Długotrwałe przygnębienie - nerwica czy depresja?
Witam. Mam 18 lat, ale z trudem przychodzi mi dalsze życie. Straciłam sens istnienia kilka lat temu i od tamtej pory jedynym moim uczuciem jest przygnębienie. Nie widzę już niczego pozytywnego, nie wierzę w siebie i sobie nie ufam. Straciłam nadzieję na jakąś "normalną" przyszłość. Niska samoocena jest u mnie na porządku dziennym. Mam zaburzenia snu - tzn. do tygodnia mogę nie spać dobę w dobę, później śpię po 5-6 godzin. Nie lubię wychodzić z domu, ale muszę jakoś funkcjonować, by zdać chociaż maturę. Mam za sobą dwie próby samobójcze. Czasami widzę wszędzie otaczające mnie koszmarne twarze, słyszę głosy. Codziennie myślę o samobójstwie, jestem nadwrażliwa. Zarzucam sobie, że ciągle udaję przed rodzicami, znajomymi, że wszystko jest w najlepszym porządku. Agresję wyładowuję na sobie, za każde niepowodzenie, kłótnię rodziców (bo myślę, że to przeze mnie), samookaleczeniem. Nie potrafię cieszyć się z pozytywnych chwil. Najchętniej skończyłabym ze sobą teraz, w tym momencie. Ale wiem, że nie mogę, że muszę na razie żyć. Błagam pomóżcie, poradźcie coś. Ja już jestem wycieńczona. Chcę się poddać.