Jak odzyskać radość życia?
Mam 23 lata i jestem kobietą. To jak się obecnie czuję kompletnie mnie przeraża. Jest to stan, który trwa od ponad dwóch miesięcy. Czuję taką czarną i głuchą pustkę w środku. Czuję się niechciana, zapomniana. Mam wrażenie, że zawiodłam moją rodzinę, bo nie jestem taka jakby oni wszyscy oczekiwali. Żyję w kłamstwie.
Jak jestem w pracy to udaję, że wszystko jest w porządku. Nie chcę aby ktokolwiek dowiedział się jak się czuję, bo nie chcę ich udawanego żalu i kłamliwych słów otuchy. Każdy ma swoje problemy i każdego obchodzi tylko własna sytuacja i własne problemy, a nie czyjeś, cudze. Zawsze jakoś potrafiłam się podnieść i zmobilizować do działania. Jednak obecnie czuję się tak, że mimo wszystko co zrobię to i tak to nic nie zmieni. Czuję się beznadziejnie. Mam wrażenie, że wszystkie moje starania do niczego nie prowadzą.
Pochodzę z ubogiej rodziny i na wszystko muszę zapracować sama. Zawsze o tym wiedziałam i pogodziłam się z sytuacją. Tylko, że ostatnio doszłam do wniosku, że moje wysiłki i ciężka praca nie gwarantują mi sukcesu. Nie chcę całe życie ciężko pracować i zmarnować zdrowia na to, aby żyć tylko od wypłaty do wypłaty na stopie minimalnej życia. Nikt mi nie da tej pewności, że pewnego dnia będę żyć ze spokojem i radością sumienia; iż będę mogła cieszyć się życiem i żyć pełnią życia; że moje życie będzie takie, jakie sobie wymarzyłam.
Czuję, że ja nie żyje - tylko prowadzę marną wegetację. Mam ochotę wrócić do czasów dzieciństwa, kiedy to nie musiałam się przejmować tym co będzie jutro, a życie wydawało się dużo prostsze.Czuję się źle fizycznie i psychicznie. Nie śpię dobrze. Budzę się często wyrwana ze snu ze stanem niepokoju. Nie potrafię się odnaleźć. Ludzie i ich codzienne problemy wydaja mi się głupie i kompletnie absurdalne. Nic nie jest w stanie doprowadzić mnie do stanu równowagi wewnętrznej. Czasem mam ochotę się porządnie wypłakać i wylać tę całą złość na zewnątrz, bo myślę, iż możne to mi pomoże. Jednak ostatnio nie potrafię płakać. Nie chcę tak żyć.
Myślałam o samobójstwie, ale mam wrażenie, że jak je popełnię to już potem nie będzie większego wyboru. Chcę dożyc spokojnej i szczęśliwej starości. Życie mi ucieka przez palce, a ja mam wrażenie, że tkwię w próżni i nic większego nie robię. Ostatnio wrzuciłam się w wir pracy, aby za dużo nie myśleć. Jednak teraz jestem dodatkowo zmęczona, przepracowana i rozdrażniona. Mam wrażenie, że z łatwością zaadaptowałabym się do sytuacji bezdomnego na ulicy, czy żula w parku. Mam dość wszystkiego i jest mi źle. Nie wiem co zrobić, aby sobie pomoc.