Zastanawiam się co mi dolega...
Witam. Od około pół roku coś się ze mną dzieje. Schudłam, ważę teraz 43 kg przy 168 cm. Od razu muszę dodać, że nigdy nie byłam gruba. Gdy zaszłam w ciążę, ważyłam 48 kg. I taka waga mniej więcej cały czas mi się utrzymywała. Mam 31 lat. Tylko teraz właśnie schudłam... Byłam u neurologa, bo odczuwałam bóle pleców. Wszystko w porządku. Byłam u gastrologa. Badania dobre. Nie mam helicobactera - wyleczyłam w czerwcu. Nie mam pasożytów, wrzodów, hormony tarczycy też okej. Muszę dodać, to co jest ważne. Jestem osoba bardzo nerwową. Ostatnio nawet płaczliwą i rozdrażnioną. Są dni kiedy jest ciut lepiej. A czasami to nie mam na nic chęci. Dusi mnie w piersiach, ciśnie, żołądek robi się twardy, sztywny, odczuwam w zasadzie nieustanny lęk i niepokój. W listopadzie 2 razy byłam na pogotowiu - miałam potworne kołatania serca, wręcz nie mogłam oddychać. Wreszcie 2 tygodnie temu byłam u pschiatry. Dostałam lek, który miał zlikwidować u mnie ten lęk. Niestety, po 2 dawkach czułam się potwornie źle i odstawiłam. Biorę lek w syropie rano i wieczorem, to mnie nawet wcyisza. No, ale nie ma dnia bez czegoś takiego. Nie mam już sił chodzić po lekarzach. Chciałabm normalnie żyć, śmiać się, a jestem ciągle nerwowa. Dodam, że atmosfera w domu nie sprzyja wyzdrowieniu, ostatnio dużo miałam problemów i spraw na głowie... Może to mnie tak przytłoczyło. Co mam dalej zrobić, to już trwa kilka miesięcy. Źle mi z tym jest. Proszę o pomoc. Dodam, że funkcjonuję raczej normalnie, tzn. pracuję, zajmuję się domem, jestem nauczycielką, mam mnóstwo roboty, brakuje mi czasu dla dziecka. Chciałabym się wyciszyć, ale jak...