Kiedy zacznę normalnie żyć?
Mam 24 lata od sierpnia zmagam się z depresją, na moją chorobę złożyło się wiele czynników, lecz głównym powodem był zawód miłosny, przez który nastąpiło nasilenie choroby. Od października każdy mój dzień jest koszmarem, codziennie towarzyszy mi lek przed zaśnięciem. Każda nawet najprostsza rzecz sprawia mi trudność, bywały dni w których wielkim osiągnięciem było wstanie z łóżka i uczesanie włosów. Obecnie każdego dnia budzę się z poczuciem pustki i bezsilności. Często marzę o tym, żeby któregoś dnia się nie obudzić. Pisząc ten list mam nadzieję, że ktoś podpowie mi jak z tym walczyć i nauczyć się żyć od nowa. Osobom w moim otoczeniu wydaje się, że moja choroba to trochę dłużej trwające przeziębienie. Jedynie moja mama stara się zrozumieć mój problem, ponieważ sama ciężko przeżyła rozwód. Reszta rodziny wspiera mnie hasłami „weź się w garść”, „wszystko będzie dobrze”, „przecież jesteś młoda”, nie zdając sobie sprawy, że te słowa działają w odwrotny sposób. Dodatkowo określają ludzi chorych psychicznie mianem wariatów - jest to dla mnie szczególnie bolesne, ponieważ spędziłam w szpitalu psychiatrycznym 3 tygodnie i nie uważam się za wariatkę. Wręcz przeciwnie - uważam, że jestem osobą świadomą swojego problemu, która potrzebuje pomocy. Moje leczenie farmakologiczne trwa 7 tygodni, wiem, że to dopiero początek, niestety nie mam już siły walczyć. Często zadaję sobie pytanie kiedy w końcu będzie lepiej? Czy w ogóle kiedyś będzie lepiej? Na razie zostaję z pytaniami, na które nie znam odpowiedzi i myślą, że może kiedyś nadejdzie dzień, w którym zacznę normalnie żyć.