Niepokój, lęk, zawroty głowy i bladość a nerwica lękowa
Witam!
Zacznę od początku. W okresie licealnym miałam problemy z odżywianiem. Obecnie jestem studentką pierwszego roku medycyny. W dalszym ciągu po dawnych problemach pozostał ślad, który czasem się jeszcze odzywa. Wspomnę, że absolutnie nikt nie wie o moich problemach i próbuję radzić sobie z nimi sama. Mam bardzo kochających i wspierających mnie rodziców, ale wstyd, że objadam się w samotności i przedkładam to nad wiele ważniejszych rzeczy był silniejszy i do tej pory nikomu się nie przyznałam do tego. Jest jednak coraz lepiej (nie wiem, czy to ma jakiś związek z sytuacją, która mnie teraz dotknęła, ale chciałam o tym wspomnieć). Jeśli w ogóle mogę użyć takiej skali, to powiem, że jestem w 70% procentach zdrowa. I mam nadzieję, że za niedługo będę w 100. Na początku ze studiami wszystko się układało, mimo samotnej przeprowadzki do wielkiego miasta, z dala od domu. Problemy pojawiły się na zajęciach w prosektorium. Wiadomo, takie widoki niejednego mogą zwalić z nóg i wydaje się to zrozumiałe. Na pierwszych zajęciach zrobiło mi się słabo. Na każdych kolejnych poczucie strachu, że stanie się tak znowu uniemożliwiało mi czynny udział w zajęciach. Zresztą nie tylko na zajęciach. Nagle pojawił się jakiś dziwny lęk, uczucie niepokoju, zawroty głowy, nawet na świeżym powietrzu. Za każdym razem zastanawiałam się, czy już jestem blada, czy jeszcze nie, czy ktoś to widzi, czy zwróci mi uwagę. Po dłuższym pobycie w domu na Święta, podbudowałam się, zaopatrzyłam w P*** i postanowiłam, że dzielnie będę dawała sobie z tym radę, że gdyby się coś zaczynało dziś, będę głęboko oddychać i w takiej sytuacji nie ma prawa nic złego mi się stać. Do tego rodzicom się przyznałam. Dodam, że miałam wtedy robione badania krwi i moczu i wszystko było w porządku. Wspólnie z panią doktor doszłyśmy do wniosku, że to pewnie stres. Po tej przerwie wszystko szło dobrze, trzymałam się dzielnie, brałam 2 tabletki przed zajęciami, później jedną, aż odstawiłam je wcale. Wydawało mi się, że już się z tym uporałam. Ale nagle kilka dni temu, wracając autobusem z zajęć, znowu poczułam ten dziwny niepokój, nagle zrobiło mi się gorąco, stałam się niespokojna. Za pierwszym razem znałam przyczynę, ale teraz nie mam zielonego pojęcia dlaczego to znowu wróciło. Nie mam teraz (względnie, jak na studenta medycyny) żadnych stresów, staram sobie tłumaczyć, że to moja wyobraźnia, staram się myśleć optymistycznie. Dodatkowo niejako utrudnia mi to radzenie sobie z moimi "pozostałościami" zaburzeń odżywiania. A nie chcę, żeby one wróciły. Nie wiem, co mam w tej sprawie zrobić. Czas przygotowywać się do egzaminu z anatomii, a tu taka sytuacja... Nie chcę zawalić studiów i zniszczyć sobie życia, bo to moje marzenia. Chciałabym wreszcie żyć normalnie i być szczęśliwa, ale nie wiem, czy sama sobie jestem w stanie z tym poradzić. Wiem, że w przyszłości będę odpowiedzialna za ludzkie życie i wiem, że nie mogę sobie pozwolić na takie "słabości". Proszę o pomoc.