Czuję się gorszy od innych - co mam zrobić?
Mam 28 lat i czuję się gorszy od innych. Całe dnie spędzam sam i z nikim nie rozmawiam. Nikt się mną nie interesuje i nikt nie chce ze mną rozmawiać. Kiedy patrzę na innych ludzi, to czuję się przy nich jak idiota. Wszyscy chodzą parami, trzymają się za ręce, przytulają, całują, obdarowują się prezentami, rozmawiają ze sobą, w ogóle nie zwracają na mnie uwagi, nie patrzą na mnie, a ja widząc ich, czuję się jak odludek. Kiedy patrzę na innych, myślę sobie, jak inni mają dobrze: mają znajomych, przyjaciół, chłopaków, dziewczyny, mają z kim rozmawiać, są rozchwytywani przez ludzi, chodzą na spacery, na kolacje, odnoszą sukcesy, są zdolni, mają artystyczne zdolności, ciągle z kimś przybywają, mają do kogo zadzwonić i zjeść z kim obiad, a ja nie mam nikogo. Wszystko muszę robić sam: sam muszę zrobić sobie jedzenie, potem muszę iść do pracy, potem muszę iść na zakupy, zrobić sobie pranie, wyprasować, posprzątać, pozmywać i wtedy na nic nie mam już siły i idę spać, i myślę wtedy, że znowu nic nie zrobiłem, bo jak zwykle nie miałem czasu i że mój dzień był beznadziejny. I kiedy tak sobie to wszystko robię sam, to myślę sobie, jakie inni mają wspaniałe życie. Zdaję sobie sprawę, że wszystko wynika to z tego, że nie dostałem od rodziców wystarczająco dużo miłości. Pamiętam, jak moi znajomi dostawali od rodziców wszystko, co chcieli: grali na gitarach i innych instrumentach, mieli inne zdolności, wyjeżdżali za granicę, odnosili sukcesy, a kiedy chciałem o tym porozmawiać z mamą, to powiedziała mi, że nie kupi mi gitary, bo nie będę umiał na niej grać, nie pozwala mi malować, bo nie umiem malować i ma w d%^&* moje problemy, stąd nie mogąc wytrzymać tego uczucia, że wszyscy inni mogą robić to, co chcą, wyniosłem się z domu. Mieszkam teraz w Łodzi, znam 4 języki obce, jestem po studiach i dobrze zarabiam. Ale i tak nie wiem, co mam zrobić z pieniędzmi, które mam. Nie wiem, co mam zrobić z wolnym czasem, który mam w weekend i w ogóle nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Od kilku miesięcy spotykam się z psychologiem, który mówi mi, że nie ma sensu rozdrapywać swojej przeszłości i użalać się nad tym, że nie dostałem czegoś od rodziców i wziąć sobie tą gitarę, której od nich nie dostałem i zacząć po prostu na niej grać. Ale myślę sobie, że nie mam ochoty wiecznie robić czegoś samemu, bo życie dla samego siebie jest bez sensu, a zagrać na gitarze dla innych i tak nigdy nie będzie okazji, bo w ogóle nie będą chcieli tego słuchać, bo przecież mają swoje życie, swoich przyjaciół, swoich znajomych, swoje mieszkania, swoją filozofię, swoje sukcesy i w ogóle niczego już im do życia nie brakuje i w ogóle mnie nie potrzebują. Czuję się okropnie. Co mam zrobić? Pomóżcie