Mój partner co raz częściej pali marihuanę - co robić?
Witam! Mam 25 lat. Jestem ustatkowaną, a kiedy trzeba zwariowaną osobą. Od jakiegoś czasu, zdesperowana, szukam pomocy w nurtującym mnie problemie... Nie wiem czy to przesada, ale boję się, że jeśli nie to sprawy zajda za daleko i nie będzie już szans i czasu na ratunek. Od półtora roku jestem z moim partnerem, młodszym ode mnie o dwa lata, którego poznałam w pracy, będąc już samotną matką 6-letniego wtedy syna. Dał się poznać jako spokojny i sympatyczny chłopak, którym z reszta jest do dziś. W krótkim czasie, w związku z tym, że spotykaliśmy się regularnie, zaczął opowiadać o swoim życiu i problemach... Mówił mi również, że okazyjnie popalał z kolegami marihuanę i często pił alkohol w dość dużych ilościach, ale nie jest nałogowcem, bo zna takich, wie co się z tymi ludźmi dzieje i tego nie pochwala.
Na początku naszej znajomości palił również nałogowo i w dużych ilościach papierosy, jednak kiedy powiedziałam mu, że sama nie palę i tego nie pochwalam z trudem, ale rzucił palenie. Będąc ze mną nie palił papierosów tym bardziej marihuany, a alkohol pił przy większych wspólnych okazjach i w ilościach normalnych dla dobrej zabawy. Po kilku miesiącach widziałam jak bardzo się stara dla mnie i dla mojego syna, zawsze był z nami, zawsze był bardzo przyzwoity, z czasem poznałam jego rodzinę, która bez problemu nas zaakceptowała. Mój syn bardzo go polubił, do dziś maja ze sobą fantastyczny kontakt. Byliśmy razem na wycieczkach, imprezach, feriach... Wszystko wskazywało na to, że po latach osobistych przejść nareszcie trafiłam na niesamowitego człowieka, który pokochał mnie i zmienił dla mnie na lepsze, co spowodowało, że nabraliśmy dla siebie zaufania.
Po krótkim czasie pojawiła się myśl o wspólnym dziecku - ja byłam już w wieku, kiedy tak bardzo chciałam kolejnego dziecka i normalnej rodziny, a on, mimo swojego wieku, również zaczął silne instynkty chęci bycia ojcem... Dziś mam kolejnego syna i stanowimy rodzinę. Moje szczęście zaczęły jednak zakłócać rzeczy, które zaobserwowałam. Już w okresie ciąży mój partner zmienił pracę i tam poznał nowych kolegów. Jeden z nich ma rodzinę, z którą nie żyje w dobrych stosunkach, a kolejny to chłopak, który jest sam, nie ma rodziny, ale ma dziewczynę, z którą raz jest, a raz nie. Nie miałam nic przeciwko nim, jednak dowiedziałam się, że lubią palić marihuanę, pić no i oczywiście palą... Coraz częściej czułam od niego zapach papierosów, próbowałam z nim o tym rozmawiać, a on mówił mi, że nic nie może z tym zrobić, że to lubi i nie uważa tego za złą używkę, a mi zarzucił, że jestem mało tolerancyjna i stwierdził, że wcale tak dużo nie pali... Prawie za każdym razem, kiedy czułam zapach papierosów, pytałam go o to - albo zaprzeczał, albo mówił, że kolega go poczęstował, po czym przyznał się, że kupuje własne papierosy. Kilka razy po jego powrocie z pracy widziałam, że jest bardzo czerwony i ma szkliste, przekrwione oczy, myślałam, że to ze zmęczenia, bo dość mało spał.
Podczas mojej ciąży często wychodził na imprezy andrzejkowe, urodzinowe itp. - za każdym razem sam i za każdym razem pod ostrym wpływem alkoholu i zadymiony papierosami, jednak zawsze się tłumaczył, że nie ma w tym nic złego. Pewnego dnia przed powrotem do domu zadzwonił do mnie i powiedział, że nie jest zmęczony więc pójdzie odwiedzić jednego ze swoich kolegów z pracy, o którym opinię już znałam. Po jego powrocie znów zauważyłam te charakterystycznie zaszklone, przekrwione oczy i czerwoną twarz - wtedy zorientowałam się o co chodzi, bardzo mnie to rozgniewało. Połączyłam ze sobą wcześniejsze sytuacje i teraz już wiem, że znów wracają jego historie z przeszłości... Próbowałam z nim wielokrotnie porozmawiać, jednak wszystko nie przynosi skutku - nadal zarzuca mi brak tolerancji wobec tych, według niego, "małych" rzeczy i wścieka się na mnie kiedy mowie mu o tym, że wiem, że taki wpływ maja na niego jego koledzy.
Teraz, kiedy o tym rozmawiamy to już w ogóle nic nie ukrywa, nawet powiedział, że robił to już wcześniej, kiedy ja nie widziałam i będzie to robił, a ja nie mam prawa bronić mu kontaktów z jego "najlepszymi kumplami" - oni nic nie są winni, bo on sam chce to robić, mówi, że go to relaksuje i czasem ma do tego prawo. Nie przemawiają do niego perspektywy utraty rodziny - mówię mu, że jeśli chce to niech się wyprowadzi i wyszaleje w swojej młodości, a potem dopiero niech wróci jak mu przejdzie ochota na takie rzeczy i przypomni sobie, że ma rodzinę, której przecież kiedyś tak bardzo pragnął, ale to też nie skutkuje. Ja nie chcę, żeby dzieci widziały go w takim stanie, w jego przekonaniu, jeśli nie robi tego na oczach dzieci to nic w tym złego, teraz już nic go nie interesuje, a jego oczy zaślepia chęć przesiadywania z "kolegami" w wolnych chwilach.
Moja siostra zaproponowała nam wspólny wypad na dyskotekę noworoczną, to nawet wtedy szukał kontaktu z kolegą, z którym pali i zapraszał, go żeby poszedł tam z nami, mimo iż była to nasza pierwsza wspólna dyskoteka odkąd zaszłam w ciążę. Jego palenie i picie do niczego dobrego nie prowadzi... Boję się, że to zamieni się w coś znacznie gorszego, boję się, że to już nie będzie niewinne palenie, picie i wypady z kolegami. Nie chcę przez to wszystko stracić naszej rodziny, bo to naprawdę jest dobry chłopak, ale to wszystko może się skończyć. Ja już naprawdę nie wiem jak z nim porozmawiać - nie da się ani po dobroci, ani pogrążając. Z całego serca proszę o radę i pomoc...