Jak mam sobie z tym wszystkim poradzić?

Mam 17 lat, chodzę do liceum. Od czterech lat, kiedy w bardzo przykry sposób moja ówczesna "przyjaciółka" (warto dodać że pierwsza i jedyna w moim życiu) próbowała się mną zasłonić na tyle skutecznie że mało brakowało do wyrzucenia mnie ze szkoły, a później naglee moi rodzice zaczęli mnie traktować z pewnym dystansem, jak osobę dorosłą, jednak w pełni szczęśliwą, którą nie trzeba się przejmować, mam problemy ze samą sobą. Piszę tutaj, bo mniej więcej od roku moje samopoczucie robi się coraz bardziej nie do wytrzymania, a ostatnio jest jeszcze gorzej. Nigdy nie byłam specjalnie lubianą osobą- jestem brzydka, bardzo nieśmiała i raczej przeciętnie inteligentna- ale teraz, w liceum to jakoś się pogłębiło. Przeszkadza mi to, że ludzie z klasy mnie nie poznają na ulicy, nie odzywają się do mnie, chyba że czegoś potrzebują... Nie potrafię się do niczego zabrać, mimo że zawsze uczyłam się dobrze- przez ostatnie miesiące po prostu nie jestem w stanie się zabrać do nauki, a jak już się przełamię- nie potrafię się skoncentrować. Jestem ciągle smutna, chce mi się płakać, ale rzadko potrafię. Szczególnie, że moi rodzice nie są zadowoleni, kiedy się nie uśmiecham i mówią mi to- więc w domu udaję że wszystko jest w porządku. Wiem, że potrzebuję rozmowy, ale nie jest mi łatwo się otworzyć- ostatnio trochę się przełamałam i poszłam porozmawiać do znajomego księdza. Nestety, za dwa tygodnie wyjeżdża on do innej parafii i nie ma zbyt dużo czasu na rozmowę z żałosną, pustą nastolatką, więc w sumie rozmawialiśmy dwa razy. Pomogło mi to, ale wiem, że nie wystarczy na wydobycie się z dołka który sama sobie "wykopałam". Boję się wakacji- wszystko wskazuje na to, że spędzę je w całości w domu, z rodzicami, przez cały czas sztucznie uśmiechnięta, nie mając do kogo się odezwać. Do tego świadomość, że za rok mam maturę i marzenia (studiowanie medycyny) od niej zależą. Jeśli zawalę maturę (a w chwili obecnej patrząc na to jak się do niej przygotowuję i jak mi wszystko zobojętniało, raczej tak będzie) już naprawdę nie będę widziała sensu w życiu... Prześladują mnie myśli samobójcze (od dawna, ale ostatnio bardzo się nasiliły), kilka razy się samookaleczałam i często mam nagłe i ostre bóle głowy, duszności i bóle w klatce piersiowej. Robiłam badania krwi, które nic nie wykazały, więc sądzę, że są to nerwobóle. Nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić, szczególnie że mam tendencję do analizowania swojego zachowania i myślenia o wszystkich problemach na okrągło. Czuję że przydałyby mi się wakacje od mojego umysłu, bo zaczynam wariować. Mam problemy z zasypianiem (co dotąd mi się nie zdarzało). W skali depresji Becka mam 50 punktów. Nie wiem co ze sobą zrobić- pójście do terapeuty bez wiedzy rodziców raczej nie jest możliwe, a szkolna pani pedagog nie jest dla mnie godna zaufania i nie jest osobą z którą chciałabym rozmawiać...

KOBIETA, 17 LAT ponad rok temu

Witam
Sytuacja, którą opisujesz jest dość skomplikowana i rozumiem, że od dłuzszego czasu czujesz się w swoim życiu zagubiona. Z maila wnioskuję, że potrzebna jest Ci pomoc ze strony specjalisty, najlepiej psychologa. Rozumiem, że kontakt z rodzicami jest trudny i ciężko się przed nimi otworzyć moze jednak właśnie moment, w którym zaczniesz rozmawiać z nimi o swoich problemach okaże się początkiem drogi do lepszego. Może spróbujesz przedstawić im na spokojnie swoje problemy i uświadomić, że zależy Ci na szybkim uzyskaniu pomocy i oczekujesz, że Ci w tym pomogą. Myślę, że gdyby udało Ci się namówić rodziców na wspólne wizyty u psychologa, łatwiej byłoby im zrozumieć twoje emocje i troski a Ty nie czułabyś się tak przeraźliwie osamotniona. Nie staraj się uciekać od swiata gdyż zamykanie się w sobie i gromadzenie frustracji i smutku w sobie pogarsza tylko twój nastrój. Mam nadzieję, że uda Ci się przełamać i zdobyć na szczera rozmowę z rodzicami. Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty