Tkwię w poczuciu beznadziejności - czy to depresja?

Witam! Mam 17 lat. Od dłuższego czasu tkwię w poczuciu beznadziejności. Mam wrażenie, że to co robię nie ma jakiegokolwiek sensu. Kiedyś interesowałam się sztuką. O malarstwie, muzyce, architekturze i literaturze mogłam mówić godzinami. Nagle to wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie. Wciąż chodzę do biblioteki, wypożyczam książki odkładam je na biurko i po miesiącu oddaję nieprzeczytane. Marzyłam, żeby pójść na architekturę. Rysowanie sprawiało mi wiele radości, chociaż jako prokrastynatorka miałam trudności z zabraniem się do pracy. Przywiązywałam ogromną wagę do opinii innych. Bałam się, że moja "twórczość" im się nie spodoba. Przyjaciele i rodzina mówili mi, że mam talent. Ale wszyscy wiemy, że bliscy zawsze nas okłamują byle tylko nie sprawić przykrości. Ich opinię traktowałam więc dość sceptycznie. Tak naprawdę już od 6 miesięcy nie stworzyłam niczego konkretnego. Czasem zaczynam i kończę w połowie, proces tworzenia nie wzbudza we mnie już żadnych emocji. Chodzę na zajęcia przygotowujące do studiów tylko dlatego, że tego oczekują ode mnie moi bliscy. Mam wrażenie, że nie ma dla mnie przyszłości, że bez względu na to jaką drogę obiorę, nie będę wystarczająco dobra w tym co robię. Ponadto czuję ogromny lęk gdy muszę wyjść z domu. Boje się, że ludzie zaszufladkują mnie, że im się nie spodobam. Ale to chyba spotkania z rodziną sprawiają mi największy problem. Jest duże prawdopodobieństwo, że przypadkowo spotkane osoby szybko o mnie zapomną. Natomiast rodzina jest świadkiem każdej mojej porażki, widzi każdą moją wadę, pamięta każdy popełniony przeze mnie błąd. Mam problemy z koncentracją co jest przyczyną złych wyników w nauce. Kiedyś byłam naprawdę dobrą uczennicą. Teraz potrafię godzinami siedzieć i wpatrywać się w ścianę. Nie robię nic. Czuję pustkę, ewentualnie ogromny smutek. Bolą mnie wspomnienia. Czasem myślę o śmierci, chociaż nie potrafiłabym targnąć się na własne życie. Myślę, że przyczyną mojego stanu jest strata osoby, która była moim autorytetem, osoby która pozwoliła mi odpowiedzieć na egzystencjalne pytania, osoby którą w pewien sposób kochałam. To uczucie pustki całkowicie mnie paraliżuje, nie jestem w stanie cieszyć się z czegokolwiek, "straciłam" siebie.

KOBIETA, 17 LAT ponad rok temu

Witam!
Utrata bliskiej sercu osoby, które miała duży wpływ na nasze życie jest bardzo traumatycznym wydarzeniem. Może to doprowadzić do zaburzeń koncentracji, problemów w życiu codziennym (obniżenie nastroju, złe samopoczucie, niechęć do kontaktów z innymi). Potrzeba czasu, żeby te trudne emocje przeżyć i zaakceptować nową sytuację.
W Pani liście można także dostrzec silny lęk przed porażką, małą pewność siebie oraz zaniżoną samoocenę. Ma Pani plany na przyszłość i marzenia, które chciałaby spełnić. Z drugiej strony boi się Pani odrzucenia przez innych oraz porażki w sprawach "zawodowych". Zmniejszenie się zainteresowań i wycofywanie z dotychczasowych zajęć może być spowodowane właśnie tymi obawami i lękiem. W połączeniu ze stratą ważnej w Pani życiu osoby może to powodować poważne problemy w życiu społecznym i w szkole.
Warto, żeby rozmawiała Pani z bliskimi osobami o przeżywanych trudnościach. Myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie również rozpoczęcie wizyt u psychologa. Pomoc innych osób może pozwolić Pani pracować nad trudnościami i radzić sobie z przytłaczającymi emocjami. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty