Tylko siąść i płakać. Jak mam sobie z tym wszystkim poradzić?

Jestem dwudziestolatką. Od pewnego czasu bardzo się zmieniłam - mało jest rzeczy, które by mnie cieszyły, wszystkiego się boję, często płaczę i miewam myśli samobójcze. Nie chce mi się po prostu żyć… Wszystko mnie denerwuje i złości, wybuchy płaczu to już codzienność.

Najbardziej cierpi na tym mój chłopak, który już ze mną nie wytrzymuje - czepiam się go o wszystko i nie mogę nad tym zapanować, a później płaczę, bo narozrabiałam. Nie chcę tego, ale to samo wychodzi… Doprowadziłam do tego, że on coraz częściej wspomina, że nie chce ze mną być, chce być wolny od tych chorych akcji, które mu robię. Tylko przy nim czuję się bezpiecznie i może lepiej, a on ma już dosyć spędzania czasu ze mną, a do tego nie zawsze rozumie, że moje humory, czepianie się i myśli samobójcze to nie jest moje "widzi mi się" - ja naprawdę czuję w środku taką pustkę, ból, agresje, żal…

Nie wiem co to jest. Nawet teraz pisząc to, chce mi się płakać, gdyby nie to, że jestem w pracy - usiadłabym i się rozpłakała... Nie mogę sobie z niczym poradzić, obwiniam się o wszystko, nic mi się nie udaje… Nie chcę już tego koszmarnego uczucia! Boję się tego świata, boję się, że dla mojego chłopaka nie jestem już ważna, boję się, że mnie zdradzi, zostawi, nie wytrzyma ze mną… On jest taki zapatrzony w swoje koleżanki - one są takie fajne, wesołe, fajnie się z nimi bawi, nie ograniczają go i nie czepiają się. Boje się wszystkiego. Najchętniej wybiegłabym stąd teraz, schowała się u niego w ramionach i już nigdy stamtąd nie wychodziła...

Do tego wszystkiego moi rodzice się rozstali i cały czas są jakieś spory, w które jestem mieszana, moja mama jest nieuleczalnie chora i będzie potrzebowała opieki pewnie do końca życia, więc nawet o przeprowadzce nie mogę myśleć, chociaż ostatnio w jej życiu pojawił się facet, więc może on się nią już zaopiekuje. Tylko kto zaopiekuje się mną? Przerasta mnie po prostu wszystko!

We wrześniu mam jeszcze do zaliczenia dwa egzaminy poprawkowe, a w ogóle nie mam motywacji żeby się zabrać za naukę. Myślałam nawet o rezygnacji ze studiów, bo przecież nie zaliczając przedmiotu, który jest specjalizacją to jak można myśleć, że dalej nadaję się na te studia? Z pracą też niepewnie - kończy mi się za miesiąc staż i nie wiadomo co dalej?

Z resztą czuję, że nie jestem tu potrzebna. Wszystko jest bez sensu, żadnej perspektywy na lepsze jutro, naprawdę odechciewa się żyć... Co się ze mną w ogóle dzieje? Pomóżcie, proszę...

KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Witam!

W Twoim życiu nastąpiło wiele poważnych zmian w krótkim czasie. Problemy napiętrzyły się i trudno jest sobie z nimi teraz poradzić. Jesteś w trudnej sytuacji życiowej - rozstanie rodziców, choroba mamy, jej nowy partner, studia, praca - dlatego czujesz się taka przytłoczona.

Posłuchaj siebie i zastanów skąd biorą się te emocje, które przeżywasz. Postaraj się nazwać sama przed sobą, co czujesz. Opowiedz swojemu chłopakowi, co się z Tobą dzieje, jak jest Ci ciężko. Poproś go o wsparcie. Rodzicom powinnaś jasno powiedzieć, że nie mogą Cię wciągać w swoje spory. Jesteś dzieckiem obojga i żadne z nich nie powinno uważać się za lepszego rodzica.

Postaraj się także znaleźć dla siebie psychologa i pójść chociaż na jedno spotkanie. Rozmowy z psychologiem mogą dać Ci możliwość rozwiązania wielu swoich problemów oraz poprawienia swojego samopoczucia. W momentach bardzo złego samopoczucia możesz dzwonić do telefonu zaufania i na bierząco omawiać swoje problemy. Jest wielu ludzi, którzy mogą Ci pomóc, musisz tylko chcieć przyjąć tę pomoc.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty