Dlaczego odczuwam to szarpanie w sercu?
Dzień dobry, w lipcu tego roku obudziłam się z dziwnym uczuciem w klatce piersiowej, dławieniem i szarpaniem serca. Po kilki dniach postanowiłam pójść do lekarza. EKG wykazało ektopowe skurcze. Dostałam propranolol i skierowanie do kardiologa. Holter wykazał prawie 10 tys skurczy komorowych. Lekarz zlecił brać sotahexal 80 mg rano i wieczorem. W międzyczasie dodatkowy holter (na lekach) wykazał, że tych uderzeń jest niecały tysiąc. L już przez teleporadę przepisał mi te same leki na trzy miesiące i kazał brać dalej. Z uwagi na to, że w czerwcu miałam drugą dawkę Moderny założył, że to po niej dostałam tej arytmii. Nigdy wcześniej nie miałam najmniejszych problemów z sercem. Zrobiłam prywatnie ECHO nie wykazało żadnych mankamentów. Aktualnie jestem w trakcie przeprowadzki i poszłam do innego kardiologa w nowym mieście. On stwierdził, że odchodziłby od leków i zobaczył co się będzie działo. Nie rozumiem - jeden karze brać leki, a drugi twierdzi, że to duża dawka i on by odchodził? Obu lekarzom zaznaczałam, że pogarsza mi się (na lekach) po posiłku, nawet niespecjalnie obfitym. Bez leków objawy mam nieprzerwanie (przynajmniej miałam). Co mogę dodać - jestem szczupła, wysportowana, nie mam żadnych innych niepokojących objawów. Tarczyca i morfologia wzorowa. Nie palę, nie biorę innych leków (poza sotahexalem i anty), piję okazyjnie wino (1-2 razy w miesiącu maks). Robiłam z ciekawości ostatnio badania na kortyzol rano wynik był ponad 1000, ale to pewnie też bez znaczenia. Kawę niestety zdarza mi się pić, bo często jestem w długiej trasie i przysypiam. Czasami po niej się pogarsza, czasami nie. Nikt mi nie jest w stanie powiedzieć skąd to się wzięło, czy to rzeczywiście szczepionka, czy powinnam się doszczepić 3 dawką? Czy lepiej się wstrzymać. Czy rzeczywiście powinnam odkładać leki czy brać dalej? Czy może jest coś na co powinnam zwrócić uwagę/zbadać? Jakiekolwiek rady. Czy już do końca życia będę musiała się z tym męczyć?
