Jak odnaleźć sens i radość życia?

Witam, nie wiem od czego zacząć. Mam 29 lat, od 9 lat jestem mężatką, mamy 5-letniego synka. Od okresu bycia nastolatką mam co jakiś czas niezrozumiałe, wyczerpujące stany, polegające na tym, że nie wiem po co jestem, co mam robić w życiu, nie czuję się istotna na żadnym polu, gorsza od wszystkich, nie potrafię się w nic zaangażować, oddać się jakiejś pasji (których nie mam), czuję, że w zasadzie mogłoby mnie nie być, bo nie ma ze mnie żadnego pożytku.

Jestem niekonsekwentna, próbowałam już kilka razy rozpocząć jakąś terapię, ale po 1-2 wizytach się kończy... I tak jest ze wszystkim - szybko się "wypalam", rezygnuję, nie czuję motywacji. Nie mam celu w życiu. Owszem - jest dziecko, o które dbam i staram się być jak najlepszą mamą, ale poza tym, nie ma "mnie". Do tego prześladuje mnie myśl, że synek będzie nieszczęśliwy, bo ja jestem nienormalna... Marzę o tym, aby być z nim blisko emocjonalnie (ja tego nie miałam od swoich rodziców), a jednocześnie wiem, że tego nie potrafię. Mam niewielu znajomych, żadnych przyjaciół - nie umiem utrzymywać dłuższych relacji z ludźmi, a jednocześnie bardzo mi tego brakuje. Mogłabym tak pisać i pisać...

Jestem DDA, wyszłam za mąż w wielku 20 lat za bardzo odpowiedzialnego mężczyznę, starszego o 8 lat. Nie wyszło mi to jednak na dobre, ponieważ nie miałam okresu samodzielności, wszystko co mamy (rzeczy materialne) - zawdzięczam mężowi. Przez to czuję się nieudacznikiem - ja nic nie osiągnęłam. Skończyłam jakąś szkołę wyższą, ale nie pracuję w zawodzie. Pracę mam nierozwijającą, znacznie mniej płatną niż praca męża. To mnie bardzo demotywuje (aczkolwiek to dziwne, powinnam się cieszyć, że mąż zapewnia nam byt, że nie muszę się o nic martwić, a ja zamiast się cieszyć, np. z jego kolejnej premii - płaczę w kącie... Z zazdrości? Nie wiem).

Od zawsze miałam kompleksy - jak każdy. W dzieciństwie nikt się tym nie przejmował, przypięto mi po prostu łatkę pt. "ona jest nieśmiała", ale nikt nie próbował pomóc mi tę nieśmiałość zwalczyć. I tak zostało mi to do dziś, ale nauczyłam się "grać"... Mogę powiedzieć, że mam kilka twarzy, w zależności od tego z kim rozmawiam - zachowuję się inaczej, ale zaczynam się w tym już gubić...

Mój mąż jest jednocześnie moim pierwszym w życiu mężczyzną. Kiedyś po prostu sądziłam, że nikt się mną zainteresuje i muszę "łapać" tego, któremu akurat ja się spodobałam. Nie byłam zakochana... Teraz mamy głęboki kryzys w małżeństwie, o którym nie potrafimy nawet rozmawiać, po prostu tak trwamy. Po urodzeniu dziecka przeprowadziliśmy się do dużego miasta, ja przez ok 2 lata byłam na urlopie macierzyńskiem - dookoła nikogo znajomego, brak rodziny... Prawie szalałam, miałam napady wściekłości, płakałam, robiłam mężowi awantury...

Mąż powiedział kiedyś, że boi się wracać z pracy do domu... Sądziliśmy, że to się zmieni gdy ja pójdę do pracy. Znalazłam pracę w dużej korporacji, w której nie potrafiłam się odnaleźć. Nie rozumiem tych wszystkich zależności, mam problemy z zapamiętywaniem ludzi, nazwisk... Nie umiem funkcjonować w dużej grupie. Ale znalazł się "on"... jakieś porozumienie dusz? I prawie doszło do zdrady fizycznej, ale mnie zwolnili (na szczęście). Przez pracę zamiast zbliżyć się do męża - oddalaliśmy się co raz bardziej. Ja wręcz nie chciałam o pracy rozmawiać, chciałam mieć coś "swojego", coś o czym mąż nie musi wiedzieć.

Poznałam w tej pracy koleżankę, kilkanaście lat starszą ode mnie, znającą życie. Trochę jej opowiadałam o moich problemach. Powiedziała mi: "Ty albo zwariujesz, albo zaczniesz dopiero wywijać mężowi". No i zaczęłam... Mąż nie wie o mnie nic, nie wie z jak złą osobą żyje. A mi jest tak ciężko ze świadomością, że robię mu tyle krzywdy. On nawet nie wie, ile razy myślałam o rozwodzie... Znalazłam nową pracę, gdzie jestem do dzisiaj. I co? Po kilku miesiącach nawiązałam romans z szefem. Nie, nie chodzi absolutnie o jakieś kwestie materialne, on mi się po prostu szalenie podoba i jest taki inny niż mój mąż. On też ma rodzinę. Nie potrafię się od niego uwolnić uczuciowo.

Dlaczego ja to robię? Nie chcę tak żyć. Czasem coś wspomnę o tym koleżance, mówię, że zmienię pracę itp., a ona - mądra dziewczyna - powiedziała, że to nie ma sensu, że problem jest we mnie i w nowej pracy znowu sobie kogoś znajdę. A ja - o zgrozo - nie czuję jakiegoś poczucia winy, prawie nic nie czuję, złości, strachu, radości - nic. Jestem przerażona sobą, czuję jakbym była w jakiejś skorupie, brak mi uczuć, nie wiem co powinnam czuć, co robić.

Mój tata nie żyje od 11 lat, mama jest chora na raka (psychicznie bardzo słaba, "czeka" na śmierć, jest przerażona, nie mogę z nią o niczym rozmawiać, bo nigdy nie była dla mnie oparciem, a teraz to by ją tylko dobiło). Mama mieszka z moją siostrą i jej rodziną, nie uczestniczę za bardzo w jej chorobie. I to mnie też bardzo przytłacza. Często płaczę, mam huśtawki nastrojów, czuję nicość, czuję się jak ślepy we mgle, nie wiem za co się zabrać, chciałabym zmienić swoje życie...

Mam niby zdiagnozowaną nerwicę lękową, miałam napady paniki. Teraz gdy już wiem co to jest, jakoś umiem nad tym zapanować, ale stany nerwicowe miewam bardzo często (nawet na urlopie, na plaży). Nie biorę żadnych leków. To oczywiście nie wszystko, nie chcę się już rozpisywać, bo ciężko tak od razu wszystko z siebie wyrzucić. Nie wiem co robić. Proszę o pomoc!

KOBIETA, 29 LAT ponad rok temu

Witam!

Wiele Pani problemów emocjonalnych związanych jest z przeżyciami z przeszłości oraz z obecną chorobą. Poszukuje Pani miłości i czułości. W małżeństwie oddalacie się coraz bardziej od siebie, a Pani szuka ukojenia u innych mężczyzn. Nie oznacza to, że jest Pani "nienormalna" - po prostu związek z mężem w tej formie się nie sprawdza. Dlatego powinna Pani dobrze przemyśleć sprawę małżeństwa i zastanowić się, czy nadal chceci być razem i jak ma wyglądać Wasz związek. Warto porozmawiać z mężem o uczuciach i tym, co dzieje się między Wami. Razem powinniście zastanowić się, co zmienić, żeby było lepiej dla Was obojga.

Myślę, że powinna Pani także skorzystać z terapii dla DDA. A jeśli nie jest Pani na to gotowa, to może Pani znaleźć sobie grupę wsparcia dla DDA i tam postarać się popracować nad problemami. Będzie to pomocne w rozwiązaniu wielu problemów emocjonalnych, ponieważ spotka Pani ludzi z podobnymi problemami i pozna także ich sposoby na poprawę stanu psychicznego.

Przede wszystkim musi Pani poprawić swój nastrój i samoocenę. Nie jest Pani bezwartościowa, ma Pani kryzys, na który złożyło się wiele czynników. Dlatego powinna Pani poszukać pomocy i zadbać o siebie. Dzięki temu ma Pani szansę na poznanie własnej wartości i zmianę swojego życia.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty