Problem z psychiką - gdzie zgłosić się po pomoc?
Witam, Jestem dziewczyną, w przyszłym miesiącu skończę 18 lat. Moje problemy, o których chcę napisać zaczęły się 3 lata temu, gdy byłam w drugiej klasie gimnazjum, czyli miałam 14 lat. Moi rodzice bardzo często się ze sobą kłócili, w końcu doszło do tego, że mama wpadła w depresję, przestała zajmować się domem, zamykała się sama w kuchni, powróciła do palenia papierosów. Nie wiedziałam wtedy o co chodzi, słyszałam tylko strzępki rozmów mamy z bratem, który próbował jej jakoś pomóc. Zaczęłam opuszczać szkołę, jednak wtedy były to pojedyncze dni, dość rzadko. Następnie zaczęły mnie męczyć bóle głowy, dość silne i częste. Dopiero rok później mama zdecydowała, że powinnam iść do neurologa. Miałam wykonane różne badania, z których jednak nic nie wynikało - byłam zdrowa. W trzeciej klasie częściej mi się zdarzało nie chodzić do szkoły. Trudno mi powiedzieć dlaczego tak było, nie miałam problemów z nauką. Bardzo często zmieniał mi się nastrój, rodzice ze mną praktycznie nie rozmawiali, a jak już to tylko o szkole, co mnie jeszcze bardziej dobijało. Zaczęły się u mnie też inne objawy, do bólu głowy doszedł miejscowy ból pleców, brzucha, drżenie rąk, "drętwienie" części głowy, lub twarzy. Myślałam, że jestem na coś chora, szukałam chorób mających podobne objawy w internecie. Wtedy znalazłam wypowiedzi różnych osób, które podawały te symptomy przy nerwicy. Dość długi czas czytałam o tym, ale to mi nie pomagało. Neurolog, który wiedział tylko o bólach głowy, zalecił, abym poszła do psychologa, jednak nie poszłam. Na pierwszej wizycie musiałabym być z rodzicem, a matka nie była za bardzo zainteresowana tym co się ze mną dzieje, sama miewała częste bóle głowy, więc twierdziła, że to pewnie genetycznie. Kiedy skończyłam gimnazjum, poszłam do liceum. Niestety nie udało mi się dostać do klasy, do której chciałam, przez co skończyłam na innym profilu. Oczywiście teraz wydaje mi się to strasznie głupie, że się nie przepisałam, myśląc po prostu, że sobie poradzę. Ciągnęłam tak pierwszy rok, nie zaliczyłam semestru z jednego przedmiotu rozszerzonego. Tkwiłam w tej klasie, wiedząc, że robię sobie samej krzywdę. Zastanawiałam się nad tym, czy by specjalnie nie zdać i wtedy iść na profil mi odpowiadający. Jednak zdałam, gdyż nauczycielka od tamtego przedmiotu chciała mi pomóc - powiedziałam jej, że od następnej klasy na pewno się przepiszę. Moje świadectwo nie było zbyt dobre, więc niestety szkoła, do której starałam się przepisać mnie nie przyjęła. Tak było i z innymi szkołami. Był koniec wakacji tego roku, nie wiedziałam co mam robić, mama twierdziła, że najlepiej będzie jak wrócę do poprzedniej klasy i przepiszę się od drugiego semestru. Strasznie się tym przejęłam, nie chciałam słyszeć o takim rozwiązaniu. Ale poszłam. Wróciłam, nauczycielka, która chciała mi pomóc w poprzedniej klasie, zawiodła się na mnie i było jej przykro, że ją "wykiwałam". Mimo, iż miałam plan, by od następnego semestru zmienić klasę, nie potrafiłam, a raczej wciąż nie potrafię sobie poradzić. Zaczęłam coraz częściej opuszczać szkołę, mam bardzo zmienny nastrój. Jednego dnia potrafię wierzyć, że dam sobie radę, uda mi się skończyć tę szkołę, czuje się wtedy niezwyciężona - jakbym mogła zrobić wszystko, a kiedy indziej czuję się beznadziejnie, mam natłok myśli, nie umiem się zmusić do nauki czy pójścia na zajęcia. Rodzice, jak i wszyscy na około sądzą, że po prostu jestem leniwa, nie chce mi się uczyć, robić lekcji. Jednak wcale tak nie jest. Piszę pamiętnik, więc mam wgląd we własne nastroje, myśli, odczucia. Jestem zadziwiona, że np. tydzień temu mogłam "coś takiego" napisać, jest to dla mnie niezrozumiałe. Nie mam z kim o tym poważnie porozmawiać, nie ufam rodzicom, głównie matce, przez to, że kiedy byłam w wieku dojrzewania, ona mnie zostawiłam samą sobie. Mam przyjaciół, jednak są w innych szkołach, przez to rzadko się spotykamy, a jak już to raczej o tym z nimi nie rozmawiam. Najchętniej poszłabym do psychologa, albo nawet psychiatry, jednak rodzice muszą mi towarzyszyć, a ja sama nie umiem z nimi rozmawiać o swoich problemach. Cały czas mnie obwiniają, nie dostrzegają, że coś ze mną jest nie tak, więc nie wpadną na to sami, że potrzebuję pomocy. Mama krzyczy, że jestem nieodpowiedzialna, chce mnie karać za to co robię ze szkołą, porównuje do rodzeństwa, z którym nie miała problemów. Najchętniej bym zrezygnowała z nauki, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie jest wyjście. Dużo czytałam o podobnych sytuacjach, chorobach lub zaburzeniach z tym związanych. Najbardziej pasującą do mnie wydaje się być CHaD oraz Borderline. Wiem, że samodiagnoza nie jest dobrą formą oceny, jednak objawy, symptomy tych dwóch wymienionych idealnie mnie opisują (co do zaburzeń osobowości - nie opisałam ich tutaj). Nie wiem w jaki sposób zwrócić się po pomoc.