Nawrót depresji - jak pomóc chorej osobie?
Mój mąż około 2,5 roku temu przeszedł, podobno wg lekarza łagodny, epizod depresyjny połączony z kompletną negacją mojej osoby i dobrych intencji w stosunku do niego. Przez dwa miesiące z błahego powodu był na mnie obrażony, nie odzywał się, nic nie robił w domu. W pracy funkcjonował w miarę normalnie, ale w domu głównie spał lub patrzył w telewizor albo okno. Mówił o wyprowadzce i rozwodzie, ale nic w tym kierunku nie zrobił. Potem za namową osób trzecich poszedł do lekarza psychiatry i dostał leki antydepresyjne. Po około 2 tygodniach bez problemu pogodziliśmy i zaczęliśmy w miarę zgodnie funkcjonować. Mąż chodził do lekarza i zażywał lek cilon przez około pół roku, pod koniec mniejsze dawki. Potem lekarz zalecił całkowite odstawienie leku. Lekarz namawiał męża na terapię psychologiczną, ale mąż się na nią nie zdecydował. Ten epizod depresyjny zaczął się w listopadzie, a ja wyczytałam, że okres jesienno-zimowy wyjątkowo sprzyja depresji. Leki były odstawione latem, więc kiedy przyszła kolejna jesień, drżałam czy choroba nie wróci. Objawów apatii i nadmiernej senności nie zauważyłam, ale znowu z zupełnie błahego powodu (spór polityczny na imieninach) na 4 miesiące mąż obraził się i nie utrzymywał żadnych kontaktów ze swoimi rodzicami i bratem. Ze mną na ten temat nie chciał w ogóle rozmawiać, ale poza tym nasze relacje były OK. Dopiero po 4 miesiącach, po szoku związanym z katastrofą smoleńską, udało mi sie go namówić na odnowienie kontaktów. Kolejna jesień przeszła bez problemów, ale teraz mąż stanął w pracy przed wyzwaniem, które go bardzo zestresowało. Wspominał mi, że boi się, że znowu popadnie w depresję, ale nie widziałam żadnych objawów w tym kierunku. Kilka dni temu coś w nim pękło. Znowu z zupełnie błahego powodu się na mnie obraził i nie odzywa się ani do mnie, ani do dzieci. Przy czym następnego dnia rano po tym obrażeniu się, do dzieci jeszcze się normlanie odzywał i jak co dzień obudził je rano, pościelił łóżka i zawiózł do szkoły, a wieczorem już się też do nich nie odzywał. Nie kontynuował też swoich porannych obowiązków związanych z dziećmi. Znowu tylko śpi albo oglada telewizję. Przeniósł się spać na kanapę, ale nawet się nie rozbiera do snu. Na noc nie wyłącza światła ani telewizora. Rano nie reaguje na budzik. Mówi niegrzecznie, aby go zostawić w spokoju. Jestem prawie pewna, że to nawrót depresji, ale zastanawiam się, jaki ma ona związek z tym dziwnym obrażaniem się na osoby najbliższe. Czy to jakiś rodzaj fobii i czy same leki wystarczą, aby z tym walczyć. Zastanawiam się też nad nagłością początku takiego stanu oraz, że dotyczy on tylko domu, bo mąż cały czas chodzi do pracy i prawdopodobnie normalnie tam funkcjonuje. Nie do końca pasuje mi to do tego co przeczytałam na temat typowej depresji. Chcę jeszcze dodać, że skłonność do wielomiesięcznego obrażania się na ludzi i niereagowanie na ich chęć pogodzenia mąż miał od zawsze. Jako 20 kilkuletni chłopak tak obraził się na swoją babcię, że przez długi czas się nie odzywał do niej i kontakty zostały odnowione dopiero przy okazji naszego ślubu. Uznałabym, że to po prostu taki trudny charakter, ale zastanawia mnie, że to obrażenie przynajmniej na mnie idzie w parze z objawami depresyjnymi oraz że mąż kompletnie odmawia rozmowy na temat problemu czy swoich uczuć. A nadto, że po lekach powód obrażenia przestał być ważny. Wierzę w to, że mąż zdecyduje sie wrócić do leków, ale pewnie nie da rady go przekonać do terapii psychologicznej. Spodziewam się więc w przyszłości nawrotów choroby, nawet gdy z tego obecnego problemu wyjdziemy. Czy na przyszłość można jakoś z wyprzedzeniem przewidzieć nawrót choroby, żeby chociaż tego wielotygodniowego obrażania nie było ?