Okresowe załamania psychiczne
Mam 25 lat. Moje życie jest pół na pół udane. Mam cudownego męża, którego bardzo kocham z wzajemnością. Mam wspaniałą rodzinę, na którą zawsze mogę liczyć. Natomiast strona zawodowa oraz moja nieskończona szkoła wpędza mnie wręcz często w rozpacz. Nie potrafię się wziąć za siebie, raz wreszcie skończyć studiów, nie mogę znaleźć pracy.
Dodatkowo dręczy mnie fakt, że od dziecka byłam ponoć bardzo uzdolniona w różnych kierunkach. Zawsze powtarzano mi że jestem wspaniałą uczennica, że daleko zajdę w życiu. Tymczasem studia wybrałam najwyraźniej nieodpowiednie, nie tworzę już nic tak jak kiedyś (malowanie, gra aktorska, śpiewanie). Nie robię nic, co by mi dodało skrzydeł i jestem nikim sama dla siebie.
Natomiast mój problem, z którym się zwracam to pytanie: czy to już depresja? Jeżeli średnio raz, dwa razy w tygodniu od rana do wieczora płaczę i nic nie może poprawić mi nastroju. Nic mi się wtedy nie chce. Wychodzę z łóżka, z domu, staram się funkcjonować - dla mojego męża. Ostatnio coraz częściej myślę, że gdybym miała pewność, że on mi to wybaczy, pozbawiłabym się życia.
Ciągle myślę, że już mam taką osobowość, i po prostu czasem dopada mnie chandra, ale ostatnio to się dzieje za często. I wygląda coraz groźniej - moje myśli samobójcze czasem mnie samą przerażają, kiedy na przykład układam w myślach listy pożegnalne. Z drugiej strony poza tymi okresami dołka jestem osoba pogodna i uśmiechniętą, spotykam się z ludźmi, bawię się, robię plany na przyszłość i cieszę się z życia.
Bardzo proszę o pomoc. Czy mój problem jest poważny, czy niektórzy po prostu tak mają? Dodam jeszcze, że takie stany miewam od okresu dojrzewania, natomiast całą wczesną młodość łączyłam to z tęsknotą za miłością. Z moim mężem jestem od pięciu lat i teraz moje smutki skupiają się na innych problemach. Ale jak były, tak są ze mną nadal.