Jakie są cechy autystyczne u dziecka?
Maciuś za kilka miesięcy skończy 3 lata i jest moim siostrzeńcem. Jego losy szczególnie mnie interesują, gdyż mam syna starszego jedynie o około dwa miesiące i z podziwu wyjść nie mogę, że dwójka dzieci w tym samym wieku może się tak różnie rozwijać. Wiem, że dzieci nie powinno się porównywać, ale gdy spojrzę na zachowanie mojego Jaśka i Maćka, to jakbym miała do czynienia z dziećmi, które dzieli jakieś półtora roku, a nie półtora miesiąca. Tym bardziej śmiesznie to wygląda, bo Maciek jest bardzo dużym chłopcem, a mój Jaś jest raczej filigranowy.
Maciek przez pierwszy rok życia fizycznie rozwijał się prawidłowo. Zresztą jego rozwój fizyczny nigdy mnie nie niepokoił. W pierwszym półroczu życia wszyscy podziwiali Maćka, że jest takim spokojnym dzieckiem. Nie domagał się noszenia, zabawiania. Lubił leżeć sam w łóżeczku lub kołysać się w leżaczku. Gdy skończył pół roku polubił noszenie na rękach i podrzucanie. Inne zabawy go nie interesowały, nie dawał się zabawić słownie. Nie lubił spojrzeń w oczy, spuszczał wówczas głowę w dół. Najlepiej czuł się we własnym domu, gdy wszystko toczyło się według ustalonego rytmu. Najgorzej zaś znosił wizyty w obcych miejscach, nawet u naszych rodziców. Nie mógł usnąć, bywał niespokojny. Z reguły siostra wychodziła dość wcześnie ze wszelkiego rodzaju imprez rodzinnych z marudzącym Maćkiem. Ale ludzi raczej się nie bał, pozwalał się brać na ręce, przytulał się. W drugim roku życia Maciek nie powiedział ani słowa. Nie mówił nawet: „mama, tata, baba”, nie udawał odgłosów zwierząt, nie pokazywał paluszkiem tego, co go interesuje, nie wykonywał też prostych poleceń w stylu „Pokaż, gdzie jest mama.” Pytałam, siostry, czy rozwój dziecka ją nie niepokoi, ale twierdziła, że synowie znajomych zaczęli mówić dopiero około drugich urodzin, a przecież jakieś dźwięki Maciek wydaje, więc raczej nie ma się czym martwić. Maciek faktycznie jakieś dźwięki wydawał, z reguły po prostu buczał, albo powtarzał jakiś nic nie znaczący zwrot (jakby gaworzył). Maciek bał się również panicznie nowości, nie lubił jakichkolwiek zmian. Przestawienie mebla w domu, a nawet zmiana pościeli w łóżeczku wiązało się z awanturą. Lubił jak zabawki stały zawsze w tych samych miejscach. Bał się wody, piasku, nawet baniek mydlanych. Nie sygnalizował swoich potrzeb. Jak się chciał z kimś pobawić, to ciągnął tą osobę za rękę i narzucał zabawę na swoich warunkach.
Mając półtora roku zaczął robić „papa”, ale nie zawsze adekwatnie do sytuacji. Lubił też oglądać telewizję, prościutkie bajeczki. Lubił też wspinać się po meblach. Dziwiło mnie, że siostra nie zwraca dziecku uwagi, ale twierdziła, że on nie rozumie zakazów. Konsekwencją tego było to, że Maciek spadł i złamał rękę, ale co dziwne siostra dowiedziała się o tym z prześwietlenia dopiero po trzech dniach od tego zdarzenia. Pod koniec drugiego roku życia nastąpił przełom. Maciuś wypowiedział pierwsze słowo, którym było „tata”. Później dość szybko były kolejne słowa. Teraz Maciek wypowiada kilkadziesiąt słów. Niektórym rzeczom ponadawał swoje nazwy, a wiele słów mówi dość nie wyraźnie. Zabawy Maćka od ponad roku wyglądają ciągle tak samo. Jest to z reguły bieganie z jakimiś przedmiotami.
Upodobał sobie przedmioty długie, typu kijki golfowe, patyki, drewniane łyżki oraz drobne kamyki, małe twarde owoce. Lubi klocki i samochody. Z plastikowych klocków buduje wieże, a drewniane ustawia w długie szeregi. Jeśli chodzi o samochody, to kładzie się na podłodze i patrzy jak się im kręcą kółka. Jak jest zmęczony, to zapatruje się w jeden punkt lub przytula do czyjegoś ramienia (czasem zupełnie przypadkowej osoby). Jest dość monotematyczny. Nie interesują go zwierzęta, czy przyroda. Woli, samochody, pociągi, urządzenia np. kosiarki, czy piły.
Jego pasją są samochody, potrafi rozpoznać wiele marek samochodów po znaczkach. Nie bawi się symbolicznie, nie karmi misiów, nie gotuje zupek na niby, nie udaje, że jest jakimś zwierzątkiem. Nie można z nim porozmawiać. Gdy pokazuje mu dwa jakieś przedmioty, np. dużą i małą kaczkę i proszę o pokazanie tej dużej, to Maciek mówi: „To male.” i pokazuje na małą kaczkę. Taka sytuacja powtarza się wielokrotnie z różnymi rzeczami. Nie można mu narzucić żadnej zabawy, na którą nie ma ochoty. Jak się uczepi jakiegoś zwrotu, to uparcie go powtarza, np. ostatnio na rodzinnym spędzie mówił: „Ja mala dzidzia.” Ciągle to powtarzał, choć nikt nie pytał go np. o wiek. Nie umie też powiedzieć, jak ma na imię. Maciek rzadko choruje. Nie cierpi na żadne alergie. Jedynym problemem są nękające go w zasadzie od urodzenia zaparcia, na które nie pomagają żadne domowe i apteczne specyfiki. Być może jest to efekt monotonnej diety, bo Maciek jada tylko to co zna, nie lubi nowości kulinarnych, nie je też np. białych potraw. Wydaje mi się również, że wiedza Maciusia na temat otaczającego go świata ogranicza się do najbliższego mu otoczenia. Maciek nie wie, że są święta, co to są urodziny, nie mówi o uczuciach, że kogoś lubi, czy kocha. Ale jest wesołym chłopcem, często się uśmiecha. Jego zabawa z innymi dziećmi polega na wspólnym bieganiu i podskakiwaniu.
Maciuś nie komunikuje się z innymi dziećmi. Oczywiście nie jest tak, że to tylko ja widzę, że on jest inny. Moi rodzice widzą to, ale twierdzą, że to mój Jasiek jest wyjątkowo rozwinięty, a Maciek rozwija się prawidłowo i stąd taka różnica między dziećmi. Widzi to również mój mąż, ale twierdzi, że nie powinnam się wtrącać, bo przecież moja siostra i szwagier, to wykształceni ludzie i na pewno by jakoś zareagowali jakby z ich dzieckiem coś było nie tak. Maciek na co dzień jest z babcią (teściową siostry). Ostatnio miałam okazję obserwować zabawę chłopca z babcią. Wygląda to tak, że Maciek przynosi jakiś przedmiot, a babcia mu odpowiada: "To jest auto." Wydaje mi się, że taka zabawa jest dobra dla roczniaka, a nie prawie trzylatka. Czy to możliwe, aby tak wolno rozwijające się dziecko nadrobiło wkrótce zaległości? Czy moje obawy są uzasadnione? Czy powinnam sugerować siostrze, aby udała się z Maćkiem do specjalisty?