 16 lat, mój wskaźnik BMI wynosi ok. 21, na ogół noszę rozmiar M, więc wagę mam w normie, ale problem w tym, że wcale tak nie uważam. Kilka razy byłam na diecie, po czym nastąpił oczywiśice efekt jo-jo. Jeśli chodzi o diety, mam wsparcie mamy, która chciałaby mieć córkę-modelkę. Krytyka zaczyna się, gdy znów przybieram na wadze. Aktualnie zażywam tabletki (na receptę), które przynoszą efekty, bo w ciągu 3 mies. schudłam 8 kg. Problem w tym, że moje napady jedzenia nie zależą od uczucia głodu. Nie wymiotuję, choć nieraz próbowałam się do tego zmusić i nie potrafię tego robić. Czuję do siebie wstręt za to, co robię, bo codziennie ''od jutra'' kończę z jedzeniem. ''Jeszcze tylko dzisiaj się tak najem, po raz ostatni, więc zjem jak najwięcej wszytskiego, a od jutra już się głodzę''- takich myśli mam wiele.
Kiedy nawet głodówka wychodzi, to jeśli tylko zjem coś niezgodnie z planem, wściekam się i tracę już nad jedzeniem kontrolę, bo skoro zjadłam, to już mogę zjeść wszystko, co mam w domu. Tak jakby umysł mi się odłączał i jem, nie mogąc przestać. Wstyd mi, bo o jedzeniu i utracie wagi myślę praktycznie cały czas. To już jest tak oczywiste, jak mycie zębów. Są oczywiście dni, a nawet tygodnie, kiedy czuję się cudownie, bo chudnę w mgnieniu oka, ale dzieje się to za sprawą np. obecnie tabletek. Po jakimś czasie nadchodzi dzień jedzenia i usprawiedliwiam się, że skoro tyle schudłam, to nie zaszkodzi mały wyskok, który ma być jednodniowy, a trwa nawet 3 dni. Nie brakuje mi ruchu, więc wydaje mi się, że dlatego mam wagę w normie. Nie mam siły już żyć według schematu odchudzania, a później jedzenia na umór przez 30 min., rujnującego moją tygodniową pracę.
Ta sytuacja trwa już od długiego czasu, lecz od kilku miesięcy zaczęłam nałogowo oglądać zdjęcia aktorek i modelek w internecie, co zabiera mi tak dużo czasu, że nie zawsze starcza mi na naukę. Nie oznacza to oczywiście, że zaniedbuję naukę, bo przyszłość mam zarówno zaplanowaną przez rodziców, jak i przez siebie automatycznie. Czasami, kiedy mam kryzys z jedzeniem, wali się już wszystko, i wtedy tylko wydaje mi się, że medycyna jest marzeniem rodziców, a nie moim. Mam całą masę kompleksów, ale wstydzę się również tego, co robię i o czym myślę. Jestem tu anonimowa, dlatego po raz pierwszy napiszę to.
Moim największym marzeniem jest anoreksja. Nie wyobrażam sobie za kogo musi uznać mnie odbiorca, czytając moją wypowiedź... Mam duży zasób wiedzy na temat anoreksji i bulimii, i zdaję sobie sprawę, jaką skrajnością są te choroby. Od pewnego czasu męczy mnie pytanie, czy choruję na bulimię, czy po prostu wmawiam problem sama sobie. Brałam pod uwagę drugi typ tej choroby, bo choć wiele razy próbowałam, to nie potrafię zwrócić pożywienia, a oczywiście bardzo bym chciała. Chorobą jest na pewno moje myślenie... wolałabym być poważnie chora na anoreksję czy bulimię i być chuda jak patyk. Jest to pierwszy raz, kiedy napisałam coś takiego i na pewno nigdy nie powiedziałabym tego na głos.
Nie rozumiem sama siebie, bo przecież nie wszystkie aktorki to wytwór photoshopa, i wiem doskonale że nie ma ludzi idealnych, a jednak nie potrafię przeżyć dnia bez marzenia o sylwetce rozmiaru XS. Obwiniam siebie, bo wydaje mi się, że gdybym tylko trochę bardziej się starała, to osiągnęłabym idealną wizję swojej osoby. Wszystko przecież w mojej osobie jest w porządku, mam nadzieję, że nie będzie narcyzmem, jeśli powiem, że moja uroda nie jest przeciętna... Aczkolwiek nienawidzę się i brzydzę się sobą za to, że nie potrafię schudnąć bez efektu jo-jo i w każdej chwili mojego życia jestem gotowa zjeść wszystko, co możliwe, zagryzając słodkie słonym, a później obiecać sobie, że skończę z tym od jutra i jeść dalej. Nienawidzę też w sobie braku silnej woli i tego, że mój humor ściśle zależy od tego, co zjadłam i obecności wyrzutów sumienia i gniewu po każdym zjedzonym posiłku. Czasami udaje mi się głodować cały dzień i nagle dzieje się coś, czego nie potrafię opanować, wściekając się na siebie... np. o godzinie 22.00 zaczynam odłączać się od świata i jeść jak maszyna... Przepraszam, że tyle napisałam, ale proszę, bardzo proszę mi pomóc...