Jak rozpoznać schizofrenię u partnera?
Witam serdecznie, mam pytanie dotyczące mojego obecnego partnera. Właściwie nie wiem, jak zacząć, ponieważ to trwa bardzo długo. Poznaliśmy się 15 lat temu, ale od początku nie był to związek łatwy. Moj partner miał problemy z alkoholem, a ja nie zdawałam sobie sprawy chyba jak duże. Zdarzało się bardzo często, że nie wracał do domu na noc, pił, robił mi tym samym wstyd przy znajomych i mojej rodzinie. Ponieważ bardzo go kochałam, często wybaczałam mu, aż do następnego razu. Wiele razy miałam ochotę zakończyć ten związek, ale to nie takie proste, ponieważ mamy 14-letnią córkę. Rozstawaliśmy się kilka razy, ale jakoś tak się składało, że wracaliśmy potem do siebie. Nie wzięliśmy nigdy ślubu, ponieważ moi rodzice byli przeciwni temu zupełnie, a w początkowym okresie, szczególnie kiedy jeszcze studiowałam, byłam uzależniona od nich finansowo. Poza tym darzę ich ogromnym szacunkiem i w głębi duszy wiedziałam, że mają rację. Ja jednak nie potrafiłam odejść na zawsze. Kilka lat temu pojawiła się możliwość wyjazdu za granicę. Chciałam, żeby mój partner pojechał, ponieważ uznałam, że jest to dobra forma zarobkowa (w kraju jakoś nie miał dobrej pracy, a już z pewnością nie przez dłuższy czas). Teraz z perspektywy czasu myślę, że może to i było tak, że chciałam, abyśmy od siebie odpoczęli... Po roku jednak ja również do niego dołączyłam. Tęskniłam bardzo za krajem, za rodziną i za pracą. Miałam dobrą pracę w kraju, może niezbyt dobrze płatną, ale ja za to spełniałam się zawodowo i czerpałam satysfakcję z tego, co robiłam. Poza krajem nie było mi więc lekko. Po nocach śniła mi się moja rodzina i praca. Ale nie to było najgorsze. Moj partner stracił pracę. Tym razem nie ze swojej winy. Po prostu firma upadła i zwolniono kilku pracowników. I wtedy mniej więcej zaczęły się jego urojenia. Znalazł prace tymczasową, ale mówił, że w pracy wszyscy są przeciwko niemu i że ktoś go śledzi, kiedy tam jedzie. Mówił, że widział czarny samochód i ktoś do niego krzyczał z tego samochodu itp. Kiedyś nawet nie pozwolił mi wyjść do pracy, ponieważ powiedział, że kilku osób nie ma w jego pracy i z pewnością zaczaili się na mnie... poszłam i oczywiście nikogo nie było... Tłumaczyłam mu, że to niedorzeczne, co mówi, i wydawało się, że to podziałało, na kilka miesięcy był spokój. Pomogłam mu znaleźć inna pracę. Niestety, problem z alkoholem nie skończył się i co jakiś czas wracał zupełnie pijany do domu. Na szczęście nie stracił przez to pracy. Ja musiałam borykać się ze swoją tęsknotą, myślami i pomagać córce, która również nie przechodziła rozłąki z rodziną łatwo, a kontakty z tatą niestety nie należały do najlepszych. W końcu postanowiłam wracać, a wtedy mój partner przestał pić. Zostałam więc, tym bardziej iż w tym samym czasie dostałam propozycję dobrej pracy. Przez ok. pół roku było w porządku, ale niestety zaczęło się od nowa. Mój partner nie pił, ale zaczął być bardzo małomówny, nawet jego rodzeństwo to zauważyło. W końcu któregoś wieczoru nie wrócił na noc. Okazało się, że miał stłuczkę, do dziś dnia nie wiem, jak było naprawdę. Po powrocie nie chciał nic powiedzieć, spakowałam swoje rzeczy, powiedziałam, że odchodzę i też nic, w końcu uzbroiłam się w cierpliwość i postanowiłam spokojnie zapytać jeszcze raz, i wtedy zaczął mówić, i opowiadał straszne rzeczy. Że ktoś mu kazał to zrobić, że w jego firmie ludzie zajmują się zabijaniem ludzi itp... Byłam przerażona. Chciałam, żeby poszedł do lekarza, ale nie chciał nawet o tym słyszeć. Upłynęło kilka miesięcy, starałam się bardzo, ale myślę, że w którymś momencie brakło mi cierpliwości, ponieważ te jego podejrzenia wracały (mówił, że wszyscy są przeciwko nam, że w domu mamy podsłuch itp.). Podjęłam próbę odejścia jeszcze raz i chyba dobiłam go tym, ponieważ zaczął znowu pić, zamknął się w mieszkaniu, w ciemnym pokoju i patrzył w sufit, w końcu trafił do szpitala. Nic nie stwierdzono, postanowiliśmy z jego rodziną, że lepiej będzie, jeśli wróci do kraju, ale leczenia żadnego nie było w dalszym ciągu. Mówił, że jego rodzina też jest przeciwko niemu, że robią wszystko, żeby mu zaszkodzić... koszmar. W końcu postanowiłam, że chcę, żebyśmy do siebie wrócili znowu i tak się stało, ale ja ciągle nie mogę o tym zapomnieć...