Mam problemy ze sobą - czy to koniec?
Witam serdecznie, Na pewno się powtarzam. Ciężko mi jest czytać to, co pisaliście wcześniej, bo nawet na to nie mam ochoty. Nie mam komu się zwierzyć, bo obecnie sam przebywam na terenie Brukseli. Są osoby znajome, ale nie zaufane. Problem polega na tym, że nie radzę sobie z myślami swoimi, tzn. wciąż myślę o wszystkim, o tym co mnie otacza, tym, co straciłem - w życiu nie widzę żadnych perspektyw. Jem bardzo mało, głód zaspokajam wodą z kranu. Przez rok czasu się tak zaniedbałem, że dostałem wrzodów żołądka no i bakterii w układzie pokarmowym, bo inaczej nie potrafię. Śpię tylko 3 godziny dziennie, a później tylko przewracam się z boku na bok. Przejmuję się tym, co ktokolwiek powie. Często mam napady ciepła, potliwości, myślę nad tym, dlaczego ktoś coś tak powiedział. Często mam tak zwanego doła, nawet za często. Z 31 października na 1 listopada trafiłem do szpitala. Dla ogarnięcia siebie przedawkowałem z tabletkami, garścią tabletek. Było nieciekawie. Nie chcę trafić ponownie do szpitala, dlatego że ciężko mi było na tak zwanym "haju" się dogadać, a tym bardziej, że jest ta bariera językowa. Z domu szczerze to nie muszę wychodzić, bo tu w Brukseli jestem na innych warunkach. Bynajmniej powinienem się z tego cieszyć, ale nie potrafię. Wszystko co robię, to czego doświadczam, daje mi krótkotrwałą radość, później tylko jestem przygnębiony. Są osoby, które chcą mi pomóc, ale nie chcę ich martwić tym, że zanikła we mnie werwa, chęć do wszystkiego… Mogę powiedzieć, że pochodzę z rodziny, gdzie ojciec nadużywał alkoholu, a tym bardziej, że teraz nadal to robi w Polsce i że jest chory. Czy to normalne, że często myślę nad tym, co by było gdyby mojej mamy nie było, a jeszcze częściej myślę nad tym, jakie by było życie bez zemnie? Znam osoby, które zażywają tabletki przeciw depresyjne, ale ja się tego boję. Często działam impulsywnie. Boję się, że coś sobie zrobię. Myślę wiele nad sobą, że w następnym dniu wstanę i się ogarnę, ale wszystko przechodzi z tym, że w nocy się nie wysypiam, bo mam straszne realne koszmary. Zastanawiam się teraz czego od Was oczekiwać - nie wiem sam, ale bynajmniej cieszy mnie to, że moglem się "wygadać". Czy oczekiwać od Was jakiejkolwiek pomocy? Sam już nie wiem. Wy tam, ja w Brukseli. Na Śląsku psychologowie mają przesadzone terminy. Nigdy nie miałem wieź z rodzina, tego mi brakuje. Co dalej? Czy jesteście mi w stanie pomóc jakoś się ogarnąć? Pozdrawiam, Kamil z Brukseli