Obawa przed leczeniem depresji
Witam! Pisałam już kiedyś, ale pragnę swoją sytuację przedstawić po raz kolejny. Od dłuższego czasu miewam myśli, że mogłabym być chora na depresję. Z pomocy psychiatry już korzystałam, lecz sama odrzuciłam pomoc farmakologiczną, z prostych przyczyn nie chcę by mój nastrój zależny był od lekarstw. Teraz opiszę swoją aktualną sytuację psychiczną. Co jakiś czas miewam spadki nastroju. Dwie fazy. Faza spokoju i szczęścia i wygląda ona tak: Rozrywkowość, bardzo dobrze dogaduję się z ludźmi. Nie odczuwam żadnego lęku. W przyszłość wybiegam z optymizmem. Mam tak jakby lepszy kontakt z rzeczywistością, do wszystkiego podchodzę racjonalnie. Potrafię odnaleźć się w trudnych sytuacjach, jestem rozmowna, wiem po prostu o czym mam z ludźmi rozmawiać. Jestem otwarta, szczera, przede wszystkim obiektywna! Nie przykuwam uwagi do rzeczy i spraw błahych, nie zawracam sobie tym głowy.
Następnie następuje tak jakby okres regresji, objawiający się: Trudności ze skupieniem uwagi, nie potrafię skupić się na rzeczach codziennych, tylko cały czas zastanawiam się nad swoim stanem chorobowym. Przejmuję się błahymi rzeczami, boję się przyszłości i widzę ją w najczarniejszych barwach. Dopada mnie lęk z reguły nie uzasadniony. Nie jestem już taka otwarta w stosunku do ludzi i cały czas mam wrażenie, że jestem mało interesująca i nieciekawa, że po prostu rozmawiam o rzeczach nieciekawych, dotyczących tylko mnie. Patrzę na wszystko subiektywnie, zazdroszczę ludziom, nienawidzę niektórych, chociaż wcześniej w okresie spokoju nie zwracam nawet na go uwagi. W tym okresie nawet nie wiem o czym mam z ludźmi gadać, czuję taką pustkę, nie wiem jak zagadać po prostu. Siedzę tylko w domu, żeby nie mieć kontaktu z innymi. Użalam się nad sobą, że zawsze już tak będzie, że nic się nie zmieni i że jestem jak jakiś świr, który do końca życia będzie zdany tylko i wyłącznie na leki. Wstydzę się tego stanu, tego psychicznego stanu, w którym jestem cały czas przybita.
Nie chcę chorować na depresję dwubiegunową, byłoby to dla mnie okropne, po prostu chcę się cieszyć jak inni ludzie. Nie chcę cierpieć na to, bo wiem, że leki będą tutaj musem do końca życia w, końcu to jest związane z chemią w mózgu. Co mi z leków, jak nie będę mogła nigdy wyjść do znajomych na imprezę, przecież biorąc leki tego typu alkoholu nie można spożywać. Nie mówię tutaj o jakiś wielkich ilościach alkoholu, ale nie będę mogla napić się nawet piwka. A znowu jak nie wezmę leków to wiadomo, że będę cały czas zdołowana. Obawiam się także Cyklotymii oraz Borderline. Myślałam też, że mogłabym cierpieć na fobię społeczną... Proszę o odpowiedź, proszę mi powiedzieć na co mogę chorować?