Stres, stany lękowe, nerwica czy depresja?
Witam, Mój opis będzie dosyć obszerny, ponieważ w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaobserwowałam kilka rzeczy, które mnie martwią. Zacznijmy od tego, że mam 18 lat i jestem w klasie maturalnej. Ostatnio miewam zmienne nastroje, zastanawiam się więc czy jest to wynik stresu, czy są to stany lękowe czy depresja i gdzie mam się kierować po dalsze porady? Mój problem polega chyba na tym, że nie toleruję szkoły. Próbuję się do niej przekonać, nie mam najgorszych ocen, ale w ciągu roku szkolnego bardzo często mam stany depresyjne, kiedy jedyne czego pragnę to leżeć w łóżku i nigdy już z niego nie wychodzić. Bywają tygodnie, kiedy nie obchodzi mnie otoczenie, wygląd ani to, co myślą o mnie znajomi. Często wyjeżdżam za granicę do rodziny lub znajomych i widzę, że wtedy mój stan się poprawia. Dziś wróciłam z Londynu, gdzie byłam tydzień. Przez te 7 dni miałam wyśmienity humor, śmiałam się w głos, jadłam aż mi się uszy trzęsły i z chęcią wychodziłam uprawiać sport oraz zwiedzać miasto. Dziś wróciłam i mój humor gwałtownie powrócił do sytuacji przed wyjazdem. Pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się do łóżka. Serce bardzo mi łomocze i boli mnie głowa i brzuch. Zauważyłam, że piję ogromne ilości kakao, natomiast nabieram jadłowstrętu i przechodzę obojętnie wokół potraw, które niegdyś bardzo mi smakowały. Od czasu do czasu zjem kostkę czekolady. Jak pomyślę, że jutro idę do szkoły zaczynam płakać. Nie przejmuję się maturami, bo jak już pisałam, całkiem nieźle się uczę. Mam jednak dość wybuchowy charakter i często popadam w konflikty z nauczycielami, którzy często błędnie interpretują moje słowa. Druga sprawa to dojeżdżanie pociągami. Dojeżdżam do szkoły pociągiem a teraz zbliża się zima, robi się coraz chłodniej wiec nieraz czekam godzinę na dworze na spóźniający się pociąg. Ponadto jakikolwiek siniak lub ból powoduje mój lęk. Sama z siebie odczuwam potrzebę uprawiania sportu oraz spokojnego rozciągania się przy muzyce (za czym wcześniej nie przepadałam). Dwa tygodnie temu udałam się do pani pedagog w szkole, która skierowała mnie do psychiatry. Powiedziałam o tym mamie, która chyba się przestraszyła i nazwała mnie "wariatką". Do psychiatry więc nie poszłam. Próbowałam też wyjaśnić rodzicom swoją sytuację, poprosiłam raz tatę o jakieś środki wyciszające, ale rodzice powiedzieli, że przesadzam i że jestem histeryczką. Mogę dodać, że od 5. roku życia obgryzam paznokcie. Jestem dość silną osobą, bardzo pogodną, więc myślę, że znajomi i otaczający mnie ludzie nie mają nawet pojęcia o moich problemach. Jestem w stanie zasnąć zapłakana, ale obudzić się rano, wziąć się w garść i dzielnie przetrwać dzień. Myślę, że wypisałam to, co najważniejsze. Chociaż, jeszcze dręczy mnie sporo. Pozdrawiam i liczę na poradę!