Jak nie zmarnować sobie życia?
Mam 20 lat. Jestem studentką dziennikarstwa. 2 razy miałam już depresję (w 3 gimnazjum oraz w klasie maturalnej). Po raz pierwszy nie wiedziałam jeszcze, co to takiego. W klasie maturalnej, jako przewodnicząca klasy miałam na głowie mnóstwo obowiązków, związanych z organizacją studniówki. Zaczęłam być nerwowa, nie potrafiłam ubierać w słowa tego, co czuję. Przestałam się interesować czymkolwiek. Nie miałam siły przygotowywać się do matury. Wiedziałam, że jeśli się nie będę uczyła, nie zdam jej i nie zrealizuję swoich marzeń o studiach. Moim priorytetem zawsze było wykształcenie. Stałam się płaczliwa, potem była ta straszliwa obojętność i bezsilność, chciałam się uczyć, ale nie mogłam. Przestałam dbać o siebie, aż w końcu nie miałam siły wstawać z łóżka. Nie docierało do mnie, co mówią inni. Około miesiąca przeleżałam, nie wychodząc z domu, nic nie robiąc. Stwierdziłam, że skoro nic nie czuję, nic mnie nie interesuje, to życie nie ma sensu. Doszło nawet do próby samobójczej. 5 miesięcy piekła, beznadziei i bezsilności. Teraz jestem studentką, w październiku zaczęły się problemy z koncentracją. Byłam pewna, że to przejściowe. Potem płaczliwość, drażliwość, uczucie tego, iż jestem gorsza. Byłam u psychiatry, mam leki, ale też zaległości w nauce. Sesja się zbliża, nie wiem, jak mój organizm zareaguje na antydepresanty, a trzeba nadrabiać zaległości. Jednak jak się uczyć, skoro ma się problemy z wyjściem do ludzi? Rok temu byłam jedną z najlepszych studentek. Jak będę wyglądała w oczach ćwiczeniowców, gdy pokażę im zwolnienie, co prawda lekarskie, ale od psychiatry? Czy lepiej udawać, że nie chodziło się na zajęcia z lenistwa? Czy osoba, która bierze antydepresanty może mieć później z tego powodu zakaz pracy w zawodzie, np. jako nauczyciel?