Proszę o diagnozę - mój psychoterapeuta unika odpowiedzi
Witam serdecznie. Proszę o pomoc w niżej nakreślonej materii. Jestem od dwóch lat w terapii u znanego klinicysty psychiatry w Krakowie, z racji epizodu, który zdarzył się 2 lata temu na wakacjach w Alpach - wakacje były wspaniałe, zatem nie wiem skąd pojawił się ten atak. Kołatanie serca i niemożność oddychania - nakręciłam się i w nocy już nie mogłam spać, ciągle się wybudzłam z paniką, że nie oddycham. Mąż dostał tranxene w farmacii i na tym przeżyłam wędrówki po górach z nim i dwuletnim synkiem.
Po powrocie do kraju zaczęłam marszrutę po lekarzach, miałam dwukrotnie Holter i był w porządku. Natomiast zdiagnozowano mi Hashimoto (notabene - obecnie nie biorę euthyroxu, bo tarczyca jest wyregulowana po ciąży - 4 mies. temu urodziłam przez cesarkę córeczkę). Trafiłam do psychiatry-psychoterapeuty - zaczęłam brać Seroxar i po 5 dniach męczarni przyszedł spokój, minął ten okropny lęk paraliżujący całe ciało przez cały dzień, do tego stopnia, że nie mogłam wbić pinu na bankomacie i miałam stłuczkę.
Po tym tygodniu zaczęłam normalnie funkcjonować. Owszem, zdarzały mi się dni gorszego psyche, ale jak zawsze. Czułam się tak dobrze, że marzenia o córeczce (mam dwóch synów - 17-letniego, 4-letniego obecnie) zaczęłam przekuwać w rzeczywistość. W lipcu 2008 zaszłam szczęśliwie w ciążę i odstawiłam Seroxat (10 mg). Przez całą ciążę czułam się dobrze, pod koniec ciąży pojawił się niepokój przed cesarką i nerwy bez powodu, rozdrażnienie spowodowane wysoką wagą, niesprawnością, dokazywaniem synka. Po narodzinach córeczki 1.04. 2009 miałam lęk w szpitalu, bo mała ciągle płakała, ale po wyjściu pozbierałam się, owszem, byłam bardzo nerwowa, krzyczałam na synka, bo ciągle budził małą, mała nie spała w ogóle w ciągu dnia, nie chciała zasnąć wieczorem etc. Ale jakoś sobie radziłam.
Natomiast 30 maja, dzień przed wyjazdem męża z młodszym synkiem nad morze na 2 tygodnie, zakołatało mi ponownie serce i znów się nakręciłam, tylko że ten stan trwa do tej pory. Wówczas nie chodziłam do psychiatry już 3 miesiące z racji braku czasu, ale od razu umówiłam się z doktorem. Zalecił persen forte 3 x dziennie - nic więcej, bo karmię. 2 tygodnie przetrwałam nie wiem jak, borykając się z ogromnym lękiem wegetatywnym, nie mogłam jeść, biegunki, dławienia, gula w brzuchu, strach przed paniką, przed sercem, ostrożnie nawet piłam wodę. Malutka jeszcze na dodatek miała zastrzyki z antybiotykiem dwa razy dziennie i bardzo cierpiała.
Dzień przed przyjazdem rodziny wpadłam w panikę po odwiedzinach koleżanki, która mnie postraszyła, że jej znajomy umarł na depresję. Po jej wyjściu zaczęło mi być duszno, myślałam, że umrę. Doktor przez telefon kazał przyjechać po receptę na Seroxat. Powrót męża z synkiem nic nie zmienił na lepsze, nawet lęk się nasilił. Po 2 tygodniach męki z Seroxatem doktor kazał odstawić, twierdząc, że nie służy mi obecnie, bo karmię i być może hormony. Objawy zaczęłam mieć dziwne: lęk przed rozpoczęciem rozmowy z mężem, rodziną, lęk na myśl, że koleżanka nie dojedzie na spotkanie, na widok sąsiada jadącego do pracy, na dźwięk muzyki, TV, nie byłam w stanie nic zobaczyć w TV czy przeczytać czegokolwiek w gazecie, nie mówiąc o książce.
Nic, strach przed wszystkim, czułam, że duszę się w domu z dziećmi. Największy jest strach przed zostaniem w domu z dziećmi - najlepiej czuję się na zewnątrz, z ludźmi, w parku, w aucie. Pojawiły się przymusowe myśli, że zostawię rodzinę i ucieknę, że wpadnę w alkoholizm, że synka porwie ktoś do filmu pornograficznego, że przestanę kochać męża, a jak lęki się uspokajały, to pojawia się depresja tak ogromna w myśleniu, nic nie mogę zaplanować, nic mnie nie cieszy, nie jestem w stanie śmiać się do dzieci, nie mam apetytu, tylko śpię normalnie, aż mam wybudzenia paniczne.
Doktor po dwóch tygodniach bez lekarstw zalecił Zoloft - i od 10 lipca brałam zoloft 25 mg połówkę tabletki rano, i znów nic, tylko jakby lęki się nieco wyciszyły. Ale nastrój depresyjny i myśli makabra, więc od 2.08 biorę całą tabletkę Zoloftu, czyli 50 mg, poprawy w myśleniu panicznym, lęku przed lękiem jest niewiele. Właśnie wróciliśmy znad morza, mąż zabrał mnie na tydzień, mając nadzieję, że mi się poprawi. Ale tam cały czas myślałam, jak bardzo mam dosyć rodziny, siebie i męża. Mój doktor od 30 lipca jest na urlopie, idę do niego w najbliższą środę. Nie odpowiedział mi na pytanie, czy to depresja czy nerwica lękowa. Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam Kamila.