Nie radzę sobie i jestem załamana. Jak sobie poradzić z tym wszystkim?
Witam. Mam na imię Ula, mam 17 lat. Od prawie 3 lat marzę o śmierci. Nie wiem jak dokładnie to wytłumaczyć. Nie boję się tego, że moi bliscy będą cierpieć, nie boję się nawet tego, że umieranie może być bolesne. Po prostu mam dość życia.
Mój brat, chociaż młodszy, to czasami potrafi wytrącić mnie z równowagi. Bardzo często płaczę przez niego, kilka razy łykałam jakieś tabletki prosząc o śmierć. Chciałam i nadal chcę przestać czuć ten ból, gdy on dokucza mi, dręczy mnie, wyzywa. Gdy coś jest zepsute zwala całą winę na mnie, właściwie w każdej sytuacji którą nie może się pochwalić mówi, że to ja zawiniłam. Moi rodzice mi nie wierzą. Potrafi tak nimi manipulować, że choćby wcześniej stali przy mnie murem, to chwilę potem stają przeciwko mnie.
Gdy trafiłam do liceum trudno było mi nawiązać nowe znajomości właśnie dlatego, że jestem osobą nieśmiałą. Nawet gdy zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną, czułam, że reszta klasy uważa mnie za jakąś gorszą. Nie umiałam nawiązać z innymi kontaktu, gdy rozmawiałam z kimś zawsze myślałam, że jestem gorsza. Dalej tak uważam. Gdy doszły problemy w nauce, nie mogłam się skupić, zapominałam to co się nauczyłam byłam załamana.
2 razy podjęłam próbę samobójczą. Nikt nawet nie zauważył, że coś mi jest. Później żałowałam, że tabletki, które wzięłam nie wystarczyły. Po prostu bolała mnie głowa, nie mogłam ustać na nogach. Nie powiedziałam im o tabletkach i nigdy nie powiem. Uznali, że jestem chora i zostawili mnie w domu. Teraz wiem, że ja się kiedyś zabiję. Śmierć traktuję jak swój priorytet. Już wiele razy wyobrażałam sobie, w jaki sposób umieram, to jak mnie odnajdują...
Nie wiem co mi jest, mam lepsze i gorsze dni, właściwie od około trzech lat nigdy nie poczułam, że jestem naprawdę szczęśliwa. Sama nie wiem po co tutaj piszę... Chyba dlatego, że chciałabym poczuć się pewna siebie i co ważniejsze - szczęśliwa.