Nie umiem cieszyć się życiem

Witam! Mam problem, bo nie potrafię się cieszyć życiem, ciągle czegoś szukam i za czymś gonię... i ciągle czuję pustkę. Problem jest taki, że jestem typem introwertyka i ciężko mi znaleźć znajomych. Nie lubię za bardzo wychodzić i ciężko mi znaleźć kogoś kto nadaje na tych samych falach. Poza tym, że czuję się samotna to panicznie się, boję że tak zostanie już zawsze. I pakuję się w dziwne związki, które działają na mnie toksycznie, bo zawsze daje z siebie wszystko, a facet nic i zaraz zwija żagle. Po prostu jestem zbyt uczuciowa, rzadko spotykam takiego, który jest moją bratnią duszą i przyjacielem, bo tego szukam w związku i jak już 2 takich spotkałam, chyba za szybko zaczęłam sobie wyobrażać, że to miłość na całe życie, no i oczywiście bardzo szybko to się rozpadło. Teraz się wpakowałam w związek z żonatym facetem, bo sobie wyobrażałam zbyt dużo... Znaliśmy się na necie jakieś 2 lata i się zaprzyjaźniliśmy, jak tu przyjechałam (teoretycznie chciałam mieć jakieś oparcie, praktycznie miałam nadzieję na wielką miłość), romans kwitł 4 miesiące aż on zdecydował się wrócić do żony... Mój znajomy mówi, że ja ciągle uciekam od problemów, bo jestem marzycielką. Zawsze fascynowała mnie Skandynawia i nigdy się nie czułam dobrze w Polsce. Jak tylko udało mi się, wyjechał na wymianę do Finlandii, poczułam że mogę spełniać swoje marzenia jak tylko chce. Więc po studiach wróciłam jako au pair, ale że Finlandia to kraj skrajnych introwertyków to czułam się tam bardzo samotna. No i do tego brak perspektyw na lepszą pracę bez języka. Po jakimś czasie pojechałam do Oslo i się zakochałam w Norwegii, więc się przeprowadziłam tutaj do Bergen, zupełnie w ciemno, wierząc że to moje miejsce na ziemi. I rzeczywiście czuję się tutaj lepiej i czuję, że mi to miejsce odpowiada, ale depresja i samotność jest taka sama, więc myślę, że to nie kwestia miejsca, ale to coś we mnie jest nie tak. I do tego ciągle zwalają się na mnie problemy i jak już to kilka na raz, a ja jestem ogółem słabą psychicznie i zawsze szybko się poddaję, stresuję i wszystko widzę w ciemnych barwach i przez to chyba przyciągam więcej problemów. Ja nie mogę tak dłużej żyć, chcę coś zmienić tylko nie wiem jak czuję, że potrzebuję kogoś, dla kogo mogłabym żyć, ale mam wrażenie, że przyciągam facetów z problemami, którzy liczą, że ich będę wspierać i wyciągać z doła, kiedy to ja potrzebuję wsparcia. I tak naprawdę to wina mojego nastawienia, ale ja nie umiem ot tak patrzeć optymistycznie na świat, kiedy co chwilę coś się komplikuje. Teraz się boję, że jestem w ciąży i już chyba nic gorszego nie może mnie spotkać. Wiem, że się powinnam skupić na sobie, jakimś rozwoju i rozrywkach, zamiast siedzieć i czekać na miłość, ale mnie to przeraza. Ja nigdy nie byłam w związku dłuższym niż 4 miesiące i mam jakieś dziwne skłonności do ganiania za kolegami, którzy są starsi ode mnie, o mi się wydają dojrzalsi a do tego są nieosiągalni. Faceci, którzy za mną latają i chcą mi dać gwiazdkę z nieba po prostu mnie nudzą albo mam wrażenie, że chcą mnie sobą uszczęśliwić na siłę i zamknąć w złotej klatce. No i ja się nie umiem tak po prostu zakochać jak nie czuję tej więzi i przyjaźni, której mi tak potrzeba. Nie wiem, skąd to się wzięło. Na pewno coś z dzieciństwa, bo nie było udane, moi rodzice się rozwiedli jak miałam 3 lata, ja zostałam z ojcem, ale opiekowali się mną dziadkowie. Nigdy nie miałam z nim kontaktu, bo się ożenił 2 raz i nigdy o mnie nie dbał. Matka wyjechała do Niemiec i mam z nią kontakt facebookowy. Czy jest jakąś szansa dla mnie żeby zacząć żyć chwilą i się nie martwić? Bo mam skłonności do analizowania i planowania wszystkiego. Do depresji mnie doprowadza myślenie o tym co może być za 10 lat, ja chyba powinnam zacząć żyć chwilą dzisiejszą i zacząć czerpać przyjemność z teraźniejszości, ale ciężko jest jak jestem sama zamkniętą w 4 ścianach. Nie mam tu znajomych, tak naprawdę żadnych i nic w moim życiu się nie dzieje, tylko siedzę i się dołuję. Chciałabym pójść do psychologa, ale tu jest dla mnie za drogo i mi ledwo wystarcza na opłaty... A do PL nie chcę wracać, bo nie widzę tam żadnych perspektyw i nie czuję sie tam dobrze. Będę wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam, Kasia

KOBIETA, 24 LAT ponad rok temu

Witam! Pani problemy mogą być spowodowane cechami osobowości oraz życiowymi doświadczeniami, ale możliwe, że cierpi Pani na dystymię, czyli długofalowe nieznaczne obniżenie nastroju. W celu zdiagnozowania problemu należałoby zgłosić się na konsultację psychiatryczną. Na podstawie krótkiego opisu trudno jest jednoznacznie stwierdzić, co wpływa na Pani obecny stan i podać konkretne wskazówki. Jedno jest pewne - zmaga się Pani z trudnościami od wielu lat, dlatego też warto sięgnąć po pomoc specjalisty. Zachęcam do rozpoczęcia spotkań z psychoterapeutą. Może w Norwegii jest możliwość (podobnie jak w Polsce) do korzystania z takiej pomocy w ramach ogólnego ubezpieczenia zdrowotnego. Warto, żeby się Pani tego dowiedziała. Jeśli nie będzie Pani miała takiej możliwości na miejscu, to może Pani skorzystać z oferty polskich gabinetów, ale za pomocą internetu. Niektóre poradnie proponują kontakt za pomocą skype'a. W ten sposób będzie Pani miała możliwość rozmowy z terapeutą bez potrzeby wracania do kraju. Polecam Pani także korzystanie z poradników psychologicznych, które dotykają tematyki samorozwoju, asertywności, komunikacji interpersonalnej i budowania relacji. Korzystając z takich książek może Pani zdobywać wiedzę o budowaniu relacji z drugim człowiekiem i dzięki zawartym w nich instrukcjach i ćwiczeniach może Pani zdobywać także praktyczne umiejętności w tej sferze. Zachęcam przede wszystkim do korzystania z pomocy specjalisty. Poradniki i inne formy samodzielnej pracy warto traktować jako uzupełnianie i utrwalanie wprowadzanych zmian. Pozdrawiam

0

Dzień Dobry Pani,

Dziękuję Pani za obszerną wypowiedź.

Z mojej strony zachęcałabym Panią mocno do podjęcia kontaktu i terapii, by poprawić swoją jakość życia na co dzień.

Jeśli miałaby Pani życzenie rozmowy ze mną, zapraszam Panią do kontaktu na Skype.

Z przesłaniem radości,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Dlaczego nie umiem cieszyć się życiem?

Nie umiem cieszyć sie życiem, straciłem fajną dobrą pracę. Obecnie mam Inna lecz bardzo streujaca I nerwowa.Zmiana miejsca zamieszkania jest nie mozliwa poniewaz opiekujemy sie niepelnosprawnym bratem. A mi sił brakuje. Czasem chcialbym juz miec spokuj... Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzic.
MĘŻCZYZNA, 39 LAT ponad rok temu

Dzień dobry,
Doradzałabym Panu wizyty wspierające u psychologa/psychologa psychoterapeuty, gdyż rozmowa mogłaby Panu przynieść ukojenie. Ciekawi mnie to gdzie Pan pracował i gdzie pracuje obecnie oraz jakie czynniki są dla Pana stresujące w obecnym miejscu zatrudnienia. Opisany problem nie wymaga jednej porady, lecz dłuższego omówienia tym bardziej, że nie znam szczegółów. Mam nadzieję, że uda się Pan wkrótce do specjalisty i sytuacja zacznie zmieniać się na lepsze.
Pozdrawiam serdecznie,
Katarzyna Kulczycka
http://psycholog-kulczycka.pl/

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Nie umiem się cieszyć tym, co mam

Witam. Mam 25 lat. Od prawie 3 lat, kiedy zostałam mamą, zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Gdy moja córka miała pół roku, dostałam po kąpieli jakiegoś dziwnego kołatania serca, napadów duszności, miałam wrażenie, że zaraz sie przewrócę. Robiłam ekg i usg serca, ale wszystko okej, tylko że od tamtej pory zaczęłam bardzo bać się o swoje zdrowie. Nie robię nic innego, tylko ciągle martwię się, co będzie za godzinę, czy czasami nie jestem chora. Bałam się nawet zasnąć, bo miałam wrażenie, że mdleję. Miałam wrażenie, jakby na głowę ktoś mi kask założył. Robiłam tomografię, wyszła okej. Jak brałam jakieś leki, to pierwsze co, to czytałam ulotkę o skutkach ubocznych, nawet lekarzowi przestawałam ufać, a jak już wzięłam jakieś leki, na anginę itp., to zaraz mi było gorąco i miałam wrażenie, że nie mogę oddychać. Obecnie, 2,5 miesiąca temu urodziłam drugie dziecko. W ciąży nic mi nie dokuczało, nie brałam żadnych antybiotyków, nie wymyślałam sobie chorób, wszystko było dobrze. Teraz natomiast to powraca, znowu mam wrażenie, że coś się ze mną dzieje. Czuję się niedoceniana, znowu mam te dziwne, napinające na czole bóle głowy, jakby ktoś mi kask założył. W moim życiu wszystko jest dobrze - mam zdrowe dzieci, męża, a jednak bardzo boję się o siebie, co będzie jutro. Boję się nawet autem jeździć. Jak jakaś ciężarówka za mną jedzie, to zjeżdzam na bok i czekam aż przejedzie. Wiem, że to jest dziwne, ale ja nie umiem się cieszyć tym, co mam, bo boję się, że coś mi się stanie, że zachoruję itp. Czy to może być depresja? Bardzo proszę o odpowiedź.

KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu
Lek. Jan Karol Cichecki
52 poziom zaufania

Witam,

w Pani wpisie znalazłem opis objawów depresyjnych i lękowych. Interesowałoby mnie, skąd bierze się ten lęk, w jakich pojawia się sytuacjach, czy jest związany z jakimiś przeżyciami, myślami.

Nie jestem w stanie zdiagnozować Pani problemu bez badania, jednakże widzę, iż jest on bardzo nasilony i w znacznym stopniu utrudnia funkcjonowanie. Moją radą dla Pani jest propozycja przemyślenia możliwości wizyty konsultacyjnej u lekarza psychiatry.
Problemy emocjonalne różnego typu czasem pojawiają się po urodzeniu dziecka. Może warto spróbować znaleźć ich przyczynę i właściwe rozwiązanie? Proszę spróbować porozmawiać o tym z mężem, który mógłby pomóc znaleźć odpowiedniego specjalistę?
Czy zwlekanie w tej sprawie jest w ogóle jakimkolwiek wyjściem z sytuacji?

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty