Czy odejść od partnera na dobre?

Zostać, czy odejść na dobre? Dzień dobry. Chciałabym odnieść się do swojego związku ( z przerwami), który trwał 2 lata. W tym czasie, było wiele burzliwych rozstań i pięknych powrotów. Związek od początku był intensywny, emocjonalny. Na początku mój partner, gdy się kłóciliśmy "karał" mnie milczeniem i wymuszał na mnie przepraszanie go. Trwało to około 6 miesięcy, aż do pierwszego rozstania. Po 2 miesiącach wrócilismy do sobie, aby przeżyć jeszcze większy horror - przemocy i manipulowania emocjonalnego (partner mieszał u mnie, był bez pracy, ja pracowałam bardzo ciężko). Kłóciliśmy się cały czas, zaczęło dochodzić do głośnych awantur i niestety przepychanek i szarpania. Partner rzucał oszczerstwami, wyzywał od najgorszych. W rezultacie stwierdzony u mnie syndrom stresu pourazowego i leczę się do dzisiaj terapeutycznie. Partner w trakcie mojego leczenia, potrafił powiedzieć mi, że jestem popieprzona i, że ma gdzieś moją chorobę. Wybaczałam i powrót nastąpił po miesiącu. Na kilka tygodni, aż do wielkiej kłotni, w trakcie której popchnął mnie i miałam zbity nadgarstek. Od tego czasu przez dwa miesiące poświęciłam się terapii, jednak nie potrafiliśmy przestać się kontaktować ze sobą. Gdy zaczęłam się lepiej czuć, wróciłam do niego ponownie. Na miesiąc, tzw. miodowy, który był idealny. Myślałam, że nastąpiła w nim zmiana, że nauczyłam go rozwiązywać spory i rozmawiać. Tłumaczylam, że kłótnie są normalne w związku i trzeba je na bieżąco przedyskutować i znajdować rozwiązanie. Sprzeczaliśmy się, ale udawało się nam rozwiązać sporne kwestie. Aż do przedwczoraj, kiedy nagle po miesiącu usłyszałam od niego, ile przede mną ukrywał swoich emocji. Zaczął traktować mnie szorstko i odpychająco. Odrzucał moje połączenia, nie odpisywał na wiadomości. Pojechałam do niego w celu pojednania się. Przepraszałam po kilkadziesiąt razy, bezskutecznie. Po kilku godzinach doszło do szarpaniny, przepychanek. Partner popchnął mnie tak mocno, że upadłam na kostkę, którą mam stłuczoną. Siniaki na ramionach i piersi. Nigdy mnie nie uderzył, ale bardzo często odpychał od siebie. Kazał mi kilkakrotnie "wypierdalać" oraz wyzywał mnie od "suk" mówiąc, że jego zachowanie jest konsekwencją mojego i, że to ja wszystko zniszczyłam. Zdaję sobie sprawę z własnej naiwności. Z jednej strony chciałabym umieć odejść od tego partnera, ale z drugiej boję się bycia samej. Pielęgnuję w swojej pamięci bardzo dobre momenty, w których partner był wspierający i wyrozumiały. Był to mój pierwszy partner życiowy i seksualny. Co więcej, ma on syndrom DDA, nie udał się nigdy na terapię i przypuszczam, że to też może mieć wpływ na nasze relacje, że nie potrafi wybaczać i pierwszy przepraszać, ani wychodzić z sytuacji konfliktowych. Dziękuję za wszelkie słowa i pomoc.
KOBIETA, 31 LAT ponad rok temu

Witam
Opisana relacja jest oparta na przemocy, lęku i dominacji. Nie ma w tym partnerstwa.
Proponuję zgłosić się na terapię par , aby wspólnie przyjrzeć się swoim lękom, zrozumieć swoje mechanizmy zachowania się w tej relacji i podjąć próbę jej uporządkowania.
Pozdrawiam
Anna Szyda

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty