Problem z adaptacją w nowej szkole - co mam zrobić?
Witam. Mam 16 lat i właśnie zaczęłam liceum. Jest to najlepsze liceum w Łomży i są tu naprawdę duże wymagania. Uczą się tu bardzo zdolne osoby (oczywiście nie wszyscy, ale większość), panuje tu duża rywalizacja, m.in. o oceny. Wybrałam profil biologiczno-chemiczny, żeby zostać lekarzem, chociaż nie jestem tego pewna. Chciałam zadowolić rodziców, aby byli ze mnie dumni, ale przeraża mnie ogrom nauki i materiału, jaki trzeba tu opanować. Nie jestem pewna, czy chcę pójść na jakieś poważne studia, na których trzeba będzie się dużo uczyć. Na początku byłam w klasie B u nauczycielki z chemii, o której chodzą różne pogłoski. Moja bliska koleżanka była w klasie A (ten sam profil) i chciała się do mnie przepisać, ale u mnie było aż 36 osób i nie mogła. U niej było 31 osób, więc ja mogłam się przepisać, chociaż mam uraz do przepisywania się. W pierwszej klasie gimnazjum byłam w innej szkole, a w drugiej i trzeciej klasie w drugiej szkole (bo w tej pierwszej szkole miałam okropną klasę). Byłam nowa w klasie, szkole, czułam się zagubiona, ale później się oswoiłam. Dlatego chciałam unikać przepisywania się, ale jednak się do niej przepisałam - pomimo że powinnam już być bardziej odpowiedzialna i nie zmieniać klasy ze względu na koleżankę! Jednak myślałam, że wszystko będzie dobrze. Było w miarę ok, dopóki na pierwszej chemii nauczycielka spytała się mnie, czemu uciekłam z jej klasy. Powiedziałam, że chciałam być w klasie z koleżanką, a ona nie mogła się tam dopisać. Wszyscy na mnie patrzyli. Czułam się okropnie, tak jak w gimnazjum. Znów byłam tą, co się przepisała. Płakałam na przerwie, koleżanki mnie pocieszały, mówiły, że to żaden problem, że ona zaraz o tym zapomni. Po tygodniu przestraszyłam się materiału z różnych przedmiotów i chciałam się przenieść do innej szkoły. Wzięłam papiery (dyrektor bardzo długo mnie przekonywał, żebym tego nie robiła) i następnego dnia miałam iść do drugiej szkoły, ale całą noc o tym wszystkim myślałam. Rodzice byli przygnębieni, pokładali we mnie duże nadzieje i się zawiedli. Nie mogłam im tego zrobić. Następnego dnia poszłam do dyrektora i poprosiłam o drugą szansę. Od razu się zgodził i powiedział, że zrobiłabym życiowy błąd rezygnując z tej szkoły bez walki. Poleciałam wesoła na lekcje. Jednak zaczął mi nie pasować profil biologiczno-chemiczny. Stwierdziłam, że nie chcę iść na medycynę czy coś w tym kierunku. Poszłam do dyrektora, żeby przepisał mnie do ogólnej klasy, żebym jeszcze mogła się zastanowić, co chcę robić. Ale nie było już tam miejsc. Było miejsce w społeczno-prawnej. Powiedziałam, że się zastanowię. Poszłam po weekendzie i powiedziałam, że chcę do klasy społeczno-prawnej (to było bez zgody taty). Latałam za dyrektorem cały dzień na kilku przerwach i wreszcie mnie przepisał. Było ładnie i pięknie, myślałam, że wreszcie będzie dobrze. Po tygodniu spędzonym w tej klasie przestraszyłam się tego, co zrobiłam. Przecież rodzice tak chcieli, żebym była lekarzem, byłam do tego nastawiona odkąd zdecydowałam się na tę szkołę. Poszłam z tatą do dyrektora, żebym mogła wrócić do klasy biologiczno-chemicznej. Czułam się upokorzona, lekkomyślna, niezdecydowana. Żałowałam tamtych pochopnych decyzji. Przepisał mnie, ale czuję, że już mam u niego złą opinię i u innych w klasie, u nauczycielki z chemii. Wczoraj była chemia i mówiła do mnie: "Co ty wyczyniasz? Najpierw przepisujesz się z mojej klasy, później do społeczno-prawnej i wracasz do tej? Uciekasz przede mną?". A przecież nie uciekam, chcę mieć z nią chemię, bo jest dobrą nauczycielką, tylko wcześniej miałam chwilę słabości i wahania. Ciągle czuję strach. Zrobiłam złe wrażenie na samym początku. Koleżanki mnie uspokajają i mówią, że lepiej, że przepisałam się teraz, a nie później, bo miałabym zaległości. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i zostać w tej klasie, co byłam na początku. Nie być wiecznie spięta. Nie być zauważoną w taki zły sposób. Tamta klasa jest taka fajna i zgrana, mają świetną prezentację na ślubowanie. Tak żałuję mojej decyzji. Co ja narobiłam? Rodzice mnie pocieszają, mówią, że to minie. Ale ja ciągle się denerwuję i żałuję. Źle sypiam, non stop myślę o szkole, nie potrafię się wyluzować. Gdy rano wstaję, czuję się okropnie, że muszę iść do szkoły, panicznie się boję. Jak mam się pozbyć tego stresu? Gdy wracam do domu, to wiem, że muszę zaraz się uczyć, bo tyle tego jest. Nie mam prawie w ogóle czasu na przyjemności. Czuję, że robię coś złego, jak nie jestem przed książkami. Tęsknię za podstawówką i gimnazjum. Wtedy miałam czas na wszystko. Życie było takie proste i lekkie. A teraz ciągła, ciężka praca. Boję się tego. Nie wiem, czy to jest właśnie to, co chcę w życiu robić. Przecież powinno się być szczęśliwym. A ja czuję się jak więzień. Czuję, że źle zrobiłam, idąc do tej szkoły. Wszyscy mówią, że dobrze zrobiłam, bo dostanę się na studia, jakie będę chciała. Może powinnam pójść do zwykłego liceum, a nie do takiego elitarnego? Jeszcze bardziej przeraża mnie fakt, że już raczej nie mogę się przenieść, bo już tak namieszałam. Mówię sobie, że dam radę, skończę tę szkołę, ale jednocześnie bardzo się boję. Zwłaszcza dlatego, że wywołałam takie zamieszanie, że mam złą opinię u dyrektora i nauczycielki chemii. Boję się, że będę dostawała u niej złe oceny i będzie mówiła, że dobrze zrobiłam, że odeszłam z jej klasy. A chciałabym się dobrze uczyć, mieć dobre oceny. Tylko czuję, że brakuje mi chęci i zdolności. Tak się boję. Proszę o pomoc. Nie wiem, co mam robić.