Jak leczyć swoją impulsywność i nerwowość?
Witam. Od dłuższego czasu mam mocne problemy sama ze sobą i totalnie wariuje. Czuję się jak na rollercoasterze, który nie potrafi się zatrzymać i choć na chwilę unormować.
Opiszę, więc co mi jest. Zauważyłam, że od jakiegoś czasu bardzo mocno odsuwam się od moich przyjaciół, jednocześnie panicznie bojąc się tego, że ich stracę. Kiedyś byłam osobą bardzo otwartą, lubiłam spotykać się ze znajomymi, spędzać z nimi cały wolny czas. Natomiast teraz jestem mocno zamknięta w sobie, stale przekładam i odwołuje spotkania. Moich znajomych bardzo to denerwuje, kiedy któryś z nich mówi mi, że niestety ta znajomość nie ma sensu, ponieważ bardzo się od niego\niej oddalam, wręcz panikuje. Boję się samotności, jednocześnie sama się o to proszę. Warto też zaznaczyć, że jestem bardzo zazdrosna o moich przyjaciół i chce mieć ich tylko dla siebie.. Mam właściwie tylko jedną przyjaciółkę, z którą cały czas chce spędzać, niekiedy mam wrażenie, że za bardzo ją osaczam. Codziennie się widujemy i jestem bardzo zazdrosna, kiedy ma spotkać się z kimś innym. Czy to ze swoim facetem, czy z koleżanką. Kolejny problem- bezsenność. Biorę tabletki ziołowe na sen, przestrzegam higieny snu, ale to wciąż nie znika. Udałam się z tym problemem do lekarza rodzinnego- powiedział, że nie mam 100 lat, żeby przepisywała mi tabletki na sen. Stałam się również bardzo impulsywna i nerwowa. Robię wszystko pod wpływem impulsu i bardzo szybko potrafię się zdenerwować, ale równie szybko to znika. Męczy mnie moja chwiejność emocjonalna, np. raz uważam, że jestem w swoim facecie totalnie zakochana, a drugiego dnia uważam, że to nie ma sensu. Wszystkie moje związki były bardzo burzliwe. I to z mojej winy, ponieważ tak jak napisałam powyżej, raz byłam bardzo zakochana w swoim facecie, mówiłam mu cały dzien same miłe słowa, a następnego ranka czułam, ze go nie kocham, mówiłam mu, ze to nie ma sensu itd. Natomiast kiedy to facet chciał zakonczyć związek, czułam, że sobie z tym nie poradzę. Sama odrzucam ciągle innych od siebie, obrażam się, kłócę, a kiedy to druga osoba chce mnie odrzucić to wpadam w panikę. Przeraża mnie również nieustające poczucie pustki. Powoli czuję, że nic mnie już tutaj nie trzyma, często mam myśli samobójcze. Niekiedy byłam w takich silnych stanach, kiedy sądziłam, że będzie o wiele lepiej, kiedy mnie tutaj nie będzie i byłam o krok od śmierci. Totalnie nie radzę sobie z tą chwiejnością i pustką. Nie potrafię zbudować trwałego związku i zdrowiej przyjaźni. Wszystko robię impulsywnie, typu coś mnie zainspiruje i od razu muszę to zrobić bez przemyślenia konsekwencji, ale też szybko ta rzecz potrafi mnie znudzić. Jestem też niesamowicie wrażliwa. Boli mnie krzywda innych, mam dużo empatii i bardzo łatwo jest mnie zranić. Nie jestem odporna na jakąkolwiek krytyke. Warto zaznaczyć, że bardzo często uciekam w alkohol, ponieważ tylko wtedy czuję, że jest tak jak powinno być. Czuję wtedy miłość, wszystko wydaje się takie stabilne..
A jeśli chodzi o moje dziecinstwo... Bo wiem, że wiele zaburzen się z tym łączy. Nigdy w życiu nie usłyszałam słowa Kocham Cię od mamy, dlatego też bardzo jest mi trudno w związku wypowiedzieć te słowa. Ojca straciłam gdy miałam 11 lat. Mama jest uzależniona od alkoholu. Często stosowała przemoc. Najbardziej w pamięć zapadła mi jedna sytuacja, kiedy miałam 15 lat, wzięłam tableta siostry. Ona poskarżyła się matce, która była już totalnie pijana. Podbiegła do mnie od tyłu i zaczęła mnie kopać w brzuch, do tego stopnia, że nie dałam rady oddychać. Odkąd pamiętam byłam wyzywana od najgorszych, słyszałam tylko, że nigdy w życiu sobie nie poradzę, nic nie osiągnę. I tak nieustannie, każdego dnia. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, ponieważ się wstydziłam. Zawsze udawałam przed każdym, że mam super stosunki z matką. Boli mnie też od zawsze to, że moja siostra jest przez wszystkich idealizowana, jest taka cudowna, a na mnie od zawsze wylewała się fala krytyki, zrobię mały błąd i od razu słyszę słowa "niewypał rodziny"
także w zasadzie to by było raczej wszystko