Czy mój partner ma zdrowe podejście do rodziców?

Witam, od dłuższego czasu borykam się z tym problemem. Ja i mój partner mieszkamy ze sobą około 2 lata, naprzemiennie tydzień u moich rodziców, tydzień u Jego, aby pogodzić nasze wzajemne potrzeby mieszkaniowe oraz związane z kontaktem z bliskimi. Generalnie tak, aby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona. Tydzień, który przypada u mnie zwykle jest w miarę spokojny, pomijając to, że rodzice Jego potrafili niegdyś wydzwaniać od godziny 7 rano, budząc nas, by przekazać Mu jakieś istotne sprawy. Ponadto będąc u siebie, robię niemal za służącą chłopaka, gdyż jako że przypada tydzień "mojego dyżuru" muszę spełniać wszystkie Jego zachcianki. W jego domu jest inaczej. On bez przerwy spełnia zachcianki swoich rodziców, którzy zdają się notorycznie ignorować istnienie mojej osoby. Oboje pracujemy do godziny 18, po pracy Jego ojciec codziennie wymyśla dla Niego "coś do zrobienia", co wypełnia Jego czas na tyle, by wrócić do mnie do pokoju ok. godziny 21 niemal każdego dnia, i tak wyczerpuje Jego siły, że zaraz po tym kładzie się spać. Niestety w weekendy też nie możemy nadrobić straconego czasu, gdyż chłopak uczy się zaocznie i niemal co tydzień ma zjazdy na uczelni. A nawet gdyby nie miał, a jego Tato byłby świadom jego wolnego weekendu, na pewno wymyśliłby coś, co wypełniłoby choć częściowo Jego czas. Czuję się zignorowana do tego stopnia, że dziś nie wytrzymałam, nie zrobiłam awantury, ale kazałam się chłopakowi odwieźć do rodzinnego domu, w którym przynajmniej będę się miała do kogo odezwać i przestanie mnie denerwować fakt, że ktoś nie liczy się z tym, iż ja także potrzebuję czyjegoś towarzystwa. Chciałoby się rzec, że chłopak wspaniały, pomaga rodzicom ile wlezie, jednakże gdy jesteśmy u mnie, dopada go bezgraniczny leń i to ja robię za służącą, podczas gdy On może odpocząć po tygodniu wiernego służenia rodzinie. Tłumaczę Mu, że to nie jest zdrowe. Nie chcę przecież, żeby ignorował potrzeby swoich rodziców i nie pomagał im w ogóle, ale czy to naturalne, że rodzice wiedzą, jak zapełnić jego każdy wolny czas? On uważa, że rodzice są osobami, którym zawsze trzeba pomagać, ale gdzie w tym wszystkim jestem ja? Ja również wspieram swoich rodziców, ale Oni potrafią uszanować fakt, że prowadzę również swoje życie i cieszę się, że są na tyle normalni i wyrozumiali. Nie wiem, co robić, kocham Go bardzo, mieliśmy się zaręczyć w te wakacje i pobrać w przyszłym roku i nie wyobrażam sobie bycia z kimś innym. Podobnie czuje On. Nie chcę żyć bez Niego, ale z drugiej strony to już w pewnym sensie się dzieje. Pytam, czy jak założymy własny dom, też będzie jeździł na każde zawołanie rodziców, odpowiada, że nadal będzie chciał im pomagać. I co? Ja wtedy zostanę sama w domu, oczekując aż On powróci z codziennej misji ratowania świata? Czuję się niezwykle sfrustrowana, proszę o odpowiedź, czy Jego zachowanie oraz zachowanie jego rodziców mieści się w granicach normalności, pragnęłabym przekazać to Jemu. Czuję, że to ja staję się wrogiem i w jego mniemaniu osobą kompletnie niewyrozumiałą i nie potrafię sprawić, aby z końca kolejki, w której stoję, przebić się na pierwszy plan. Pragnę dodać, że chłopak nie tylko zadeklarował swoją miłość do mnie. Niejednokrotnie mi ją udowodnił w bardzo ciężkich sytuacjach życiowych, przy których niejeden człowiek by mnie zostawił. Ale do Niego nie dociera, że to co robi na co dzień, znacznie odstaje od normy. A może to ja się mylę?

KOBIETA ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam Panią serdecznie,

Myślę, że nie tyle zachowanie Pani chłopaka odstaje od normy, co generalnie sytuacja w Państwa związku. Jesteście Państwo ze sobą już dość długo, zdecydowaliście się na wspólne mieszkanie, ale wciąż jesteście pod skrzydłami rodziców - naprzemiennie jednych i drugich. Według mnie przede wszystkim ta sytuacja jest niezdrowa i trudna.

Rozważacie Państwo decyzję o związaniu się ze sobą na stałe, rozmawiacie o zaręczynach, o ślubie, wspólnym życiu. Taką decyzję warto podjąć w pełnej świadomości tego, jacy jesteście, warto się do niej przygotować. Sprzyja temu spędzanie ze sobą czasu, nie tylko tego w domu, ale również podczas podróży, podczas wspólnego podejmowania różnych zadań. I do tego chciałabym Państwa zachęcić - do świadomego podjęcia decyzji o budowaniu związku na trwałych, wartościowych fundamentach.

Według mnie obecna sytuacja temu nie sprzyja. Jesteście Państwo cały czas zależni od swoich rodziców, nie macie tak naprawdę przestrzeni tylko i wyłącznie dla siebie. Nie wiem jak dokładnie wygląda Wasze codzienne funkcjonowanie w rodzinie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Waszemu życiu towarzyszy niestabilność, jedną ręką jesteście razem, ale drugą każde z Was trzyma się rodzinnego domu. To trudna sytuacja. Jeśli mieszkacie u rodziców chłopaka, naturalne jest, że może czuć się w obowiązku im pomagać, oni z kolei mają sytuację pod kontrolą. Pani staje się częścią rodziny, nie stanowicie niezależnej komórki, ale część systemu rodzinnego, do którego może się Pani dostosować, albo - jak to miało miejsce ostatnio - wyprowadzić.

Proponowałabym Pani podjąć szczerą i poważną rozmowę z Pani chłopakiem. Prawdopodobnie dojrzała już Pani do samodzielnego życia, Pani chłopak może potrzebować jeszcze czasu. Dobrze byłoby o tym na spokojnie porozmawiać. Z Pani listu wynika, że łączy Was wspaniałe i głębokie uczucie, warto popracować nad Waszą relacją, abyście obydwoje mieli możliwość się w niej rozwijać, abyście razem czuli się ze sobą dobrze. Przede wszystkim namawiałabym Panią do zaproponowania chłopakowi spotkania z psychologiem - terapeutą pary. Taka osoba pomoże Państwu przyjrzeć się Waszemu związkowi z dystansu, spojrzeć na wzajemne potrzeby oczami partnera, pomoże Wam się lepiej komunikować i wypracować wspólny kompromis.

Osobiście namawiałabym Państwa do podjęcia próby zamieszkania razem z dala zarówno od jednej, jak i drugiej rodziny - na jakiś czas. Proszę zastanowić się, co pomogłoby Pani lepiej poznać partnera i co pomoże Wam się lepiej zrozumieć i dotrzeć się. Zachęcam również do lektury książek J. Pulikowskiego, np. Krokodyl dla ukochanej.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia!
 

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty