Fobia społeczna czy depresja?
Na przełomie dwóch lat drastycznie się zmieniłam. To śmieszne, wiem. Mam 12 lat, jednak nie potrafię cieszyć się życiem. Dla mnie ono nie ma wartości, w niczym nie widzę sensu. Izoluję się od ludzi. Jeśli wyjście z domu nie jest koniecznością to po prostu nie wychodzę. Szkoła. Dla mnie to tortura. Nienawidzę tych ludzi, nienawidzę z nimi przebywać. Sądzę, że w jakiś sposób się od nich różnię. Że mam trochę więcej oleju w głowie niż moi rówieśnicy. Tak, ludzie również są dla mnie niczym. Liczę się tylko ja, choć w moim wyobrażeniu sama jestem nikim dla siebie niczym. Moje myśli są pełne sprzeczności, bo jednocześnie mam bardzo wysoką samoocenę. Zawsze byłam cicha, spokojna, małomówna, przez co trudno było mi się z kimś głębiej zapoznać, jednak w jakiś sposób udawało mi się ich mieć. Sama nie wiem jak. Teraz nieśmiałość zniknęła, nie boję się podejść, porozmawiać. Sama nie chcę tego robić. Wolę być sama, czuję się fatalnie pośród ludzi. Gdy wracam ze szkoły zamykam się w czterech ścianach. Rodzice oczywiście zauważyli moją zmianę. Co z tego jeśli nic w tym kierunku nie robią? Matka posądza muzykę. Ostatnimi czasy słucham głównie depressive black metalu, głównie przez moje samopoczucie oraz punkrocka. Czy muzyka może mieć na to wpływ? Metal, rock, j-rock, ska, folk, reagge to gatunki, których słucham. A ja nie widzę przyczyny. Często sugeruję rodzicom, że chcę iść do psychologa. W odpowiedzi słyszę, dwunastoletnie dziecko do psychologa?!Ciebie na prawdę kiedyś zamkną w szpitalu psychiatrycznym! Mam depresję, fobię społeczną, czy coś innego?