Jak otworzyć się na nowy związek?

Proszę o opinię. Rok temu dostałam kosza i bardzo to przeżyłam.Zamknęłam się w sobie, na świat, na znajomych. Byłam wampirem energet. Walczyłam ze sobą przez rok. Rodzice i przyjaciele pomagali mi jak mogli. Chciałam zerwać kontakty ze środowiskiem, miałam jakieś zrywy emocjonalne- niby dużo robiłam, a wieczorami i tak płakałam z samotności. Wiem, że jestem wartościową osobą, niby wiem czego chcę, ale ciągle szukam szczęścia. Mam wiele planów, ale coś mnie blokuje i nie mogę się znowu otworzyć.
KOBIETA, 23 LAT ponad rok temu

Witam serdecznie,

To co działo się z Panią po rozstaniu wygląda na reakcję adaptacyjną - kiedy w naszym życiu coś gwałtownie się zmienia, spotyka nas bardzo stresująca sytuacja, taka jak np. rozstanie czy rozwód, potrzeba czasu, aby przystosować się do nowych okoliczności. Po kilku miesiącach objawy – takie jak izolowanie się, obniżony nastrój, przygnębienie czy trudności z wykonywaniem codziennych zadań - powinny mijać. Jeśli u Pani się utrzymują warto przyjrzeć się temu bliżej. Trudno to zrobić na podstawie kilku napisanych przez Panią zdań. Być może jak prawie każdy z nas – co sugeruje Jeffrey Young, amerykański psycholog – odtwarza Pani jakiś negatywny schemat pochodzący z dzieciństwa. To on może być przyczyną tego, że trudno Pani cieszyć się życiem, stworzyć udany związek, osiągać sukcesy.

W dzieciństwie schematy pomagają nam przetrwać, ale przeniesione nieświadomie w dorosłe sprawiają, że czujemy się nieszczęśliwi. W gabinecie spotykam się z tym na co dzień. Pamiętam młoda kobietę, której nie układało się w relacjach z mężczyznami. Każdy z ich ją zostawiał. Ostatni związek trwał dłużej, a im dłużej trwał, tym bardziej ona robiła się niespokojna – sprawdzała sms-y, kontrolowała, robiła awantury, że za późno wraca. I wreszcie on tego nie wytrzymał i też odszedł. Podczas terapii odkryła, że odtwarza pochodzący z dzieciństwa schemat Porzucenia – rodzice wyjechali do pracy za granicę, a ona została w Polsce z dziadkami. Czuła się przez nich zostawiona i od tej pory już w każdym bliskim związku oczekiwała właśnie tego.
Więcej na ten temat przeczyta Pani na moim blogu:
http://martadziekanowska.wordpress.com/2014/09/09/84/#more-84

Sugeruję zastanowić się, jak w ogóle wyglądają Pani związki. Może odpowiedź znajdzie Pani w przeszłości, bo w ogromnym stopniu na sposób tworzenia związków wpłynęły Pani najwcześniejsze więzi – te z rodzicami.
Więcej na ten temat tutaj:

http://martadziekanowska.wordpress.com/2014/11/01/poznaj-sposob-w-jaki-tworzysz-milosne-zwiazki/#more-223


A jeśli zdecyduje się Pani poszukać odpowiedzi pod okiem wykwalifikowanego terapeuty, tutaj znajdzie Pani rady, jak znaleźć tego właściwego, któremu będzie mogła Pani zaufać:
http://martadziekanowska.wordpress.com/2014/09/29/76/

Pozdrawiam serdecznie,
Marta Dziekanowska

0

W sytuacji, gdy człowiekowi jest źle - przez rok!!! - nie może szukać szczęścia! Musi szukać pomocy specjalisty. Nie czekaj dłużej, idź do psychologa. Jest Ci potrzebna terapia - wsparcie - pomoc w odszukaniu tej drogi do szczęścia. Na szczęście, jeszcze uważasz, że jesteś wartościową osobą - nie zmarnuj tego. Musicie z terapeuta przeanalizować przyczyny rozstania (odrzucenia) te po jego stronie, te po Twojej, wprowadzić korekty. Póki co nie zamykaj się na Sylwestra sama i nie rozpaczaj - takie doświadczenie też buduje, ale trzeba w to uwierzyć. Pobaw się jako singielka. A potem - do roboty - zmieniaj swoje życie!

0

Witam,
Może dobrze byłoby udać się na rozmowę do psychologa. Można skorzystać na NFZ lub prywatnie.
Sprawa o której pani pisze wymaga prawdopodobnie więcej niż jednego spotkania. Proszę się nad tym zastanowić, bo to dla pani ważne.
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Jak otworzyć się na związek?

Mam 29 lat, jestem singlem, prawiczkiem, nigdy nie miałem dziewczyny, na randce byłem tylko raz, nigdy się nie całowałem, nie trzymałem za rękę itd. Jestem samotny, bez przyjaciół, mam kilku kolegów (spotykamy się sporadycznie), jestem wycofany zwłaszcza w stosunku do kobiet. Chciałbym mieć przyjaciół, dziewczynę, po jakimś czasie rodzinę, ale bardzo boję się związać, boję się dziewczyn, boję się romantyczności i seksu. Teoretycznie nie powinienem mieć takich zahamowań, bo mam swoje mocne strony, które powinny przyciągać uwagę kobiet: przystojny, wysportowany, elokwentny, wrażliwy, ambitny, z poczuciem humoru, utalentowany, z pasjami. Mam też oczywiście słabe strony: zahamowany, długo się otwieram, słabo radzę sobie z finansami i pracą, mam dość puste, jednostajne życie, jestem bojaźliwy, a regularny wysiłek i konsekwentne działanie sprawiają mi opór, trochę egocentryczny, żyjący we własnym świecie, trochę zagubiony. Byłem hospitalizowany pół roku w klinice nerwic, łącznie w terapiach różnorakich chyba z 5 lat spędziłem, najdłuższa terapia, którą niedawno przerwałem z powodu braku namacalnych efektów trwała prawie 3 lata. Jestem teraz w innej terapii, ale z powodów finansowych na razie spotykamy się co 2 tyg (przez co nie mogę się podzielić z terapeutką wszystkimi moimi problemami a terapia ma wolny przebieg). Jestem od niedawna pod opieką psychiatry, zacząłem brać ssri. Staram się. Od dłuższego czasu mindfulness - który skutecznie sabotuję swoją nieregularnością i przerwami w praktyce. Pracuję trochę nad mową ciała. Czytam ostatnio więcej mądrych książek psychologicznych. Jestem w terapiach, u psychiatry. Starałem się też otwierać na ludzi. Ostatnią moją relację z pewną dziewczyną, na której mi bardzo zależało urwałem (i miałem przez wiele miesięcy, kiedy ze mną pracowała również wrażenie, że jej na mnie bardzo zależy), bo mnie wywalono z pracy. Nie stać mnie było na jasne zasygnalizowanie, że pragnę kontynuować z nią znajomość. Ostatniego dnia pracy miałem wrażenie, że ona mnie odrzuca i ma gdzieś to, że jestem ostatni dzień, ale tak się prawdopodobnie nie stało (piszę prawdopodobnie, bo tego nie wiem). Może jej "mam gdzieś" wypływało z tego, że ja sprawiałem wrażenie, że mam gdzieś, że się rozstajemy, tym że nie zasygnalizowałem dość jasno tego, co chciałbym zrobić dalej z naszą relacją. Relacja się urwała. Od miesięcy nie mamy z sobą kontaktu. Bardzo mnie męczy mój problem. Poprzednie relacje z dziewczynami w których się zakochiwałem, z wzajemnością, były podobne, byłem jeszcze bardziej skryty z moimi intencjami, i zależało mi, żeby do niczego nie dochodziło, żeby stawiać granicę i tamę, głębszej znajomości. Nie wiem jednak dlaczego, bo przecież nie miałem negatywnych doświadczeń w związkach (winne są więc dzieciństwo i geny). Efekt jest taki, że jestem fajnym facetem, który nie posmakował nawet namiastki radości, wypływającej ze spełnionej miłości i bardzo, bardzo mi to doskwiera. Nie wiem co z tym zrobić. A może troszeczkę wiem? - ale mimo wszystko, mocno boję się o swoją przyszłość, że moje starania, prace, terapie, będą szły strasznie powoli i że to może się ostatecznie nie udać. Pozdrawiam.
MĘŻCZYZNA, 29 LAT ponad rok temu

Dzień dobry. W zasadzie nie zadał Pan pytania, Pańska wypowiedź wygląda jak chęć podzielenia się z innymi swoim problemem. Ja Panu współczuję, ale najwyraźniej panicznie boi się Pan więzi i bliskości, a także unika Pan wszelkich trudnych emocjonalnie sytuacji. Więc radzenie sobie z trudnymi uczuciami to jeden z głównych Pana problemów. Chodzi Pan na terapię, do psychiatry i jeszcze miał Pan potrzebę poruszenia swojego tematu tutaj. Proszę zadać sobie pytanie: po co to robię, czego szukam, potrzebuję, jaką korzyść chcę odnieść? Z pewnością na terapii zajmuje się Pan szukaniem przyczyny swojego lęku przed więzią z drugim człowiekiem. Z tego, co Pan pisze, dotyczy to kobiet i mężczyzn. Czy w dzieciństwie doświadczył Pan jakiejś wczesnej straty, a może ktoś bliski doświadczył. Może matka, a może babcia, dziadek? Proszę szukać w historii swojej i rodziny dramatycznych strat, rozstań, zdrad. Takie sytuacje czasem drzemią w podświadomości i wywołują nieświadomy lęk, który bardzo mocno wpływa na nasze zachowanie. Oczywiście mogą być też inne przyczyny unikania bliskości, takie jak np. lęk przed odrzuceniem. Czasem bywa tak, że nie jesteśmy nawet odrobinę świadomi, że w dzieciństwie ktoś nas odrzucił, albo jakąś ważną część nas, gdyż dzieje się to na ukrytym, nieoczywistym i nie wyrażanym wprost poziomie. Pozostawiam to Panu do przemyślenia i życzę powodzenia. Katarzyna Kapral

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Jak otworzyć się na związek z inną osobą?

Witam. Borykam się z pewnym problemem. Mam prawie 23 i do tej pory nie miałem dziewczyny. I tu mogłoby się wydawać że tkwi problem. Nie do końca. Cały czas mam myśli z tyłu głowy, które nie dają mi normalnie funkcjonować. Chodzi tu albowiem o to, że chciałbym żeby moja dziewczyna, a przyszła żona przypominała z charakteru moją mamę. Od razu zaznaczę, że nie uważam się za maminsynka. Studiuje, zarabiam sam na siebie, nie jestem na każde skinienie mamusi, mam swoje zdanie. Oczywiście kocham moją mamę całym sercem, świadomy jej wad. Z tatą nie mam najlepszego kontaktu, lecz nie mogę powiedzieć że kompletnie się nie odzywamy. Czasami rozmawiamy, śmieję się z jego żartów, zwierzam się z problemów odnośnie samochodu. Jednak to mama jest dla mnie ideałem kobiecości, chciałbym aby moja żona była taka jak ona. Ponadto, nadal nie mogę skupić się na tym co jest teraz. Mam wspaniałych, kochających rodziców. Rodzeństwo, które ma już swoje rodziny. Jestem niezmiernie szczęśliwy, z licznej rodziny jaką posiadam. Natomiast cały czas myślę o przyszłości, o tym czy będę miał żonę, boję się że nie będę jej kochał i postrzegał jako obcą osobę. Obawiam się, że nigdy się do niej nie przyzwyczaję i nie będę na nią patrzył jak na stały element mojego życia, tak jak patrzę teraz na mamę lub tatę. Bardzo cierpię wewnętrznie, boję się jak będzie wyglądało moje życie. Czy nasza osobowość zmienia się wraz z kolejnymi dniami, latami przebytymi z konkretną osobą? Czy np za 10 lat będę ewentualnie patrzył na moją żonę jak patrzę teraz na moją rodzinę? Czy nie będę wspominał tego jak było jak miałem 20 lat? Czy mieszkanie z nią i dziećmi stanie się dla mnie czymś, z czego nie będę mógł nigdy zrezygnować?
MĘŻCZYZNA, 23 LAT ponad rok temu
Mgr Piotr Godleś Psychologia
18 poziom zaufania

W opisywanej przez Pana sytuacji jest sporo lęku który jedynie może napędzać obawy. Po pierwsze jako ludzie ciągle podlegamy zmianom. Są elementy względnie stałe ale nawet nasza osobowość podlega zmianom, rozwojowi. To jacy jesteśmy dziś nie musi determinować nas za kilka lat. Na wiele rzeczy mamy wpływ i jeśli tylko będziemy chcieć, możemy zmian w sobie dokonywać. Na część zmian oczywiście nie zawsze mamy duży wpływ. Sądzę, że większą korzyść przyniesie Panu cieszenie się życiem, doświadczanie, poznawanie nowych ludzi w tym kobiet. Będzie Pan dostrzegał w nich cechy które będą dla Pana ważne. Z pewnością nie znajdzie Pan kopii swojej mamy bo każdy człowiek jest wyjątkowy. W miłości warto być otwartym. Może się okazać, że na Pana drodze stanie kobieta która Pana zauroczy i sprawi, że pokocha ją Pan taką jaką jest. Wygórowane oczekiwania co do drugiej osoby to niestety prosta droga do "pomijania" wartościowych ludzi którzy najzwyczajniej nie wpisują się w nasze oczekiwania. Oczywiście każdy może mieć jakieś cechy które są dla niego ważne ale oczekiwanie, że ktoś wpisze się w nie w 100% jest mało realne. Konkuludąc: warto spróbować otworzyć się na doświadczanie relacji z różnymi osobami. Dać szansę osobom. Bo może się okazać, że ktoś, kto nie wpisywał się w nasz schemat jest tuż obok i będzie najlepszym towarzyszem na całe życie. Wszystkiego dobrego.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty