Czy cierpię na autyzm?
Od dziecka byłam osobą niekontaktową i dzieci w przedszkolu mnie nie lubiły. Uważam, że była to wina wychowania. Zawsze miałam przy sobie jedną przyjaciółkę, z którą rozumiałam się bez słów. Gdy poszłam do podstawówki większość osób, które tam były, przeszły z przedszkola i oczywiście byłam z boku, bo zawsze gadałam jakieś głupoty, w ogóle nie potrafiłam wtedy rozmawiać. Skrycie marzyłam, żeby zakolegować się z tymi dziewczynami, które zawsze były dla mnie z innej bajki. W końcu gdy poszłam do gimnazjum, trochę dojrzałam, zmieniłam się, zakolegowałam się z trzema z nich, które przeszły ze mną do gimnazjum. Bywało bardzo fajnie, lecz było to bardzo wymagające towarzystwo i czasami potrafiły bardzo mnie ranić swoją postawą wobec mnie. Sytuację ostatecznie pogorszyło moje zakochanie się, bo całkowicie zwaliło mnie to z nóg i czułam się całkowicie wyczerpana przez długi okres. Chodziłam wtedy do szkoły przybita i coraz bardziej się izolowałam, w końcu z każdym przestałam rozmawiać, dlatego że nie miałam na to po prostu siły.
Teraz mój stan jest lepszy, chodzę do technikum, gdzie są zupełnie inni ludzie, są bardzo sympatyczni, ale ja nie potrafię się do tego przyzwyczaić. Koleguję się z niektórymi z nich, ale wciąż „wolę” czasem siedzieć sama, choć tak naprawdę mnie to męczy. Męczy mnie też to, że ciągle robię wszystko pod presją, a nie to co naprawdę chcę, męczy mnie to, że nie umiem przestać się wahać, a ja wolę już popełniać błędy niż się wahać. Chciałabym też nie być już tak zależna od swojej przyjaciółki, bo czuję, że jej każdy talent, każde zainteresowanie jest też moim zainteresowaniem i zatracam w ten sposób siebie, chcę być bardziej niezależna.