Wahania nastroju - w jaki sposób sobie z nimi poradzić?
Witam! Mam 25 lat. Od jakiegoś czasu zaobserwowałem u siebie wahania nastroju, stany w których się zamykam, zamyślam zapatrzony w sufit oraz stany, w których tryskam optymizmem, chęcią do działania. Moje dzieciństwo do pewnego momentu układało się bardzo dobrze. Miałem kochających i zamożnych rodziców (mój tata prowadził dobrze prosperującą firmę), dużo znajomych, zainteresowań i byłem aktywny. W pewnym momencie wszystko się jednak załamało, mój ojciec nie mógł poradzić sobie z własną osobą i pewnie jakimiś demonami przeszłości i zaczął pić, pić coraz więcej, co było bezpośrednią przyczyną rozpadu małżeństwa moich rodziców, a także konieczności spłaty długów mojego ojca poprzez sprzedanie domu i przeprowadzenie się do małego domku rodziców mojej mamy. Bardzo kocham swojego ojca, bo wiem jakim on jest dobrym, zdolnym człowiekiem i nie mogę pogodzić się z faktem, że jego życie (i całej mojej rodziny) tak się skomplikowało. Mam duże problemy w relacjach z rodziną. Niby wszystko jest ok, ale nie potrafię z nimi szczerze porozmawiać, pośmiać się, poprzytulać. Szczególnie jeżeli chodzi o relacje z moją matką, wydaje mi się że w jakiś sposób daje jej znać, że nasza sytuacja rodzinna, kłopoty ojca, to jej wina. Również z bratem nie potrafię się porozumieć, nie potrafię go wspierać w jego problemach (przede wszystkim szkolnych), a jedynie oskarżać go o kompletne lenistwo (co akurat w dużej mierze jest prawdą), mimo że wiem, że nasze problemy na jego psychikę pewnie wpłynęły jeszcze bardziej, bo rozpoczęły się, kiedy on był jeszcze bardzo mały, a ja już byłem bardziej ukształtowany. Z siostrą łączą mnie najlepsze relacje, jesteśmy prawie w tym samym wieku, razem się wychowywaliśmy, wynajmowaliśmy pierwsze mieszkanie, jednak i tak brakuje w tych relacjach ciepła i szczerej braterskiej troski z mojej strony. Wiem, że moje rodzeństwo potrafi między sobą rozmawiać na wszystkie tematy, brat zwierza się siostrze. Ja zamykam się w sobie, nie potrafię mówić o własnych problemach, zmieniam temat, udaję że jest wszystko dobrze. Rodzeństwo też nie chce ze mną rozmawiać. Czuję się samotny. Mam przyjaciół, kilka razy w roku wyjeżdżam na narty, nad morze, ale tu chodzi o coś innego - relacje z kobietami. Co najzabawniejsze, wiem, że podobam się kobietom, w liceum i na studiach wiele wzdychało na mój widok. Ale nie potrafię się otworzyć, szczerze porozmawiać, kiedy już nawiążę jakąś głębszą relację, uciekam w strachu wmawiając sobie, że to po prostu nie to. W OGÓLE NIE POTRAFIĘ MÓWIĆ O SOBIE. Nie chcę się nad sobą zachwycać, ale od zawsze inni uważali mnie za człowieka bardzo interesującego, intrygującego, inteligentnego, zdolnego i ja też siebie za takiego uważałem. Czuję, że gdzieś to umyka. Dwa tygodnie temu zmieniłem pracę, chyba na taką o jakiej marzyłem. W poprzedniej dobrze mi szło, ale panowała tam zła atmosfera, duże napięcie, duży stres. Myślałem, że jak zmienię pracę to wszystko się polepszy, ciągle mam na to nadzieję. Czuję jednak, że jeśli nie uporządkuję spraw z własną osobą, to nic mnie nie będzie cieszyło.