Czy ja popadam w depresję?
Dzień dobry, zastanawiam się, czy nie popadłam w depresję. W 2008 roku rozwiodłam się i wyprowadziłam się z dziećmi. Związałam się z innym mężczyzną, stworzyliśmy rodzinę, dzieci go zaakceptowały, młodszy zaakceptował go jako tatę. Po roku, wówczas jeszcze partner (obecnie mąż) zachorował na nowotwór, początkowo przeżyłam szok, grunt ugiął mi się pod nogami, szybko jednak wytarłam łzy, wiedziałam że muszę być silna dla niego. Jeździłam z nim na każdą chemię, na każde naświetlanie (30 dni), na każdą wizytę. Czytałam dużo o nowotworach, te złe informacje zachowywałam dla siebie, te dobre przekazywałam jemu. Tłumaczyłam, wpajałam że będzie dobrze. I wszystko dobrze się skończyło. Już trzy lata po chorobie. Po roku chyba zaczęły mi puszczać nerwy, stałam się wybuchowa, tzn. płaczem, wszystko mnie irytowało, byle drobiazg to płacz, wyolbrzymianie, stan ten trwa cały czas. Zaczęłam szukać zmian hormonalnych (jestem w trakcie badań, pierwsze nic nie wykazały, robię kolejne zlecone przez endokrynologa - dla pewności). Przez to wszystko, mimo że kocham męża przestałam z nim współżyć. Przytyłam, mam nadwagę, nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Czuję się gruba, brzydka. Wściekam się, gdy jakiś ciuch uwidacznia moje krągłości. Czuję się beznadziejna, cokolwiek mąż mi zwróci uwagę to mam wrażenie, że ma mnie za nic, a on tłumaczy, że wyolbrzymiam wszystko. Odsunęłam się od niego. Mam myśli samobójcze, tzn. wydaje mi się, że nie mam po co żyć, nie miałabym odwagi coś sobie zrobić, ale... Na dodatek rok temu mój tato, do którego - tak mi się wydaję - mam podobny charakter, powiesił się i ja go znalazłam. Też powtarzał, że ma dość życia i to zrobił. Strasznie to przeżyłam. Czasami straszę męża, że zrobię to co mój ojciec i boję się własnych słów. Mam dzieci i wiem, że tego nie mogę im zrobić, ale boję się własnych myśli i siebie. Co będzie, gdy będę miała 60 lat, jak mój ojciec (teraz mam 40). Sama siebie nie poznaję.