Wahania nastroju, uczucie przygnębienia i obawa przed przyszłością
Witam! Jestem 20-latką, od października zaczęłam drugi rok studiów. Do tego rozpoczęłam kolejny kierunek, zmieniłam mieszkanie (wcześniej mieszkałam ze znajomymi, teraz z obcymi osobami). Na początku miałam pozytywne nastawienie, zawsze podchodziłam do większości spraw optymistycznie. Jednak najpierw miałam problem z zaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. Czułam się samotna. Myślałam, że ten okres minie, ponieważ rok temu, przeprowadzając się do nowego miasta (wtedy właśnie rozpoczęłam nowy etap w życiu), miałam podobnie, ale stan mój minął po ok. 2 tygodniach. Teraz jest inaczej. Budzę się zdenerwowana, nie mogę długo spać, przez pewien okres nie miałam w ogóle apetytu, pod wpływem tych nerwów wszystko widzę w ciemnych barwach. Często uciekam myślami, jestem przygnębiona. Miałam okres, że nawet w domu nie mogłam się wyspać, teraz już potrafię spać, ale nie zmienia to faktu, że gdy nadchodzi czas wyjazdu, znów jestem zdenerwowana.
Oprócz tego nie wierzę w siebie, boję się przyszłości, za bardzo w nią wybiegam i wszystko rozdrabniam na czynniki pierwsze. Na przykład wspominam wspaniałe lato i nie mogę pogodzić się z tym, że przyroda właśnie zamiera, boję się starości, boję się, że kiedyś na świecie zostanę sama - nie będzie moich bliskich, rodzeństwo będzie miało swoje życie. Nie mogę pogodzić się z biegiem czasu. Uważam, że to co było dobre już jest za mną. Cały czas mam skoki nastroju, raz czuję się w miarę dobrze i wtedy nie rozumiem swojego stanu przygnębienia. Jednak gdy nerwy mnie dopadają, argumenty rozsądku nie trafiają. Nie wiem czy to wina nowego miejsca, czy tego, że jestem obarczona bardzo dużą ilością obowiązków - przejmuję się tym, że się w tym zatracę, że nie będę miała wolnego czasu, dla siebie i dla rodziny. Bardzo ciężko jest mi określić swój stan, bo jest on niedookreślony, sama do końca nie wiem, co jest przyczyną. Wiem tylko, że w stanie przygnębienia samo życie mnie przeraża, a przyszłość traktuję jak nadejście najgorszego.