Załamanie psychiczne, czy początki depresji?
Witam ponownie, 15-latek, ostatnio pisałem o mojej koleżance - z nią chyba jest już nieco lepiej, bynajmniej tak mówi, ale za to teraz ze mną dzieje się coś złego. Od kilku lat mam zaniżoną samoocenę, ale teraz doszło do tego złe samopoczucie. Od miesiąca prawe codziennie albo chociaż raz w tygodniu mam doła. Pogorszyłem się w nauce, ciągle myślę o sobie jako nieudaczniku. Mam dziwne myśli, od których nie mogę się uwolnić, chciałbym coś zmienić w swoim nędznym życiu, ale nie jest to możliwe, boję się zmian. Przede wszystkim chciałbym być zaakceptowany przez środowisko szkolne, bo teraz wiem że tak nie jest - ciągle gdzieś słyszę "ciota", "pedał" i wiele innych, nawet niecenzuralnych obraz. Może to przez to, że tak wyglądam, nie lubię siebie swojego głosu, wyglądu, no niczego normalnie, nie lubię się bić, ani przezywać to nie w moim typie. Codziennie spoglądam na siebie z pogardą. Mam dziewczynę, ale męczę się już z nią, a ona chyba ze mną (nie rozumie mnie i chyba nie chce zrozumieć) - obawiam się rozstania z nią, bo wydaje mi się, że świat się skończy, bo przecież do kogo się odezwę jak nie do niej? Chciałbym mieć więcej kolegów, ale obawiam się, że przeze mnie, tzn. przez to, że będę się z nimi kolegował oni będą wyśmiani, a wystarczy, że ja już jestem, no i myślę, że jakiś zacofany jestem ze wszystkim, dziwny, nic mnie nie bawi, nie lubię wielu przedmiotów na których kiedyś mi zależało, np. historii, olewam wf, ponieważ nie lubię piłki nożnej, ręcznej, koszykówki, siatkówki, lekkoatletyki no prawie wszystkiego, ciągle myślę, że ja naprawdę jestem jakiś wybryk natury. Teraz raczej chłopaki w tym wieku to się z chłopakami kolegują, a ja z moją dziewczyną, mam kolegę, z którym mamy zamiar iść do takiej samej szkoły ponadgimnazjalnej. Próbuję się upodabniać do innych, ale mi to nie wychodzi w żaden sposób, chociaż w szkole i tak nie jestem sobą. Któregoś dnia myślałem jakby wyglądała moja śmierć tzn. jakbym popełnił samobójstwo to co by się stało i doszedłem do wniosku, że nikt by nie rozpaczał poza rodzicami i najbliższą rodziną. Czasami przed snem wyobrażam sobie jak to by było gdybym się w ogóle nie narodził, albo coś sobie zrobił, czy daliby mi wszyscy spokój? Przestali wymagać? Ciągle o coś prosić? Piszę to tu, ponieważ zaczynam się obawiać siebie, swojego nastawienia do życia i boję się, że zrobię jakieś głupstwo. Jak dotąd największym moim głupstwem było samookaleczenie się. W mojej rodzinie były próby popełnienia samobójstwa aż w końcu to zrobiono, ja nie chcę tak skończyć, proszę o radę. Czy w trudnych chwilach mogę skorzystać z pomocy telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111? Czy ten numer jest płatny, czy mogę mieć po zwierzeniu jakieś skutki, np. ktoś z tamtego biura zadzwoni do moich rodziców i powie, że ze mną rozmawiał i że jest coś nie tak? Ja nie chcę ich martwić, mają dość swoich problemów. Czasami korzystam z pomocy psychologa szkolnego, ale boję powiedzieć mu o swoich myślach i w ogóle, co będzie jeśli zawiadomi rodziców, wyjdzie to za jego pokój, doniesie się do nauczycieli, uczniów? Bardzo proszę o odpowiedź co mi jest, czy to już depresja, czy coś innego. Co mam robić?