Czy tylko próba zwrócenia na siebie uwagi, czy to już problem natury psychicznej?

Mam 19 lat. Za sobą 2 wizyty w szpitalu, w tym jedna była zamierzoną, lecz nieudaną próbą samobójczą po spożyciu alkoholu. Mój problem jest dość dziwny. Od ponad roku nękają mnie myśli samobójcze. Na trzeźwo udaje mi się jakoś funkcjonować, dużo pracuję, chodzę do szkoły, staram się spotykać z ludźmi (chociaż wcale nie czuję takiej potrzeby - robię to raczej w ramach zabicia czasu). Niestety nadal czuję, że zmierzam donikąd i że nic nie wynika z tego, że chodzę do pracy czy do szkoły - nie czuję się lepiej, nie rozwijam się, nie spełniam w żaden sposób. Wszystkimi tymi zajęciami staram się tylko zabić czas i myśli, które krążą mi po głowie.

Do niedawna czułam się całkiem szczęśliwa. Wolny czas zabijałam ciągłymi imprezami i spotkaniami z ludźmi. Pomógł mi kierunek wybranych studiów, który również mi się spodobał. Niestety od paru ostatnich imprez zauważyłam negatywną zmianę. Powróciły myśli samobójcze po alkoholu. Na trzeźwo jest to tylko stan przygnębienia, refleksji nad własnym życiem, lecz po alkoholu nabiera to wszystko absurdalnego znaczenia. Zaczynam wszystko widzieć w czarnych kolorach, a życie traci sens. Zamiast bawić się w klubie stoję, przyglądam się ludziom i zastanawiam się, z której barierki będzie łatwiej skoczyć, zaczęłam też wychodzić z imprez (choć jak do tej pory zostawałam zawsze na noc, szłam spać itp.) nad ranem. Potrafię wyjść o 3 w nocy i do 7 rano chodzić po mieście. Ostatnim razem wracałam tramwajem i zastanawiałam się czy jest otwarta na moim osiedlu jakaś nocna apteka.

Odpowiedź wydaje się pozornie prosta: NIE PIĆ i nie myśleć. Jednak nie jest to takie proste w moim wypadku. Otoczenie często zmusza mnie do wypicia alkoholu (nie dosłownie), prościej mówiąc: większość moich znajomych spędza wolny czas imprezując, więc robię to i ja, bo do tej pory myślałam, że to dobry sposób na oderwanie się od ciągłego myślenia i całej tej codziennej rutyny. Niestety ten rodzaj terapii nagle przestaje działać, a ja znowu popadam w obłęd, który zaczyna wkraczać w moje życie codzienne odbijając się tym samym na mojej pracy, szkole, kontaktach z innymi ludźmi (albo raczej ich brakiem) co prowadzi do jeszcze większego przygnębienia, nudy i rozmyślań nad brakiem sensu w tym wszystkim. Czekam i zastanawiam się tylko kiedy myśli samobójcze wejdą mi na głowę w życiu codziennym do tego stopnia iż zacznę podejmować działania destrukcyjne. Piszę to i zastanawiam się czy to tylko co jesienno-zimowa depresja, czy tylko próba zwrócenia na siebie uwagi i może wmawiam sobie to wszystko po raz kolejny, żeby się jakoś usprawiedliwić, czy to już problem natury psychicznej. Proszę o pomoc.

KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu

Witam!

Od dłuższego czasu działa Pani autodestrukcyjnie. Alkohol i imprezy oraz zajmowanie się czymkolwiek, nie rozwiązują Pani problemów. Mogą je zagłuszać, ale problemy nadal są i wracają do Pani.

W takim wypadku należałoby rozpocząć psychoterapię. Wewnętrzne trudności są do pokonania. W trakcie psychoterapii ma Pani możliwość rozwiązania psychicznych problemów i konfliktów. Myśli samobójcze zwykle związane są z większymi problemami, niż jesienne obniżenie nastroju. Tym bardziej, że była Pani dwukrotnie w szpitalu, uważam, że warto rozpocząć spotkania ze specjalistą jak najszybciej.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty