Jak otworzyć się na związek?

Mam 29 lat, jestem singlem, prawiczkiem, nigdy nie miałem dziewczyny, na randce byłem tylko raz, nigdy się nie całowałem, nie trzymałem za rękę itd. Jestem samotny, bez przyjaciół, mam kilku kolegów (spotykamy się sporadycznie), jestem wycofany zwłaszcza w stosunku do kobiet. Chciałbym mieć przyjaciół, dziewczynę, po jakimś czasie rodzinę, ale bardzo boję się związać, boję się dziewczyn, boję się romantyczności i seksu. Teoretycznie nie powinienem mieć takich zahamowań, bo mam swoje mocne strony, które powinny przyciągać uwagę kobiet: przystojny, wysportowany, elokwentny, wrażliwy, ambitny, z poczuciem humoru, utalentowany, z pasjami. Mam też oczywiście słabe strony: zahamowany, długo się otwieram, słabo radzę sobie z finansami i pracą, mam dość puste, jednostajne życie, jestem bojaźliwy, a regularny wysiłek i konsekwentne działanie sprawiają mi opór, trochę egocentryczny, żyjący we własnym świecie, trochę zagubiony. Byłem hospitalizowany pół roku w klinice nerwic, łącznie w terapiach różnorakich chyba z 5 lat spędziłem, najdłuższa terapia, którą niedawno przerwałem z powodu braku namacalnych efektów trwała prawie 3 lata. Jestem teraz w innej terapii, ale z powodów finansowych na razie spotykamy się co 2 tyg (przez co nie mogę się podzielić z terapeutką wszystkimi moimi problemami a terapia ma wolny przebieg). Jestem od niedawna pod opieką psychiatry, zacząłem brać ssri. Staram się. Od dłuższego czasu mindfulness - który skutecznie sabotuję swoją nieregularnością i przerwami w praktyce. Pracuję trochę nad mową ciała. Czytam ostatnio więcej mądrych książek psychologicznych. Jestem w terapiach, u psychiatry. Starałem się też otwierać na ludzi. Ostatnią moją relację z pewną dziewczyną, na której mi bardzo zależało urwałem (i miałem przez wiele miesięcy, kiedy ze mną pracowała również wrażenie, że jej na mnie bardzo zależy), bo mnie wywalono z pracy. Nie stać mnie było na jasne zasygnalizowanie, że pragnę kontynuować z nią znajomość. Ostatniego dnia pracy miałem wrażenie, że ona mnie odrzuca i ma gdzieś to, że jestem ostatni dzień, ale tak się prawdopodobnie nie stało (piszę prawdopodobnie, bo tego nie wiem). Może jej "mam gdzieś" wypływało z tego, że ja sprawiałem wrażenie, że mam gdzieś, że się rozstajemy, tym że nie zasygnalizowałem dość jasno tego, co chciałbym zrobić dalej z naszą relacją. Relacja się urwała. Od miesięcy nie mamy z sobą kontaktu. Bardzo mnie męczy mój problem. Poprzednie relacje z dziewczynami w których się zakochiwałem, z wzajemnością, były podobne, byłem jeszcze bardziej skryty z moimi intencjami, i zależało mi, żeby do niczego nie dochodziło, żeby stawiać granicę i tamę, głębszej znajomości. Nie wiem jednak dlaczego, bo przecież nie miałem negatywnych doświadczeń w związkach (winne są więc dzieciństwo i geny). Efekt jest taki, że jestem fajnym facetem, który nie posmakował nawet namiastki radości, wypływającej ze spełnionej miłości i bardzo, bardzo mi to doskwiera. Nie wiem co z tym zrobić. A może troszeczkę wiem? - ale mimo wszystko, mocno boję się o swoją przyszłość, że moje starania, prace, terapie, będą szły strasznie powoli i że to może się ostatecznie nie udać. Pozdrawiam.
MĘŻCZYZNA, 29 LAT ponad rok temu

Dzień dobry. W zasadzie nie zadał Pan pytania, Pańska wypowiedź wygląda jak chęć podzielenia się z innymi swoim problemem. Ja Panu współczuję, ale najwyraźniej panicznie boi się Pan więzi i bliskości, a także unika Pan wszelkich trudnych emocjonalnie sytuacji. Więc radzenie sobie z trudnymi uczuciami to jeden z głównych Pana problemów. Chodzi Pan na terapię, do psychiatry i jeszcze miał Pan potrzebę poruszenia swojego tematu tutaj. Proszę zadać sobie pytanie: po co to robię, czego szukam, potrzebuję, jaką korzyść chcę odnieść? Z pewnością na terapii zajmuje się Pan szukaniem przyczyny swojego lęku przed więzią z drugim człowiekiem. Z tego, co Pan pisze, dotyczy to kobiet i mężczyzn. Czy w dzieciństwie doświadczył Pan jakiejś wczesnej straty, a może ktoś bliski doświadczył. Może matka, a może babcia, dziadek? Proszę szukać w historii swojej i rodziny dramatycznych strat, rozstań, zdrad. Takie sytuacje czasem drzemią w podświadomości i wywołują nieświadomy lęk, który bardzo mocno wpływa na nasze zachowanie. Oczywiście mogą być też inne przyczyny unikania bliskości, takie jak np. lęk przed odrzuceniem. Czasem bywa tak, że nie jesteśmy nawet odrobinę świadomi, że w dzieciństwie ktoś nas odrzucił, albo jakąś ważną część nas, gdyż dzieje się to na ukrytym, nieoczywistym i nie wyrażanym wprost poziomie. Pozostawiam to Panu do przemyślenia i życzę powodzenia. Katarzyna Kapral

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty